Anna Dereszowska: Wcześnie straciłam swoją mamę
Anna Dereszowska, choć wcześnie straciła mamę, dzieciństwo kojarzy jako beztroskie. "Takie dzieciństwo, oczywiście nie bez obowiązków, ale jednak beztroskie i radosne, chciałabym móc zapewnić swoim dzieciom" - mówi PAP Life aktorka wspierająca rodziny zastępcze.
PAP Life: Spotykamy się z okazji przypadającego 30 maja Dnia Rodzicielstwa Zastępczego, który ma uświadomić, jak wiele dzieci potrzebuje rodzin zastępczych. Dlaczego ważne, żeby mówić o tym problemie?
Anna Dereszowska: - To ważne, bo tych dzieci w Polsce rzeczywiście jest bardzo dużo, za dużo - w placówkach zastępczych, w domach dziecka, jest ich ponad 70 tys., w tym ponad 2 tys. dzieci do 6 roku życia. One naprawdę bardzo potrzebują miłości oraz wiary w to, że świat może być normalny, że dorośli mogą nie bić, mogą nie krzywdzić. To jest już któryś z kolei Dzień Rodzicielstwa Zastępczego, a tak poza nim w zasadzie nie mówi się o rodzicielstwie zastępczym, co mnie bardzo smuci, bo tych rodziców naprawdę potrzeba. Niestety liczba dorosłych decydujących się na zostanie rodzicami zastępczymi z roku na rok spada. Mimo że jest to naprawę ciężka praca, z czego trzeba sobie zdawać sprawę, satysfakcja z uśmiechu dzieci, z tego, że czują się bezpieczne wynagradza wszystko.
Akcję wspierają SOS Wioski Dziecięce. Dlaczego zdecydowała się pani zostać ich ambasadorką?
- Odwiedziłam taką wioskę w Siedlcach i to wystarczyło, żebym wiedziała, że to jest wyjątkowe miejsce i że zaangażowanie się jakiekolwiek - czy jako ambasadorka, czy jako osoba, która raz na jakiś czas odwiedzi wioskę, przywiezie coś albo po prostu pojedzie tam, żeby sprawić dzieciom radość - wydawało mi się oczywiste. W tej chwili, jak tylko mogę, angażuję się. Oczywiście, że tego czasu jest mało, niemniej też mnie osobiście sprawia to taką egoistyczną przyjemność, bowiem wiem, że robię coś dobrego dla dzieci. To jest miejsce wyjątkowe, pełne ciepła, miłości, sprawiające, że dzieci po bardzo trudnych doświadczeniach, po traumach z domu ponownie się uśmiechają i ponownie wierzą w to, że świat może być nawet nie dobry, a normalny.
Jak wyglądają pani wizyty w wiosce dziecięcej?
- Kiedyś odwiedzałam dzieci przy okazji świąt Bożego Narodzenia. Innym razem zostałam zaproszona do jednego z domów, gdzie poznałam całą rodzinę, w tym mamę zastępczą. Byłam tam razem z moją córką, więc to była naprawdę bardzo fajna wizyta. Teraz Lenka ciągle podpytuje mnie o to, kiedy znowu odwiedzimy wioskę, bo ogromnie jej się tam podobało, co też świadczy o tym, jakie to jest wyjątkowe miejsce, pełne takiego rodzinnego ciepła.
Czy pani doświadczenie macierzyństwa wpłynęło na większe odczuwanie empatii w stosunku do ludzi, zwłaszcza do dzieci?
- Z całą pewnością. Wyobrażenie tego, że dziecku, takiej bezbronnej istocie może się stać krzywda i że za tą krzywdą może stać dorosły jest dla mnie abstrakcyjne. Jestem osobą, która absolutnie przeciwstawia się jakiejkolwiek przemocy w stosunku do dzieci, nawet delikatny klaps jest dla mnie abstrakcją. Są inne metody wychowawcze, skuteczniejsze niż podnoszenie ręki na dziecko. Także to, że sama jestem mamą rzeczywiście sprawia, że ta wrażliwość na krzywdę dziecięcą jest u mnie dużo większa.
Jak pani wspomina Dzień Dziecka, gdy sama była mała, a jak teraz świętuje go ze swoimi dziećmi?
- Dzieciństwo w ogóle - mimo tego, że wcześnie straciłam swoją mamę - kojarzy mi się z jakąś beztroską, ale to pewnie są takie wyidealizowane wspomnienia dorosłej już osoby... Też takie dzieciństwo, oczywiście nie bez obowiązków, ale jednak beztroskie i radosne chciałabym móc zapewnić swoim dzieciom. W Dniu Dziecka akurat śpiewam koncert dla dzieci, w tym swoich, więc z całą pewnością zabiorę na niego swoją córę. Jeśli młodszego syna to nie samego tylko pod opieką naszej fantastycznej niani. Więc być może wspólnie pojedziemy na ten koncert.
Z aktorką i wokalistką Anną Dereszowską rozmawiała Paulina Persa (PAP Life)