Barbara Jonak: Przekraczać granice
Znamy ją z ról w filmach "Zabawa zabawa", "Boże Ciało", "Kebab i Horoskop" czy "Maryjki" (pokazy festiwalowe). Szóstego listopada w Canal+ odbyła się premiera "Króla" Jana P. Matuszyńskiego na podstawie powieści Szczepana Twardocha. Barbara Jonak gra tam Stanisławę Tabaczyńską - jedyną kobietę w gangu Kuma Kaplicy - lojalną, okrutną i pozbawioną wszelkich granic.
"Zabawa zabawa", "Boże Ciało", "Maryjki", "Barwy szczęścia" i długo oczekiwany "Król". Kobiety, które grasz na pewno nie są "przezroczyste". Wyrazistość to chyba cecha, która najlepiej określa twoje aktorskie portfolio.
Barbara Jonak: - Cieszę się z tej różnorodności. Wdowa z "Bożego Ciała" jest złamana przez życie. Wykluczona ze społeczeństwa i samotnie dźwiga ogromny ciężar żałoby. Z kolei Tabaczyńska z "Króla" jest jej całkowitym przeciwieństwem. Jest silną, pewną siebie kobietą z gangu Króla Warszawy. Budzi uzasadniony strach i respekt, nosi się, jak mężczyzna i przekracza wszelkie granice. Cicha Elka, królowa działu mięsnego z "Maryjek" również jest silną postacią. Wie, kim jest i gdzie jest jej miejsce. (...)
Szóstego listopada na Canal+ odbyła się długo oczekiwana premiera superprodukcji "Król" na podstawie powieści Szczepana Twardocha, w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego, w której zagrałaś jedną z bardziej wyrazistych postaci. Co możesz powiedzieć o Stanisławie Tabaczyńskiej?
- Fani twórczości Szczepana Twardocha z pewnością wiedzą, że Stanisława Tabaczyńska nie występuje w książce, ale zarówno reżyser, jak i scenarzyści uznali, że potrzebują silnej, kobiecej postaci, dlatego dopisali ją do scenariusza. Jest jedyną kobietą w gangu Kuma Kaplicy. Lojalna, okrutna i zadaniowa. Nie ma żadnych granic. Ma całkowicie zamrożone emocje. W związku z tym nie czuje strachu, nie zastanawia się, nie analizuje, ani nie wartościuje swojego postępowania - tylko działa. Bardzo często w sposób okrutny i bezwzględny. Ma jedną zasadę - nie krzywdzi dzieci oraz kobiet.
Silna kobieta, która nosi się jak mężczyzna i funkcjonuje w gangu na męskich prawach. Jak dużo kosztowała cię ta rola?
- Bruce Lee powiedział kiedyś, że wątpliwości możesz mieć przed walką, ale nie na ringu. Po rozmowach z reżyserem, który dał mi dużą wolność artystyczną, ze spokojem, ale też pełną odpowiedzialnością weszłam w męski garnitur swojej bohaterki. Cały czas czujna, gotowa do walki, a przy tym rubaszna jest całkowitym przeciwieństwem mnie. Przygotowując się do roli czytałam przedwojenne kroniki kryminalne. Oglądałam zdjęcia kobiet-gangsterów. Naprawdę bezwzględnych i okrutnych osób. To była trudna, ale bardzo pasjonująca praca.
"Król" jest opowieścią o przedwojennej Warszawie i ludzkich namiętnościach - władzy, polityce, miłości, seksie. Co z twojej perspektywy jest mocną stroną tego serialu?
- Wszystko [uśmiech - przyp. red.]. Fantastyczny scenariusz, historia osadzona w realiach lat 30. XX wieku. Tytaniczna praca scenografów, kostiumografów, charakteryzatorów, którzy oddali klimat tamtych czasów, obsada, w której miałam przyjemność się znaleźć. Ocenę pozostawiam widzom, jednocześnie mając nadzieję, że serial im się spodoba.
Rok 2020 z pewnością zapisze się na kartach historii jako czas, w którym świat stanął w miejscu. Jak radzisz sobie w pandemicznej rzeczywistości?
- Nie zgadzam się z tym, że świat stanął w miejscu. Wciąż żyjemy, działamy, rozwijamy się. Z pewnością dla wielu z nas to okres próby. Bardzo trudny moment zdania egzaminu z tego, jakimi ludźmi jesteśmy. To, co mi pomaga to przede wszystkim kontakt z bliskimi - rodziną i przyjaciółmi. Medytuję. Szalenie ważny jest dla mnie kontakt z naturą, spacery z psem. Najlepiej czuję się na spacerach w lesie. Wychodzę z założenia, że o ile niewiele od nas zależy, to na pewno mamy wpływ na to, w jaki sposób postrzegamy rzeczywistość. Poza tym doceniam to, co mam, a na pewno nie skupiam na tym, czego nie mam, albo chciałabym mieć. Tuż przed wybuchem pandemii wróciłam z Meksyku, w którym spędziłam fantastyczne trzy tygodnie.
Zimowe ferie spędzone w gorącym Meksyku! Brzmi bajecznie!
- Poleciałam do pracy [uśmiech - przyp. red.], ale udało mi się dotknąć atmosfery Meksyku. Trzynaście lat temu dostałam stypendium reżyserskie ufundowane przez Film Spring Open, którego założycielem jest Sławomir Idziak. Podczas corocznych warsztatów organizowanych w Krakowie, spotykamy się z twórcami z całego świata i wspólnie robimy filmy krótkometrażowe. Dobry los chciał, że zostałam zaproszona na warsztaty do Meksyku i wspólnie z Florentem Pallaresem i genialnymi meksykańskimi aktorami zrobiliśmy interaktywny film. Była to dla mnie niezapomniana przygoda. Oczywiście dzięki gościnności gospodarzy udało mi się zobaczyć kawałek Meksyku, którego przyroda i kultura wywarły na mnie kolosalne wrażenie.
Ola Siudowska / AKPA