Bartłomiej Kasprzykowski: Czekam na role psychopatów

Bartłomiej Kasprzykowski i Tamara Arciuch /P. Andrzejczak /MWMedia

Na scenie i przed kamerami pojawia się od prawie 20 lat. Równie dobrze czuje się w rolach szukających miłości nieśmiałków, jak w "Podejrzanych zakochanych" (2013), zdrajców, jak w "Czasie honoru. Powstanie" (2014) i duchownych, np. w "Ranczu" (od 2008). Jednak wciąż odkrywa swoje nowe talenty!

Które z pana wcieleń w show "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" było Panu najbliższe?

Bartłomiej Kasprzykowski: - Leonard Cohen. Dorastając, słuchałem płyty "The Best od Leonard Cohen" i czytałem "Pięknych przegranych". Jego wrażliwość, poetyka bardzo do mnie przemawiają.

A które wymagało najwięcej pracy?

- Cab Calloway. Jego ruch był intensywny i szalony, głos charakterystyczny. To starszy, ciemnoskóry jazzman. Śpiewając na żywo, byłem mocno zmęczony i musiałem dać z siebie więcej, niż wydawało się, że mogę.

Lubi pan przebieranki - bale kostiumowe albo imprezy z okazji Halloween? Przebiera się pan za św. Mikołaja dla swoich synów?

- Nie przepadam za tym, za dużo kostiumów mam w pracy (śmiech). Mikołajem etatowo jest dziadek.

Reklama

Teraz zasiada pan w jury "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Łatwiej czy trudniej Panu oceniać uczestników edycji z perspektywy byłego uczestnika i zwycięzcy?


- Ocenianie jest bardzo trudne. Mamy pulę punktów - od jeden do dziesięć. Często wolałbym przyznać kilka dziesiątek albo kilka szóstek, ale nie ma takiej możliwości i mam świadomość, że kogoś zawsze mogę skrzywdzić punktacją.

W wielkim stylu wygrał pan poprzednią edycję "Twoja Twar z Brzmi Znajomo", niedawno oglądaliśmy pana śpiewającego w "Bodo". Śpiewanie to pana nowa pasja?

- Do występu w programie "Twoja Twarz..." nie myślałem o śpiewaniu, sądziłem, że tego nie potrafię. Ale kiedy zaczęły się treningi, coś się we mnie obudziło i postanowiłem uwierzyć w siebie. Nie spodziewałem się wygranej...

Zamierza pan nagrać płytę albo wyruszyć w Polskę z trasą koncertową?

- Zamierzam się szkolić i może wykluje się z tego jakiś koncert, recital, spektakl.

W serialu "Bodo" zagrał pan raczej niesympatycznego człowieka.

- Chciałem, żeby to był taki antypatyczny, podtuczony amant - ktoś, kto sprawia wrażenie, że powinien ustąpić miejsca młodszym i zdolniejszym niż on. No i lekko przytyłem do tej roli.

Występował pan też jako konfident gestapo w "Czasie honoru" - to kolejny czarny charakter w pana karierze.

- Tak się jakoś złożyło, że Michał Kwieciński (reżyser i producent serialu - przyp. red.) widzi mnie ostatnio w rolach czarnych charakterów. Czekam na wzmocnienie tej tendencji, na role psychopatów, wariatów, seryjnych zabójców
(śmiech). Granie postaci niesympatycznych jest w Polsce przyjemniejsze. Dotychczas nie wylądowałem w szufladzie. Mam nadzieję, że tak pozostanie.

Grany przez pana bohater w serialu "Przekraczając granice 3" to właśnie pseudokibic-psychopata. Jak się panu go grało?

- Dostałem scenę z tą postacią na castingu i bardzo się do niej przyłożyłem. Ale przygotowałbym się tak samo do każdej innej roli. Tak pracuję. Jednak potrzebuję różnorodnych zadań. Aktor grający podobne role zamienia się w celebrytę. Jest Kowalskim grającym Kowalskiego.

Chciałby pan więcej występować w zagranicznych produkcjach?

- To moje marzenie. Cały czas wysyłam nagrania castingów do BBC, do USA i wszędzie tam, skąd przychodzą pytania na mój temat. A po mojej wysokiej lokacie w castingu do ostatniego filmu o Bondzie i roli w "Przekraczając granice 3" jest ich więcej.

Podobno jest pan trębaczem i ma za sobą doświadczenia taneczne?

- Grałem na trąbce w czasach licealnych, teraz już ciężko powiedzieć, że gram - za mało ćwiczę. Tańczyłem modern jazz w grupie Szok w Szczecinie. To były ważne doświadczenia na drodze do szkoły teatralnej.

To prawda, że w przerwach między zdjęciami pisze pan wiersze?

- Pisywałem. Może czas do tego wrócić. Ale pisanie to raczej moje hobby, nie da się z tego dzisiaj żyć.

Media bardzo interesują się pana życiem prywatnym, zwłaszcza małżeństwem z koleżanką po fachu, Tamarą Arciuch. Kiedyś odreagowywaliście, udzielając głosów Barbie i Kenowi w kreskówce. Dzisiaj też wścibstwo kolorowej prasy państwu doskwiera?

- Wyśmiewany plotki na nasz temat na portalach, robimy o tym filmiki. Będziemy zawsze bronić swojej prywatności, ale lepiej walczyć śmiechem niż w sądach. Choć tej drugiej drogi nigdy nie wykluczamy.

Krążą też plotki, że jest pan gadżeciarzem i wielkim fanem gier wideo...

- Właśnie, plotki! Plotek nie komentuję!

Anna Bugajska

To i Owo
Dowiedz się więcej na temat: Bartłomiej Kasprzykowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy