Reklama

Bartłomiej Nowosielski: 140-kilogramowy "Motylek"

Pracowity, uśmiechnięty, przyjaźnie nastawiony do ludzi. Gra m.in. w dwóch serialach, a gdy schodzi z planu, jedzie do Łodzi. – Tu czeka rodzina, a słowo „tata!” zawsze mnie stawia na nogi – mówi aktor.

Pracowity, uśmiechnięty, przyjaźnie nastawiony do ludzi. Gra m.in. w dwóch serialach, a gdy schodzi z planu, jedzie do Łodzi. – Tu czeka rodzina, a słowo „tata!” zawsze mnie stawia na nogi – mówi aktor.
Bartłomiej Nowosielski /Michał Wargin /East News

Podobno w telefonie Stefano Terrazzino figuruje pan jako "Motylek"?

Bartłomiej Nowosielski: - A skąd pani to wie? Rzeczywiście tak jest. Kiedyś Artur Barciś przygotowywał w teatrze Ateneum spektakl "Amoroso". W jednej z kilku ról obsadził Stefano, w innej mnie. Wiem, że wyglądam jak 140-kilogramowy słonik i to ludzie widzą. Natomiast nie wszyscy wiedzą, że ja dobrze tańczę. No i gdy Stefano zobaczył, jak się poruszam, powiedział: "Wielki, ale fruwa nad sceną".

Swoimi umiejętnościami zaskoczył pan także Bogusława Lindę.


- Byłem jego asystentem przy spektaklu "Tramwaj zwany pożądaniem" w teatrze Ateneum. Bogusław chciał, abym w jednej ze scen zatańczył w deszczu. Zanim zaczęliśmy, rzucił uspokajająco: "Nie przejmuj się niczym, jest choreograf, on ci wszystko pokaże". Gdy zatańczyłem, powiedział swoim charakterystycznym tonem: "Ha, ha, ha".

Nie myślał pan, aby pokazać swój talent w "Barwach szczęścia"?


- Hmm, ja nie wiem, czy producenci serialu widzieli, jak tańczę. Na razie taki wątek nie jest planowany, ale i tak w życiu mojego bohatera będzie się dużo działo.

Gra pan też w "Koronie królów". Garncarza z imponującą fryzurą!

- Kiedyś miałem długie i kręcone włosy, ale wyłysiałem. Fajnie, że mogę pochodzić teraz w peruce, ale jeszcze przyjemniejsze jest to, że gram w serialu kostiumowym. Ja i przekupka jesteśmy takim plebejskim elementem. Podobnie jak bywalcy słynnej ławeczki w "Ranczu", komentujemy bieżące wydarzenia.

Reklama

Po pracy w Warszawie wraca pan do rodziny, do Łodzi. Do żony, również aktorki i córek: 6-letniej Zosi i 2,5-letniej Hani.

- Starsza to skóra zdjęta ze mnie, a charakter mamy, a Haneczka odwrotnie. Już dawno owinęły mnie sobie wokół palca, więc nawet nie myślę, co będzie później, dramat! Dla mnie dom to oaza spokoju, choć u nas nigdy nie jest cicho. Tu ładuję akumulatory i nawet gdy jestem bardzo zmęczony, to słowo "tata!" zawsze mnie stawia na nogi. 

Katarzyna Ziemnicka

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Korona królów (serial)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy