Aleksandra Hamkało: Zaczynam coś zupełnie nowego
Aleksandra Hamkało jest mamą dwójki dzieci - córki Jagny i synka Gustawa, którego urodziła w lutym tego roku. Aktorka, po kilku miesiącach przerwy w pracy, wróciła już na plan, ale wraz z narodzinami dziecka w jej życiu pojawiły się nowe projekty zawodowe, którymi jest niezwykle podekscytowana.
Wróciłaś na plan "Na dobre i na złe". Co wydarzy się w życiu Julii Burskiej w nowych odcinkach serialu?
Aleksandra Hamkało: - Moja bohaterka przede wszystkim jest teraz przyjaciółką Hani, granej przez Martę Żmudę Trzebiatowską. Julia stała się trochę wścibska, ponieważ chce uchronić Hanię przed popełnieniem dużego życiowego błędu. Sama była w takiej sytuacji, co kosztowało ją dużo nerwów, stresu i wyrzutów sumienia.
Pól roku po urodzeniu Gustawa wróciłaś na plan. Czułaś już potrzebę powrotu do pracy?
- Powrót na plan był dla mnie odświeżającym doświadczeniem, tęskniłam za tym. Przy dwójce dzieci możliwość wyjścia z domu jest przyjemnością [uśmiech - przyp. red.]. Tym razem mój powrót do grania wyglądał trochę inaczej niż przy pierwszym dziecku. Po urodzeniu Gutka wróciłam na plan trochę później niż za pierwszym razem. Miałam ponad 3 miesiące na to, żeby nacieszyć się w pełni moim synkiem. Ustaliliśmy z mężem, że Gustaw będzie zostawał w domu, przez co teraz na Filipie ciąży większa odpowiedzialność.
Oprócz licznych obowiązków narodziny dziecka przyniosły ci jakieś nowe propozycje pracy?
- Po urodzeniu Jagny poszłam na casting do filmu "Gotowi na wszystko. Exterminator", dostałam rolę i weszłam na plan, gdy Jaga miała około roku. Takie wyskoczenie z pewnego macierzyńskiego marazmu do spraw zawodowych, które nagle nabierają fajnego tempa, jest niezwykle ekscytujące. Teraz przy okazji narodzin Gutka także pojawiło się coś nowego, z czego się niezmiernie cieszę.
Jagna nie jest zazdrosna, że poświęcasz Guciowi więcej uwagi?
- Jagna dużo rozumie, jest już dziarską przedszkolaczką, która nie musi posiadać rodziców na własność. Młodszy brat był przez nią chciany i wyczekiwany. Kiedy ktoś na spacerze mówi: "O, jaki słodki!", to widzę, że Jagna jest dumna z tego, że jest siostrą Gucia. Chociaż jako córka potrafi dać nam w kość [uśmiech - przyp. red.]. Między naszymi dziećmi jest duża różnica wieku. Zanim Gutek będzie w stanie biegać i mówić, to Jagna pójdzie do szkoły i co innego będzie ją interesować.
Mając za sobą doświadczenia związane z opieką nad pierwszym dzieckiem, przy drugim jest łatwiej?
- Przy dwójce dzieci logistyka rodzinna wkracza na kolejny poziom. Wszyscy, którzy mają więcej niż jedno dziecko dobrze wiedzą, o czym mówię. Czas mnoży się razy dwa. Różnica wieku między Jagną i Guciem sprawia, że mają zupełnie inne potrzeby. Realizacja tych potrzeb idzie dwutorowo. Wieczorami chciałabym spędzać z mężem trochę więcej czasu we dwoje, bez dzieci, ale zazwyczaj jesteśmy tak zmęczeni, że na nic już nie mamy siły. To taki etap, który trzeba przetrwać. Nie jest to najłatwiejsze, ale oboje tego chcieliśmy. Jestem szczęśliwa, że mamy tę szaloną dwójkę.
Czego nauczyło cię macierzyństwo?
- Trudno sobie wyobrazić, co by było, gdybym 6 lat temu nie została mamą. Pewnie miałabym więcej czasu na... wszystko - czytanie książek, podróże, rozwój. Posiadanie dzieci zmusza do ogromnej pokory wobec życia. Dzieci są pępkiem świata i przez pewien czas to wokół nich kręci się cały świat. Na tym moim zdaniem polega rodzicielstwo, żeby w jakimś sensie dziecko było centrum naszych zainteresowań. (...)
Jagna jest bardziej podobna do ciebie, czy do twojego męża?
- Charakterologicznie jest bardzo podobna do mnie. Tak samo jak ja bywa ekspansywno-dominująca. Mój mąż jest raczej osobą, która mówi tylko jak ma coś do powiedzenia i raczej zachowuje wewnętrzny spokój. Jagna taka nie jest. Wszystkie jej emocje są na wierzchu, jest bardzo dowcipna i wszystko musi być zrobione tak, jak ona tego chce. Też taka byłam, ale życie nauczyło mnie bardzo boleśnie, że nie zawsze tak się dzieje. Czasem boję się, że ją też ta lekcja czeka i że będzie równie bolesna. Jednak zdaję sobie sprawę, że na cudzych błędach niczego się nie nauczy.
Utrzymanie kontaktu z dalszymi członkami rodziny jest dla ciebie ważne?
- Ukorzenienie w spokojnym życiu rodzinnym jest dla mnie ważne. Moja mama nauczyła mnie, że o dziadków - osób, które z pozoru nie mają nam do zaoferowania jakiś zapierających dech w piersi atrakcji, trzeba dbać. Spotykanie się z nimi sprawia, że mam dostęp do korzeni, poczucie, że jestem osadzona w jakiejś większej całości.
Często odwiedzasz dziadków?
- Staram się najczęściej jak mogę. Na pewno widzimy się kilka razy w roku. U babci od strony taty spędzałam w dzieciństwie prawie każde wakacje, babcia miała krowy, świnki, kury, ogromny owocowy sad, wraz z moimi licznymi siostrami i braćmi ciotecznymi mieliśmy tam swój magiczny wakacyjny świat. Z kolei moi dziadkowie od strony mamy, których jestem jedyną wnuczką, zawsze byli dla mnie wzorem do naśladowania, ponieważ są już razem od ponad 50 lat. Jak jestem u nich w domu, to pomimo tego, że czasem się sprzeczają, wiem i czuję, że jest im razem dobrze. Widzimy się w każde święta, czuję się z nimi związana.
Masz fajną rodzinę, o czym jeszcze marzysz?
- Pogodziłam się z tym, że nie można mieć wszystkiego. Od zawsze marzyłam, żeby w moim zawodowym życiu było więcej teatru. Nie wiem, czy to marzenie jeszcze kiedyś się spełni, bo przy dwójce dzieci ciężko byłoby mi znaleźć czas, chociaż myślę, że gdybym teraz dostała propozycję, gdzieś bym ją wcisnęła [uśmiech - przyp. red.]. Ostatnio zrealizowało się jedno z moich marzeń o dubbingowaniu animacji. Nagrałam pilot serialu animowanego dla dzieci. Dostałam tez propozycję zrealizowania dwóch audiobooków! Praca z głosem była moim marzeniem, bardzo chciałabym nauczyć się robić to dobrze, umieć korzystać z tego narzędzia aktorskiego. To dla mnie duże wyzwanie i fajne uczucie, ponieważ zaczynam coś zupełnie nowego w czym będę musiała się sprawdzić. Grając w kinie, serialu czy telewizji nie mam tremy. W przypadku pracy z głosem jest zupełnie inaczej, ale jestem tym bardzo podekscytowana.
A prywatnie?
- Zawsze chciałam polecieć do Ameryki Południowej, ale na razie wszystkie marzenia podróżnicze włożyłam do szuflady. Zaczynam puszczać wodze fantazji i myślę, żeby pojechać gdzieś bliżej, np. do Włoch. Marzę o spokojnym życiu i o tym, żeby umieć tak zarządzać tymi spełnionymi już marzeniami, by mieć poczucie, że jestem wolnym i szczęśliwym człowiekiem. Dzieci, praca, przyjaciele, z którymi lubimy się spotykać - przy takiej ilości spełnionych marzeń logistyka wkracza na wyższy poziom. Nie bez znaczenia jest powiedzenie "uważaj, o czym marzysz".
W wakacje, poza pracą, znajdziesz też czas na odpoczynek z rodziną?
- W te wakacje zostajemy w Polsce, ponieważ ciężko jest mi coś zaplanować, mając aktywne życie zawodowe i małe dziecko. Poza tym nie jestem fanką wakacji all inclusive, chociaż mój mąż, który jest największym wagabundą świata i nigdy w życiu nie pojechałby na tego typu wakacje, nagle po drugim dziecku zaczął o tym wspominać. Mamy za sobą tydzień w agroturystyce, teraz planujemy odwiedzić naszych przyjaciół, którzy mieszkają nad morzem. Może uda nam się pożyczyć kamper i w sierpniu przejechać po wschodniej ścianie Polski, szlakiem cerkwi, o których kiedyś czytałam i które bardzo chcę zobaczyć.
Rozmawiała Barbara Skrodzka / AKPA