"Zmieniły się moje priorytety"
Wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim. Choć powrót sprawił jej radość, Katarzyna Bujakiewicz ("Listy do M.") nie ukrywa, że najważniejsza jest dla niej córeczka Ola.
- Zmieniły się moje życiowe priorytety - mówi aktorka, którą możemy oglądać w komedii "Listy do M".
Większość kobiet twierdzi, że macierzyństwo je zmieniło. panią również?
- Urodziłam Olę jako dojrzała kobieta, więc trudno mówić o radykalnych zmianach. Na pewno nie poznawałam siebie przez pierwsze pół roku. Stałam się matką-kwoką, chroniącą swoje dziecko. Nie chciałam nikogo do małej dopuszczać.
Ola skończyła w sierpniu rok. W co najchętniej bawi się pani córeczka?
- Nie ma swojej ulubionej zabawki. Lubi piaskownicę. A kiedy jest ze mną w kuchni, w ruch idą garnki (śmiech). Uwielbia też zabawy z naszą suką Oxą.
Żyją w symbiozie?
- Kochają się. Razem spędzają czas na psim posłaniu. Żartujemy, że łóżeczko dla dziecka jest zbędne. Baliśmy się nawet, że Ola pomyśli, że jest psem i zacznie szczekać zamiast mówić (śmiech).
Czym ostatnio córka panią zaskoczyła?
- Tym, że powiedziała słowo "koń".
Czyżby widziała niedawno konika?
- Mieszkamy w Poznaniu i często chodzimy z córką na spacery do Centrum Wyszkolenia Jeździeckiego. Chrzestna Oli bardzo dobrze jeździ konno, jest byłą zawodniczką i wprowadza ją w tajniki jazdy konnej.
Chrzestna z pewnością zadba o to, żeby Ola poszła w jej ślady?
- Myślę, że najpierw tatuś wsadzi ją na snowboard (śmiech).
Pani też pobierała u niego lekcje jazdy.
- Mój partner Piotr jest profesjonalnym trenerem, jednym z pierwszych w Polsce snowboardzistów.
Jest pani również zapaloną narciarką. Snowboard stał się konkurencją dla nart?
- Zdarza się, że dojeżdżam do pewnego miejsca na nartach i przesiadam na deskę. Lubię jeździć w Austrii, gdzie są świetnie przygotowane stoki.
Czy przy okazji zagranicznych wojaży lubi ani buszować po sklepach?
- Zakupy to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę. Kupowanie ciuchów to w moim przypadku konieczność. Nie lubię się stroić, odpowiada mi styl sportowy.
To nie zobaczymy pani na sylwestrowym balu w wieczorowej sukni?
- Nienawidzę sylwestra i wszystkiego, co się z nim wiąże. Zwłaszcza petard!
A na jaką okoliczność mogłaby pani otworzyć z hukiem szampana?
- Bąbelki mi nie służą. Wolę wino. Jestem domatorką - kominek, cisza, pies leżący u nóg.
A marzenia do realizacji?
- Mały niebieski domek, który sobie upatrzyłam. Jest do kupienia, ale jeszcze nie nadszedł jego czas (śmiech).
Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!