Reklama

"Zmierzch": Tej serii nie wolno wskrzeszać. Lepiej o niej zapomnieć

W tym roku minęło 15 lat, odkąd mieliśmy możliwość zobaczyć pierwszą część zekranizowanych powieści Stephanie Meyer. W 2008 roku świat zwariował na punkcie nastoletniej Belli i wampira Edwarda. Co myślimy o nim teraz? Jak starzeje się "Zmierzch" i czy warto do niego wracać?

Zapewne większość czytelników pamięta "Zmierzch" jako największą zajawkę nastolatek i wojnę pomiędzy fankami wampira Edwarda i wilkołaka Jacoba. Jednak tamte nastolatki już zdążyły dorosnąć, a nowe pokolenie już nie pamięta szału, jaki wywołały ekranizacje powieści Stephanie Meyer. Czy w takim razie warto jest im pokazywać miłosne perypetie niezdecydowanej Belli? Osobiście uważam, że nie. Oto powody. 

Mgliste Forks i mgliste postacie

Filmowa Bella (w tej roli Kristen Stewart) jest raczej niemrawą nastolatką. Ma jasną karnację, brązowe włosy i zero koordynacji ruchowej. Jej niezdarność jest na każdym kroku podkreślana, często ma też kłopoty z tego powodu.  

Reklama

Przeprowadza się do swojego ojca, szeryfa, który mieszka w sennym Forks. Miasteczko wyróżnia się beznadziejną pogodą, która przyciąga różne wyjątkowe stworzenia, ale do tego jeszcze wrócimy. W mieście niewiele się dzieje. Co w takim razie robi Bella? W sumie nie wiemy. Filmowa bohaterka nie ma zainteresowań, unika kontaktów z ludźmi i sprawie wrażenie "pick me girl". W przeciwieństwie do swoich rówieśniczek nie maluje się, nie stroi, ale na pewno używa truskawkowego szamponu do włosów (ach, te istotne detale w powieściach). 

No dobrze, skoro miasteczko jest nudne, bohaterka nijaka, to myślicie: "no przecież coś musi tam być, czym interesują się wszyscy". A i owszem. W szkole przedstawiona jest jej rodzina Cullenów — piątka rodzeństwa o nieprawdopodobnie jasnej karnacji i nieziemskiej urodzie, znikająca z miasta, gdy tylko pojawia się słońce. Jak się okazuje, są mocno patchworkową rodziną, bo każde z nich jest adoptowane, a żeby dodać więcej smaku, randkują między sobą. Ciekawa koncepcja, prawda?

Bella jest bardzo zafascynowana Edwardem Cullenem (Robert Pattinson), pragnie zbliżyć się do niego i rozpoczyna śledztwo mające wyjaśnić, kim chłopak jest naprawdę. Szybko się okazuje, że dziewczynie wpadł w oko wampir. Oczywiście romans przysparza wielu problemów obu postaciom oraz ich rodzinom. Kłopoty te ciągną się aż przez pięć filmów. 

Pomimo takiej ilości filmów, naprawdę niewiele wiemy o głównych bohaterach powieści. Jedyne, co ich definiuje to miłość pomiędzy nimi i różne rozterki typowo związkowe. Co działo się z nimi przed ich spotkaniem? Jakie są ich zainteresowania? Ze szczątkowych informacji możemy dowiedzieć się, że Edward gra nieco na fortepianie i potrafi cytować “Romea i Julię" z pamięci. Co Bella robi w wolnym czasie? Tego się nie dowiadujemy. 

Wampiry według "Zmierzchu", czyli jak z bestii zrobić maskotkę

Starsze pokolenie zapewne pamięta klasyczne przedstawienie wampirów takich jak Nosferatu lub Dracula, a młodsze zapewne widziało "Co robimy w ukryciu" i zna przygody Viago, Deacona i Vladislava. Patrząc po tych postaciach od razu wiemy, z czym mamy do czynienia, czuć napięcie i niepokój. Istota ludzka zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z doskonałym drapieżnikiem wyposażonym w kły, przerażające szpony i pewną dozę magii. Czym mogą pochwalić się wampiry ze Zmierzchu? 

Błyszczą się. Tak, groźna bestia, zagrożenie dla ludzkości, w słońcu wygląda jak obsypana brokatem choinka lub gwiazda czerwonego dywanu, która użyła zbyt dużo rozświetlacza. Niby Edward tłumaczy, że wygląd ma na celu zwabiać ofiary, ale trudno mi wyobrazić sobie ofiarę, która pomyśli "o tak, ten gość fajnie świeci, podejdę do niego i nadstawię szyję. Dawaj, gryź."  Raczej też nie działa na pumy i łanie, na które poluje wampir, powołując się na dietę "wege".  

Edward i jego rodzina potrafi też szybko biegać oraz wspinać się, ale w starciu z wilkołakami, takie umiejętności raczej tylko wyrównują szanse, zamiast je zwiększać.  Wydaje się, że jedyną przewagą, jaką posiadają nasze blade twarze, to losowo otrzymywane umiejętności parapsychiczne: Edward czyta w myślach, jego przyrodnia siostra widzi przyszłość (ale też nie bardzo dokładnie, bo przecież przyszłość jest zmienna), a Bella po przemianie jest Tarczą, czyli takim Jokerem wśród wampirów, bo niweluje moce wszystkich innych, nawet bardzo starych i bardzo potężnych krwiopijców. 

Bardzo złe wzorce

Filmowa seria "Zmierzch" jest kopalnią negatywnych wzorców, które po dłuższym rozpatrywaniu są wręcz toksyczne. Zacznijmy może od różnicy wieku: Bella na początku romansu ma zaledwie 17 lat. Jej wybranek ma 17 lat, ale jak to sam ujął "od pewnego czasu". Urodził się w 1901 roku, a w 1918 roku był bliski śmierci z powodu hiszpanki, ale wtedy uratował go jego przyszywany ojciec, Carlisle (Peter Facinelli).  

Różnica wieku jest kolosalna, choć autorka książki utrzymuje, że wampiry po pierwszej śmierci nie starzeją się z wyglądu ani mentalnie. W takiej sytuacji nie wiem już, co jest gorsze. Stulatek o mentalności siedemnastolatka czy nastolatek o umyśle stulatka? 

Możliwe, że z powodu różnicy wieku Edward przejawia nadopiekuńcze lub wręcz zaborcze zachowania. Oczywiście, nie ma nic złego w wykazywaniu się troską, ale jednym z większych problemów filmu jest zbytnie romantyzowanie skrajności. Dodatkowo, jedną z podstaw tej relacji jest strach: przed samotnością, starzeniem, nagłą śmiercią. Edward za wszelką cenę stara się chronić Bellę (na przykład po nocach zabija pająki w jej pokoju, żeby jej nie pogryzły).

Bella jest przedstawiona jako niezdara, która ciągle potrzebuje silnego męskiego ramienia, wspierającego ją. W czasach, kiedy stawia się mocny akcent na niezależność, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach i samoświadomość, Bella staje w całkowitej opozycji do tych wartości. Ojciec, Edward czy przyjaciel Jacob (Taylor Lautner) zawsze pobiegną, by uratować ją z sytuacji, w którą sama się wpakowała. 

Ale to nie jest jeszcze najgorsze! Stephanie Meyer wymyśliła pewien mechanizm "przeznaczenia", który działa wśród wilków i nazywa to "wpojeniem". Nie jest to bardzo niepokojące, dopóki dotyczy osób dorosłych lub w podobnym wieku. W tej historii polega to na tym, że członek wilczej sfory zaczyna postrzegać inną istotę jako centrum swojego wszechświata, jedyną rzecz trzymającą go przy życiu. Po wpojeniu wilkołak jest wręcz zmuszony do dostosowywania się do potrzeb tej osoby, do chronienia jej, dbania by była szczęśliwa, w przypadku śmierci wilkołak będzie odczuwał niewyobrażalny ból. 

Z takim wpojeniem mamy do czynienia pomiędzy Jacobem, przyjacielem i potencjalnym partnerem Belii, a... nowo narodzoną córką Belli. Dorosły wilkołak "wpaja" sobie noworodka, który jest dzieckiem jej przyjaciółki. W filmowej wersji możemy zobaczyć też wizję siostry Edwarda, w której Jacob i córka głównych bohaterów są razem, w ewidentnie romantycznej relacji. 

Prawdziwy horror

Za każdym razem, gdy widziałam w "Zmierzch" w kategorii horror, bardzo się śmiałam. Co w tym strasznego? Błyszczące wampiry, wilkołaki o aparycji owczarka? Po latach dotarło do mnie, że owszem, jest to groza dla jednej, konkretnej postaci

Historia romansu Belli i Edwarda jest zdecydowanie horrorem dla rodziców, szczególnie dla Charliego (Billy Burke), ojca dziewczyny. Postawmy się przez chwilę na jego miejscu. 

Jesteś rozwodnikiem, twoja żona zabrała córkę i wyjechała daleko, na drugi koniec kraju. Gdy córka ma 17 lat, postanawia przeprowadzić się do Ciebie, cieszysz się, starasz się przygotować dom na jej przyjazd, ale trochę nie wiesz, jak działają obecne nastolatki. Ale to nic, będziesz miał jedyną córkę obok siebie - na pewno będzie dobrze. 

Bella jest cicha i niezbyt chętna do dzielenia się tym, co dzieje się w jej życiu, nie mówi o szkole czy przyjaciołach. W końcu jednak dowiadujesz się, że zaczęła spotykać się z chłopakiem z bogatej rodziny, która jest niby znana w mieście, ale jednocześnie bardzo tajemnicza. Wszyscy mają jasną karnację, a dzieci randkują wewnątrz rodziny. Ale starasz się być dobrym ojcem i nie ograniczać dziewczyny. W jednej chwili wszystko się zmienia. 

Bella wpada do domu, pakuje się, rzuca ci w twarz te same słowa, których użyła jej matka, wyprowadzając się i znika z domu. Po paru dniach dostajesz informację, że córka jest w szpitalu, odwiedzasz ją, obok stoi jej dziwaczny chłopak, a ona wciska ci historię o upadku ze schodów. 

Później podobno zrywają, a dziewczyna popada w wielomiesięczną depresję i nie masz pojęcia jak jej pomóc, zachęcasz ją do kontaktu z dawnym przyjacielem z dzieciństwa. Niby wszystko zaczyna się układać, ale Bella ponownie znika, tym razem wracając ze swoim dziwnym chłopakiem.  

W kolejnych częściach przechodzimy przez zbyt szybki ślub, dziwną chorobę, po której twoja córka upodabnia się do swojej nowej rodziny. Znikąd pojawia się adoptowana córka, teraz twoja wnuczka, która rośnie w zastraszającym tempie, ale masz zakaz zadawania pytań. 

Takich sytuacji na przestrzeni pięciu filmów można mnożyć i z jednej strony Charlie stara się jak może, by Bella czuła się komfortowo, a z drugiej nie ma pojęcia, co ma robić. Związek z Edwardem wydaje się być najgorszym koszmarem każdego rodzica.

Czy warto wracać do "Zmierzchu"?

Obecnie trwają prace nad przywróceniem "Zmierzchu" tym razem jako serialu, z nową obsadą. Taka produkcja miałaby sens pod pewnymi warunkami: usunięcie szkodliwych wątków i bardziej ekspresyjna gra aktorska. Kristen Stewart i Robert Pattinson raczej nie dali z siebie wszystkiego na planie filmów, a odczuwanie emocji niektórych scen jest mocno zaburzone ze względu na nijakość aktorów. 

Poważne zmiany w scenariuszu są konieczne, by seria nie ukazywała toksycznych wzorców zachowań oraz by historia była bardziej przystępna dla nowego pokolenia, które ma całkowicie inne standardy niż nastolatki w 2010 roku. Ale czy wtedy dalej będzie to “Zmierzch"? 

Może jednak pora pozwolić odejść Belli i Edwardowi w zapomnienie, a na ich miejscu umieścić historię o zdrowych relacjach, która nie będzie wychowawczym horrorem. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zmierzch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama