Reklama

Agnieszka Wosińska: Skok na główkę

- Jestem poukładaną osobą, ale mam również w sobie takiego kamikadze. Lubię po prostu skakać na główkę - przyznaje Agnieszka Wosińska, którą od piątku oglądać będziemy mogli w reżyserskim debiucie Krzysztofa Skoniecznego "Hardkor disko". Była gwiazda serialu "Klan" opowiedziała w krakowskim Kinie Pod Baranami, dlaczego tak często współpracuje z niezależnymi reżyserami, ujawniła, na czym polega ryzyko aktorskiej profesji, oraz zdradziła, dlaczego kilka lat temu zdecydowała się pożegnać z telenowelą TVP.

Współczesna, pełna kontrastów metropolia. Nowobogaccy rodzice (Agnieszka Wosińska i Janusz Chabior) i ich pochłonięte hedonizmem, żyjące chwilą dzieci, a wokół nich rzeczywistość, w której wzbiera gniew i napięcie bliskie eksplozji. W takiej scenerii poznajemy Marcina (znany z roli Magika w "Jesteś bogiem" Marcin Kowalczyk), młodego chłopaka, który zaraz po przyjeździe do miasta spotyka trochę młodszą od siebie Olę (debiutantka Jaśmina Polak). Zafascynowana nim dziewczyna zaprasza go do swojego świata, w którym królują mocne używki, niekończące się imprezy artystycznej bohemy i nielegalne wyścigi samochodów - tak "Hardkor disko" reklamuje dystrybutor obrazu.

Reklama

Zobacz Agnieszkę Wosińską na premierze filmu "Hardkor disko"!

"Hardkor disko" to kolejny niezależny projekt filmowy, w którym pani wystąpiła. Wystarczy zerknąć w pani filmografię, by upewnić się, że od dawna współpracuje pani z tzw. offowymi twórcami. Mogliśmy oglądać panią m.in. w "Portrecie podwójnym" Mariusza Fronta czy w obrazie "Nie ten człowiek" Pawła Wendorffa. Stale współpracuje pani również z Ryszardem Maciejem Nyczką ("Belcanto", "Siedem przystanków na drodze do raju"). Po co pani to kino niezależne?

Agnieszka Wosińska: - Po co? Dla widzów. Jest grupa osób, grupa twórców, którzy mnie widzą. W jakimś sensie udaje mi się zaistnieć w kręgu kina niezależnego. Bardzo mnie to cieszy. To są zawsze szalone przygody, odbywa się to najczęściej na wariackich papierach. Ja tak lubię. Jestem poukładaną osobą, ale mam również w sobie takiego kamikadze. Czasami ta "niewiadoma" mnie bardzo wkręca. Nie zawsze, bo musi w danym projekcie być "to coś", ale zazwyczaj niezależne produkcje mają w sobie ten element niespodziewanego.

Co panią "wkręciło" w przypadku filmu "Hardkor disko"?

- Krzysiek [Skonieczny, reżyser - przyp.red.] po prostu mnie oczarował. On jest bardzo charyzmatycznym - nie bałabym się tego słowa - twórcą. Podobało mi się to, w jaki sposób mówił o tym filmie, jak chce opowiadać stworzoną przez siebie historię. Jego niesamowita energia udzieliła mi się, nie zastanawiałam się ani chwili, byłam wręcz szczęśliwa, że właśnie do mnie zapukał. Bardzo miło usłyszeć od reżysera, że jesteś jego pierwszym wyborem do roli, że nie ma żadnego zastępstwa w głowie, że tylko ciebie wyobraża sobie jako daną postać. Krzysiek powiedział w jakimś wywiadzie, że długo miał problem z obsadą tej roli, aż przypomniał sobie, że widział kiedyś w teatrze Wosińską. Dla aktora to są bardzo miłe słowa. Fajne było też to, że końcowa praca nad scenariuszem to już było pisanie pod konkretnych aktorów.


Mówi pani o zaufaniu reżysera, a ja się chciałem zapytać o zaufanie aktora. Występ u debiutanta to jest jednak zawsze ryzyko...

- Aktor, który nie ryzykuje, jest w pewnym sensie martwy. Musimy umieć skakać na główkę. Jeśli się tego nie robi, nie ma się możliwości poszerzania granic, okazji do rozwoju. Przynajmniej ja potrzebuje tego rodzaju wyzwań. Może to jest przewrotność charakteru, ale bardzo mnie nęcą role, które wydają się na pierwszy rzut oka kompletnie nie w moim stylu. Jestem impulsywna, ale potrzebuję też poczucia bezpieczeństwa. Dlatego ważny jest reżyser, który wyciągnie rękę i powie: "Chodź, chodź ze mną. Pokażę ci, dokąd zmierzamy. I chciałbym, abyś to ty właśnie poszła". Wtedy odpalam silniki.

Tematyka "Hardkor disko" wydaje się pochodną problematyki "Cząstek elementarnych" Michela Houellebecqa. Odczytuję ten film jako oskarżenie wysunięte przez współczesnych 20-latków pod adresem pokolenia rodziców...

- Ja w zasadzie utożsamiam się z głównym bohaterem [gra go Marcin Kowalczyk]... Jak pracowaliśmy, to wcale nie miałam takiego wrażenia. Krzysiek nas tak nie prowadził. Nie chodziło mu o konfrontowanie ze sobą dwóch światów, dwóch pokoleń. Na przykład ja z twórcami, którzy należą do innego pokolenia, znalazłam wspólny język. Nie czuję się osobą z innego świata, chociaż rocznikowo ewidentnie jestem. Poza tym w dzisiejszych czasach wszystko się gwałtownie skraca, odległość między dwoma pokoleniami to już pewnie tylko dekada. Bywa, że ci młodzi między sobą się już mało rozumieją. Na planie "Hardkor disko" w ogóle o tym nie myślałam, raczej koncentrowałam się na mojej bohaterce, zadawałam sobie pytanie o jej tożsamość, o to, kim ona jest.

Scena śniadania z Januszem Chabiorem, który wciela się w postać pani męża, to chyba najlepszy aktorsko fragment filmu. Dużo tu sami wymyślaliście?

- Dialog był rozpisany, natomiast Krzysiek nas tu "puścił". Zrobiliśmy sobie takie próbne śniadanie przed planem, we trójkę z Jaśminą, na którym reżyser powiedział nam, jak chciałby, żeby to wyglądało. Zobaczył, że my to mamy, i w trakcie kręcenia już się właściwie tym nie zajmował. Tekst jest napisany, ale oczywiście znalazły się tam jakieś prywatne wtręty; myślę, że one ożywiają dodatkowo ten dialog. Ale to jest przedziwna scena, trudno nam się to grało, bo to nie był do końca nasz język, ale chyba udało nam się go przyswoić.

Wrażenia ze współpracy z Marcinem Kowalczykiem?

- Marcin zaczął z tak zwanego "wysokiego C" [chodzi o głośny debiut aktora w "Jesteś bogiem" - przyp. red.]. I nie chodzi nawet o to, że świetnie zagrał, tylko o cały szum, który temu towarzyszył po premierze. Musi być teraz bardzo czujny. Jakieś brzemię pewnie w nim siedzi do dziś. Nie znam go zbyt dobrze, ale z tego, co widzę, jest człowiekiem o bardzo ostrym spojrzeniu na świat i radykalnym poglądzie na pozycję artysty we współczesnym świecie. Ma jasny plan, w którą stronę chce poprowadzić swoją karierę. Trzymam za niego kciuki, bo to nie jest łatwy wybór.

Możemy cofnąć się wstecz o kilka lat do momentu, kiedy zdecydowała pani, że po 12 latach odchodzi z serialu "Klan" [Agnieszka Wosińska wcielała się w postać zakonnicy Doroty Lubicz - przyp. red.]?

- To było tak, że wzięłam coś w rodzaju urlopu, ale w zasadzie już nie wróciłam na plan serialu. Pojawiłam się tylko potem w jakimś jubileuszowym odcinku. I tyle. Już wtedy zdecydowałam, że wystarczy. Być może wcześniejsza ciąża miała na to jakiś wpływ. Jak się zostaje rodzicem, to pewne rzeczy się przewartościowuje. Zorientowałam się, że zwyczajnie trochę przysnęłam. Że to nie ma już większego sensu.

Jak pani ocenia tę decyzję teraz - już z perspektywy tych kilku lat?

- Właściwie poczułam to już dużo wcześniej, tylko jakoś nie potrafiłam - z różnych względów - dopuścić tej myśli do siebie. Dziś wiem, że odeszłam z "Klanu" o wiele za późno.

Ale dał pani coś ten "Klan"?

- ...

Niektórzy aktorzy mówią, że telewizyjne produkcje to jest rodzaj lekcji aktorstwa, że...

- E, tam! Ja tak nie uważam. Może rutyny się nabiera, człowiek się tak nie stresuje przed kamerą, ma większe wyczucie kadru, już się pewne rzeczy wie. Ale to nie znaczy, że trzeba przez 12 lat tkwić w jednym serialu! To jest po prostu trening, ale - broń Boże! - nauka.

- Czasami taka rutyna może okazać się dla aktora szkodliwa. Zwłaszcza wtedy, jeśli się nie ma zaplecza w postaci teatru. Ja nawet u siebie zauważyłam takie niekorzystne tendencje. Mając duże doświadczenie teatralne nagle złapałam się na tym, że - przyzwyczajona do telewizyjnych chwytów - zaczynam iść na skróty.

U pani teatr jest cały czas na pierwszym miejscu? [Agnieszka Wosińska jest od wielu lat aktorką Teatru Dramatycznego - przyp. red.]

- Moje serce cały czas siedzi w teatrze, ale bardzo lubię pracować w kinie. Może w przyszłości będzie tego więcej, bo mam ogromny apetyt na kino.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hardkor Disko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy