Zofia Czerwińska pod koniec życia przyznała, że przez lata udawała szczęśliwą
Zofia Czerwińska to aktorka, którą widzowie kojarzą z takich hitów, jak "Miś", "Brunet wieczorową porą", "Och, Karol", "Czterdziestolatek" czy "Alternatywy 4". Przez całe życie uchodziła za osobę niezwykle pogodną i otwartą. Jak rozwijała się je kariera? Jaka była naprawdę?
"Dziwię się tej mojej popularności. Ja sama w życiu bym nie poszła na spotkanie ze sobą" - śmiała się Zofia Czerwińska. Znaliśmy ją jako kobietę, która zawsze żartuje, ze wszystkiego: własnej urody, talentu, pracy, mężczyzn, miłości. Ale kiedyś wyznała, że to maska, by nie dać się rozpaczy.
Urodziła się 19 marca 1933 r. w Poznaniu. Ojciec po studiach medycznych w Zurychu był lekarzem zespołu operowego i baletu. Bycie artystką było jej pisane w genach: siostra jej babci była słynną rosyjską śpiewaczką, trzy siostry mamy - baletnicami, występowały w światowej sławy zespole Feliksa Parnella. Od dziecka najbardziej lubiła bawić się w teatr.
Po skończeniu szkoły teatralnej w Krakowie, trafiła do Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. To właśnie tam - 22 grudnia 1957 roku - zadebiutowała na scenie w roli Maryny w "Weselu". Potem trzy sezony grała w teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Następnie trafiła do teatru Syrena w Warszawie.
W filmie zadebiutowała w "Pokoleniu" Andrzeja Wajdy. Występ w debiucie przyszłego laureata Oscara zawdzięcza wstawiennictwu... Romana Polańskiego. "On mi tę rolę wykombinował. Wkręcił mnie, bo Romek to był niezły wkrętek, umiał się wcisnąć dosłownie wszędzie"- Czerwińska przyznała w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Lubiła pracować ze Stanisławem Bareją. Widzowie oglądali ją w "Brunecie wieczorową porą" i kultowym "Misiu", w którym jej bohaterka mówi do granej przez Stanisława Tyma postaci: "A Irusia będzie teraz całować oczka Misia-Rysia", po czym daje mu w twarz.
W serialu "Alternatywy 4" przypadła jej w udziale rola żony Balcerka (Witold Pyrkosz). Widownia kojarzyła ją również z roli w "Czterdziestolatku". Jak wspominała aktorka, reżyser Jerzy Gruza powiedział jej przed rozpoczęciem zdjęć, że "to taki drobiazg, że aż nie wypada proponować".
Mówiono o niej, że jest właśnie mistrzynią drugiego planu - zagrała na przykład matkę tytułowego bohatera w komedii "Och, Karol". Często jednak jej kreacje zapadały w pamięć nie mniej niż pierwszoplanowe postaci.
"Często tak mam, że wpadam gdzieś na chwilę, a zostaję na dłużej. Jak przyszłam do 'Plebanii' na dwa dni zdjęciowe, to zostałam na trzy lata. Jako listonoszka, co to miała tylko wejść do księdza proboszcza i powiedzieć: 'Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus'" - pamięta Czerwińska.
Od 2008 roku Czerwińska grała również w "Świecie według Kiepskich". Można było ją też oglądać w "Pierwszej miłości".
Choć uchodziła za osobę niezwykle pogodną i otwartą, w jednym z wywiadów przyznała, że to pozory. "To jest maska, taki przybrałam sposób bycia, żeby się uśmiechać, jak ktoś patrzy" - powiedziała.
"Uśmiecham się, żartuję, ale w środku mnie dzieje się wielki dramat" - wyznała kilka lat przed śmiercią dziennikarzowi "Gazety Wrocławskiej".
Zofia Czerwińska nie kryła, że potwornie boi się starości. Pod koniec życia nie wstydziła się nawet swojego wieku. "Nie chodzi o to, że starość przyszła szybko i nagle. Chodzi o to, że jest i że może być już tylko gorzej. To jest wielka rozpacz i nikt mi nie przetłumaczy, że jest inaczej. Ja owszem: chodzę, pracuję, lubię niektórych ludzi, kocham zwierzęta, ale we mnie jest wielki smutek" - stwierdziła w wywiadzie.
Uważała, że nic jej w życiu nie wyszło. "Mam o sobie nie najwyższe mniemanie. O człowieku lepsze niż o aktorce. Chciałabym, kiedy ludzie będą mnie wspominać, żeby nie gadali, że to była taka czy inna aktorka, tylko że to był fajny, porządny człowiek" - mówiła.
Zofia Czerwińska słynęła z dowcipnych powiedzonek, a jednym z jej ulubionych było: "Z mężczyznami jest trochę jak z telefonem - albo pomyłka, albo zajęty". Faktem jest, że nie miała szczęścia w miłości.
"Kiedyś wydawało mi się, że miałam szczęście, bo poznawałam wspaniałych mężczyzn, którzy bardzo do mnie lgnęli. Ale byli to mężczyźni zabawowi. I tak się przez całe to swoje życie wybawiłam, że w końcu zostałam sama" - żaliła się w wywiadzie.
Samotność była dla aktorki równie przerażająca jak starość. "Nigdy nie sądziłam, że przytrafi mi się i samotność, i starość. Nie myślę o umieraniu. Tego się nie boję. Przeraża mnie tylko samotna starość" - wyznała.
Zofia Czerwińska odeszła 13 marca 2019 roku po operacji kręgosłupa przeprowadzonej na jej żądanie, choć lekarze ją jej odradzali. Miała 85 lat. Zgodnie z życzeniem aktorki, na pogrzebie została wykonana piosenka Franka Sinatry "My Way" (posłuchaj), a urna była różowa.