Agata Załęcka: Spotykam się z dużą sympatią telewidzów
Już jesienią, na kanale Puls2 odbędzie się premiera nowego serialu "Dzielnica strachu". W rolach głównych zobaczymy Andrzeja Młynarczyka i Agatę Załęcką. Aktorka, kojarzona z rolą Elwiry z "Zakochanych po uszy", tym razem wcieli się w rolę twardej policjantki.
Ruszyły właśnie zdjęcia do nowego serialu telewizji Puls 2,w którym grasz główną rolę kobiecą. Jak się czujesz w butach serialowej Agaty z "Dzielnicy strachu"?
Agata Załęcka: - Fantastycznie! Propozycja przyszła do mnie nieoczekiwanie, gdy byłam na wyjeździe w Dahab, gdzie nurkowałam. Ucieszyła mnie ta propozycja i nie miałam żalu, że muszę przerwać wakacje i wrócić do Warszawy. Po raz pierwszy mam okazję oddać postaci swoje imię. Agata Rychlik jest policjantką kryminalną w wydziale śledczym. Mocna, pewna siebie i nieugięta w pracy, w życiu prywatnym jest troskliwą oddaną mamą trójki dzieci.
Nie da się ukryć, że wielozadaniowość jest domeną kobiet!
- Jesteśmy w stanie równocześnie wykonywać kilka zadań i mamy świetną organizację pracy. Nie zapominajmy jednak, że Agata pracuje w męskim środowisku, jej koledzy nie do końca wierzą w jej kompetencje.
Czego nauczyłaś się od Agaty?
- Wszystkich technicznych rzeczy, od posługiwania się bronią krótką, po sprawne zakładanie kajdanek.
W Polsce kręci się coraz więcej seriali, a wymagania widzów rosną z każdą produkcją. Jak myślisz, czym "Dzielnica strachu" różni się od innych seriali?
- Scenariusz, który dostałam, czyta się jednym tchem, jak dobrą książkę. Różnorodność spraw, które dzieją się na komendzie, to materiał na bardzo długi projekt.
Twoja bohaterka Renata Nowakowska z serialu "Na sygnale" została uśmiercona cztery lata temu, a widzowie nadal liczą na jej zmartwychwstanie!
- W dalszym ciągu spotykam się z dużą sympatią telewidzów, którzy pytają mnie o Renatę - na ulicy, w sklepie czy za pośrednictwem portali społecznościowych. Co więcej, producent Tadeusz Lampka powiedział, że przychodzą listy i maile z prośbą o mój powrót na plan, chociażby pod postacią zaginionej siostry bliźniaczki. Istotą aktorstwa jest to, że gramy dla widza.
Po wielu miesiącach aktorzy mogli wrócić na teatralną scenę, a głodna sztuki publiczność usiąść na widowni. Odetchnęłaś z ulgą, złapałaś wiatr w żagle?
- Bardzo tęskniłam za teatrem i kontaktem z widzem, natomiast teatry nadal działają w reżimie sanitarnym, który pozwala obecnie na sprzedaż maksymalnie 75% miejsc, a jeszcze do niedawna na 50%. Niestety ma to wpływ na nasze stawki. Zapraszam na spektakle "Czarno to widzę" w reżyserii Ewy Kasprzyk i Olafa Lubaszenko, "Babski przekręt" Dariusza Taraszkiewicza i "Pomoc domowa" w reżyserii Rafała Sisickiego.
Teatr jest twoim drugim domem, nie tęsknisz za dużym ekranem?
- Obecnie jestem na planie "Dzielnicy strachu", więc mam co robić. Muszę przyznać, że mam niezwykłe szczęście dostawać różnorodne role, co dla mnie, jako aktorki, jest fascynujące. Lubię grać na kontrze do swojego wizerunku i właściwie każda rola, jaką obecnie dostaję, jest inna. W "Zakochanych po uszy" grałam matkę aktorki, która jest młodsza ode mnie tylko o sześć lat. Rozhisteryzowana, wiecznie goniąca za utraconą młodością. W "Czarno to widzę", wcielam się w byłą tancerkę na wózku inwalidzkim, która zmaga się z akceptacją swojej sytuacji życiowej. W "Babskim przekręcie" jestem puszystą kobietą, a kostium, który dodaje 30 kilogramów, zmienia mój wizerunek i pomaga wcielić się w rolę "dużej" dziewczyny, która również walczy z akceptacją siebie. Doceniam to, że nie zostałam wrzucona do szuflady.
Masz nietypową pasję związaną z nurkowaniem. Pamiętasz, jak to wszystko się zaczęło?
- 10 lat temu zrobiłam certyfikat nurka sprzętowego, scuba diver i zostałam dive masterem, przewodnikiem nurkowym oraz deep diver i nitrox diver. Miałam ok. dwustu zejść pod wodę, nurkowałam w różnych częściach świata. Ale po pewnym czasie nurkowanie z butlą przestało mnie fascynować. W grudniu ubiegłego roku, z powodu covid-19 zostały zawieszone zdjęcia do "Zakochanych po uszy", nie działały teatry i świat stanął w miejscu. Nie miałam pracy, siedziałam w czterech ścianach i pojechałam do Mszczonowa, w którym jest najgłębszy basen świata (45,5m głębokości). Tam zobaczyłam freediverów i uznałam, że chcę spróbować nurkowania na jednym oddechu. Po miesiącu okazało się, że mam szczególne umiejętności samoistnego wyrównywania ciśnienia w uchu środkowym (bez zatykania nosa). Okazało się, że mam też inaczej zbudowane kanały uszne. Hands free - tak wyrównuje ciśnienie tylko 10% freediver na świecie.
Po jakim czasie udało ci się zejść na maksymalną głębokość?
- Zajęło mi to dwa miesiące. W tej chwili na każdej dwugodzinnej sesji potrafię zejść 4, a czasem 5 razy. W Egipcie pobiłam swój rekord i zeszłam na głębokość 48 metrów.
Wygląda na to, że syreny istnieją naprawdę.
- Jestem przekonana, że byłam nią w poprzednim wcieleniu. Nurkowanie jest dla mnie odskocznią od codzienności i wodną medytacją, Zrobiłam kolejny certyfikat SSI 3 i jeszcze w tym roku pragnę zrobić certyfikat instruktorski.
Ola Siudowska