Agata Młynarska: Miłość znajdzie cię sama
Dociekliwa, współczująca, świetny słuchacz - Agata Młynarska wiele w życiu przeszła, dlatego doskonale rozumie inne kobiety i ich problemy. W swoim nowym programie dziennikarka nie boi się poruszać tematów trudnych, kobiecych tabu. Sama nieustraszona podróżniczka, która nie znosi zamknięcia, dlatego zaś zamiast spędzać wakacje w domu, wraz z mężem wybrała się w podróż po Europie.
Niedawno wraz z mężem wróciła pani z kilkutygodniowej podróży po Hiszpanii, Francji i Niemczech. Mimo pandemii nie bała się pani jechać?
Agata Młynarska: - Kiedy po trzech miesiącach siedzenia w domu usłyszeliśmy, że granice są otwarte, spakowaliśmy się i wsiedliśmy w samochód. Zobaczyliśmy, że ten świat właściwie się nie zmienił i niczym się nie różni od tego, jaki był przed lockdownem. Jeśli jesteś uważny i respektujesz wszystkie zasady bezpieczeństwa, unikasz tłumów, to dlaczego masz siedzieć w domu? Nie żałujemy. Zobaczyliśmy cudowne miejsca i zakątki, w których w normalnych warunkach jest tłok. Zaglądaliśmy do miast, w których wszyscy witali nas z otwartymi rękami. Z ludźmi, których spotykaliśmy po drodze, wymienialiśmy się doświadczeniami. Pracuję z mężem zdalnie, więc jedyne czego potrzebowaliśmy, to dostęp do internetu. Odbyliśmy studencką podróż, jak za dawnych czasów. Nasza wycieczka nie była obciążająca finansowo, często jeździliśmy lokalnymi drogami, zatrzymywaliśmy się w małych miejscowościach.
Czego nauczyła panią ta podróż?
- Z mężem poznaliśmy się w dojrzałym życiu, mieliśmy za sobą rozwody i czas samotności. W Warszawie człowiek funkcjonuje według rutyny codzienności - zakupy, praca, dom. Powoli się do tego przyzwyczaja i coraz mniej dostrzega siebie. Nie dlatego, że nie chce, tylko dlatego, że życie samo wpędza nas w rutynę. Gdy wyrusza się razem w podróż, trzeba stanowić jedną drużynę - dużo się rozmawia, czasem dużo milczy, mnóstwo rzeczy się wspomina, poznaje, omawia. My nie mieliśmy wcześniej takiej okazji, dlatego chcieliśmy podarować sobie taki czas w naszym małżeństwie, które bardzo cenimy.
Od września w TVN Style prowadzi pani w nowy program "Kobiety bez tabu". Sądzi pani, że kobiety w Polsce są gotowe by rozmawiać na tematy trudne i intymne?
- Kobiety zawsze były gotowe do tego, by między sobą rozmawiać, wspierać się i w ten sposób przekazywać sobie wiedzę o życiu. Współczesne kobiety stawiają ekspertom wymagania i chcą dostać jak najbardziej profesjonalne porady i informacje. Problem leży w tym, że opinia publiczna nie zawsze jest na to gotowa.
***Zobacz także***
Co należy do zadań dziennikarzy prowadzących program o tak intymnej tematyce?
- Dziennikarze i eksperci, którzy wypowiadają się w programach zawsze muszą mieć świadomość, że poruszają się w tematyce, która może być bardzo wrażliwa dla kogoś, kogo dany problem bezpośrednio dotyczy. To determinuje sposób, w jaki prowadzi się rozmowę. Jest bardzo wiele tematów, które nie są atrakcyjne, ale naznaczone codziennością wielu kobiet.
"Kobiety bez tabu" nie jest pani pierwszym program poruszającym tematy tabu. Czuje pani w sobie potrzebę uświadamiania i edukowania społeczeństwa?
- Takiej potrzeby zupełnie nie czuję, ale wynika to z mojego zawodu. Zadaniem dziennikarzy jest poruszanie spraw, które są ważne, niedopowiedziane lub niewystarczająco omówione, kontrowersyjne, trudne. Prezentowane materiały powinny dawać widzom możliwość znalezienia odpowiedzi na ważne dla nich pytania, obalać mity i rozwiewać tabu, dawać nadzieję, że ich też może spotkać coś dobrego.
Pani poruszała te trudne tematy w rozmowach z własnymi dziećmi?
- Moje dzieci są już dorosłe. Rozmawiałam z nimi zawsze i na każde tematy. Uważam, że nie istnieją tematy tabu. Należy jednak umiejętnie wybierać sposoby, w jaki rozmawiamy na te tematy. Ważne jest, żeby o trudnych sprawach mówić stosownie do sytuacji. Jeżeli są to dzieci, omawiany problem musi być przedstawiony w taki sposób, by ich nie przestraszyć, ale czegoś ich o tym świecie nauczyć i przygotować na to, co je może w życiu spotkać.
***Zobacz także***
Pani dzieci są już dorosłe i wychowują własne potomstwo. Myśli Pani, że jest pani dobrą babcią?
- O to trzeba zapytać moje dzieci, ale jeżeli wnuki z krzykiem szczęścia wpadają do mojego domu i piszą do mnie SMS-y, że nie mogą się doczekać, kiedy się ze mną zobaczą, to chyba znak, że jestem dobrą babcią (uśmiech - przyp. red.). Doświadczyłam przyjemności bycia mamą dwóch wspaniałych synów, superchłopaków. Potem miałam wielkie szczęście pomóc dorastać dwóm dziewczynkom z domu dziecka, a teraz obserwuję, jak dorastają ich dzieci. W rodzinie mamy dużo dziewczynek i to jest wspaniałe. Sylwia, moja córeczka z domu dziecka, rok temu urodziła córkę. Mój brat ma dwie córki w wieku podobnym do moich wnuczek. Mamy tutaj dziewczyński raj!
Brała pani ślub trzykrotnie, ale dopiero w tym ostatnim związku widać, że jest pani w pełni szczęśliwa. Jak szukać miłości w dzisiejszych czasach?
- Każde czasy są trudne i łatwe zarazem. Najważniejsze jest, żeby skupić się na tym, co nas rozwija i by nie gonić za szczęściem, które wymyślają nam media, rodzice, przyjaciele, praca. Ważne, żeby usłyszeć własny, wewnętrzny głos i go słuchać. Czasem ten głos powoduje, że popełniamy błędy, ale mimo tego niezwykle cenna jest świadomość, że robisz coś, co jest zgodne z tobą. Tego życzyłabym wszystkim ludziom. Żeby nie szukali miłości na siłę, bo ona sama ich znajdzie. Ja nigdy nie szukałam. Należy słuchać siebie i iść za swoim głosem wewnętrznym. Jeżeli czujesz, że to nie jest praca dla ciebie, nie bój się ją zmienić. Jeśli chcesz jeszcze studiować, podejmij ten wysiłek. Jeśli chcesz wyjechać za granicę, nie bój się, uda ci się!
Rozmawiała: Barbara Skrodzka / AKPA
***Zobacz także***