Aleksandra Piotrowska o "Niepewność. Zakochany Mickiewicz". "Pierwsze miłości, przyjaźnie, zawody miłosne"

Aleksandra Piotrowska w filmie "Niepewność. Zakochany Mickiewicz" /TVP /materiały prasowe

W wywiadzie dla Interii, Aleksandra Piotrowska zdradza kulisy pracy nad filmem "Niepewność. Zakochany Mickiewicz", w którym wciela się w rolę Maryli Wereszczakówny. Aktorka opowiada m.in. o wyzwaniach związanych z kreowaniem postaci. Film jest historią młodzieńczej miłości Adama Mickiewicza. Jest jednocześnie pierwszym filmem fabularnym o życiu poety.

Aleksandra Piotrowska jako Maryla Wereszczakówna w filmie "Niepewność. Zakochany Mickiewicz"

"Niepewność. Zakochany Mickiewicz" to historia płomiennego romansu w baśniowej scenerii szlacheckiego majątku, która zainspirowała powstanie "Ballad i romansów". Wakacyjna wędrówka prowadzi 22-letniego Adama Mickiewicza (Nikodem Rozbicki) do sielskiego dworku pod Nowogródkiem. Trenuje szermierkę, spiskuje, marząc o wolnej Polsce, a wszystko to w towarzystwie przyjaciół - Tomasza Zana (Antoni Sałaj) i Michała Wereszczaka (Adrian Zaremba). 

Reklama

Szczególną uwagę poświęca jednak Maryli Wereszczakównie (Aleksandra Piotrowska). Błyskotliwa i piękna dziewczyna robi na młodzieńcu niesamowite wrażenie. Tomasz Zan, przyjaciel Adama ze stowarzyszenia Filomatów, jest nieszczęśliwie zakochany w Maryli, ale ona pozostaje nieczuła na jego zaloty i szybko zwraca uwagę na Adama, który odwzajemnia zainteresowanie, lecz próbuje się powstrzymać, ze względu na przyjaciela.

Zrealizowany przez Waldemara Szarka film powstał w oparciu o scenariusz reżysera, a także Zuzanny Szarek oraz Pawła Jurka. Wcielająca się w postać Maryli młoda aktorka, Aleksandra Piotrowska, w rozmowie z Interią opowiedziała o kreowaniu bohaterki, kulisach powstawania filmu oraz odczuciach względem efektu finalnego.

Aleksandra Piotrowska dla Interii: Marylę miała grać inna aktorka

Justyna Miś, Interia: Czym jest dla ciebie tytułowa niepewność?

Aleksandra Piotrowska: - Na pewno odnosi się do sytuacji miłosnej między Adamem i Marylą, bo właściwie nie wiadomo, jak się ta relacja ostatecznie potoczy. Koniec filmu jest końcem filmu, ale z zapisków wiemy, co działo się między Adamem i Marylą przez jeszcze parę ładnych lat. Na pewno też odnosi się do sytuacji geopolitycznej, kiedy Polski nie ma na mapach świata. Ciężko mi sobie to wyobrazić w teraźniejszości, jakby to było gdybyśmy mówili po polsku i mieli swoją kulturę, ale nie mieli granic. Współcześnie na przykład gdzieś w Brazylii jest taki obszar, gdzie są ludzie, którzy mówią po polsku, bo gdzieś z dziada pradziada byli Polakami. Oni jeszcze mówią taką staropolszczyzną, co jest bardzo ciekawe. Teraz wmawia się nam różne rzeczy na temat granic i tego, kto powinien tu mieszkać, a kto nie, a wtedy było tak, że jeszcze przed rozbiorami w granicach Polski mieliśmy bardzo dużo różnych kultur, bardzo dużo różnych języków i to było na porządku dziennym.

A czy ty czułaś niepewność, przyjmując rolę? Presję związaną z tym, że to właściwie pierwszy film, opowiadający o życiu Adama Mickiewicza.

- Czy czułam niepewność, gdy przyjmowałam tę rolę? Jasne. Ale też dużo radości, bo dopiero kończyłam szkołę, więc bardzo się cieszyłam, że udało mi się dostać coś sporego do zagrania. Często dostaję pytanie, czy to była duża presja w związku z tym, że to jest pierwszy film biograficzny o Adamie Mickiewiczu. Nie chcę sobie jeszcze tej presji w życiu zawodowym kumulować - i tak sobie nakładam jej dużo przez ambicje. Presją była sama w sobie świadomość, że jest to duży film fabularny, oraz że to będzie bardzo wyczerpujące fizycznie i psychicznie. Było to dla mnie duże wyzwanie.

W jednym wywiadzie przeczytałam, że prace nad tym filmem trwały aż dziewięć lat. Na jakim etapie ty dołączyłaś do obsady i jak odbywał się twój angaż?

- Dołączyłam do obsady trzy tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć. Moja praca nie trwała dziewięć lat, ale reżyser przygotowywał się do tego projektu całkiem długo. Słyszałam, że pierwszej lokacji szukano już dziesięć lat temu. Pisany był scenariusz, potem przepisywany, co przy tworzeniu projektu filmowego jest oczywiście normalne. Ja do końca niestety nie znam meandrów tej historii. Dołączyłam na krótko przed rozpoczęciem zdjęć, ponieważ Marylę miała grać inna aktorka, ale ostatecznie ona nie mogła tego zrobić. Szukali kogoś, kto miał jakieś cząstki tej postaci. Tak to interpretuję, że musieli znaleźć kogoś, kto też w prawdziwym życiu ma w sobie coś z tej bohaterki. Ważnym warunkiem przystąpienia do castingu była umiejętność jazdy konnej.

- Skończyłam Szkołę Filmową w Łodzi, ale wcześniej studiowałam w Warszawskiej Szkole Filmowej, gdzie na drugim roku studenci jechali na obóz. Przez dwa tygodnie codziennie mieliśmy cztery godziny jazdy konnej i cztery godziny zajęć szermierczych, więc tam nauczyłam się podstaw. Mieliśmy dużo przygód, jeździliśmy jak najczęściej w teren. Potem zaprzyjaźniłam się z trenerem (Bogdanem Czarnikiem), który nas przygotowywał i zdarzyło mi się jeszcze zabrać przyjaciół i pojechać do niego i jego żony. To takie miejsce, gdzie trenują konie na zawody.

Jakie są twoje odczucia, gdy oglądasz siebie na ekranie? Czy twoje wrażenia podczas pracy na planie filmu "Niepewność. Zakochany Mickiewicz" różnią się od odczuć podczas oglądania efektu finalnego?

- Myślę, że to się dzieli na takie segmenty: wyobrażenia przed wejściem na plan, potem zderzenie z rzeczywistością już na samym planie i to, co ostatecznie widzimy na ekranie. Zderzenie z rzeczywistością na planie wymaga dużej elastyczności, żeby się nie spinać, tylko żeby być otwartym, ale szczerze mówiąc, bardzo lubię takie wyzwania na planie, kiedy muszę coś zmieniać, aktywnie słuchać i się dowiadywać, co dalej. No i kolejna weryfikacja już przy zmontowanym filmie i to w ogóle jest w aktorstwie bardzo piękne, ale i frustrujące jednocześnie. Nie da się wszystkiego zaplanować i też to jest tak płynne, takie wewnętrzne. Każdy projektuje tak naprawdę siebie i odbiera postaci, dialogi na swój indywidualny sposób.

Niektórzy aktorzy, oglądając film, w którym zagrali, patrzą głównie na swoją grę aktorską i trudno im dostrzec cały obraz. A jak było u ciebie w przypadku roli Maryli?

- W moim przypadku pierwsze oglądanie było trudne, bo rzeczywiście cała uwaga skupia się mimochodem na sobie. Nagle widzę siebie i po prostu czuję się, jakbym patrzyła w lustro, chociaż w sumie wyglądam trochę inaczej, mówię innymi słowami, niż na co dzień, więc pierwsze oglądanie było dla mnie dosyć dziwaczne. Potem widziałam to jeszcze raz przed wywiadami i na premierze. Teraz już nie patrzę tylko na siebie, już nie mam po co tego robić, bo wyciągnęłam wnioski. Ja też się jakoś super surowo nie oceniam, ani też nie za bardzo się sobą zachwycam. Mam takie podejście trochę jak do wykonanej roboty. Wyciągnąć wnioski, co się udało, co się nie udało. Ja mam też wiedzę większą niż widzowie i wiem, kiedy coś się nie udało, bo mi się nie udało, a kiedy się coś nie udało, bo okoliczności zewnętrzne na to nie pozwalały. Ja wyciągam z tego nauki i też znam swoje możliwości. Wiem, że to, co proponuję w filmie, to nie jest moje ostateczne słowo i że mogę dużo więcej, dużo inaczej.

Aleksandra Piotrowska: Czytam dziwne rzeczy na swój temat, zaczynam uczestniczyć w świecie, który wcześniej mnie za bardzo nie interesował

"Niepewność. Zakochany Mickiewicz" debiutuje w kinach w ciekawym czasie, bo zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego i podejrzewam, że sporo uczniów pójdzie na ten film do kina. Co chciałabyś, aby uczniowie wyciągnęli z tego filmu?

- Myślę, że ten film jest przystępny i dla dzieciaków w okresie szkolnym odpowiedni. Ma współczesne zdjęcia, na przykład zdjęcia nocne są bardzo "komiksowe" o czym wspomina autor zdjęć. Mam wrażenie, że historia też jest całkiem przejrzyście opowiedziana. Może jedyny problem, jaki mogą mieć widzowie, to ten wątek historyczny. Ja sama miałam trochę pytań. To nie wynika z tego, że to jest źle pokazane w filmie, tylko po prostu te wątki zazwyczaj są skomplikowane. Poza tym historia młodzieńczej miłości. My jesteśmy jednak trochę starsi, niż licealiści, ale jednak bohaterowie nie są dalecy. Mam nadzieję, że uczniowie znajdą w tym garstkę swoich emocji i uczuć. Może ta historia nie mogłaby się zdarzyć w dzisiejszych czasach jeden do jeden, ale myślę, że jeśli chodzi o to, co wewnętrznie się dzieje w bohaterach, to my również przeżywamy w innych odsłonach. Pierwsze miłości, pierwsze przyjaźnie, pierwsze zawody miłosne którym towarzyszą podobne emocje.

Czym dla ciebie jest występ w tym filmie zawodowo i prywatnie?

- Występ w tym filmie prywatnie jest dla mnie mocną próbą charakteru. Już wcześniej zdarzało mi się zagrać główne role, ale to były rzeczy, które nie są dostępne na tak szeroką skalę. Na festiwalu w Gdyni będą dwa filmy z moim udziałem, jeden z nich będzie też na jakimś kolejnym festiwalu - to są rzeczy, które zrobiłam w ciągu ostatnich dwóch lat. Ale ten film ("Niepewność") to jest pierwsza moja rzecz, o której piszą portale plotkarskie. Czytam dziwne rzeczy na swój temat, zaczynam uczestniczyć w świecie, który wcześniej mnie za bardzo nie interesował. Chodzi mi o wywlekanie prywatnych spraw czy insynuacje. Teraz widzę, jakie to jest dziwne życie. Aktorzy, celebryci czy znane osoby mają trudne życie i to jest bardzo niewdzięczne. Ten zawód jest naprawdę trudny, więc występ prywatnie jest dla mnie próbą charakteru. I chyba tak bym chciała to ocenić. Czy ja sobie z tym wszystkim poradzę, czy się nie zniechęcę? Czy będę miała zapał, siłę i determinację, żeby dalej próbować? Bo to może nie być wcale tak oczywiste, że teraz spłynie dziesięć tysięcy propozycji. Bardzo bym tego chciała, bardzo chcę dalej pracować i się rozwijać, uczyć się i sprawdzać w innych rolach. W ogóle usłyszałam po premierze od reżysera i reżyserki obsady, że kurczę Ola, wcześniej jakoś nie postrzegaliśmy cię w takim employee, myśleliśmy, że to nie jest twoja bańka, bo jesteś bardziej taka "ziomalska", robisz prawko na motocykl, jeździsz na desce i tak dalej. To dla mnie dobrze pokazać się w czymś takim, więc przechodząc płynnie do tej zawodowej części: ten występ jest dużą nauką. 

- W zawodzie aktora ciężko rozdzielić życie prywatne, bo to się bardzo przenika i wpływa na to, jak radzimy sobie poza nim. Ciężko osiągnąć taki stan, żeby nie definiować się przez to, czy dziesięć osób napisze, że jestem beznadziejną aktorką, albo że jestem wspaniałą aktorką. Według mnie osiągnięcie tego świadczy o bardzo dużej sile wewnętrznej. Więc zawodowo to dla mnie jest duża nauka. Mam nadzieję przyczyni się do tego, że po prostu ludzie zobaczą, że istnieje i będą chcieli dalej mi dawać jakieś szanse.

Czytaj więcej: "Niepewność. Zakochany Mickiewicz": Tak wyglądało zakazane uczucie polskiego poety

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy