Reklama

Zmęczony sztampowymi akcyjniakami? Oto filmy, które odmienią Twoje postrzeganie gatunku

Akcyjniaków w telewizji i na platformach streamingowych jest co niemiara. Znaczna część z nich nie ma za grosz kreatywności, a niedostatki techniczne próbuje zamaskować szalonym montażem lub udziałem gwiazd na drugim lub trzecim planie. W ostatnich latach pojawiło się jednak kilka perełek, które zaraz stały się klasykami gatunku. Oto najlepsze filmy akcji, które miały swe premiery w 2014 roku lub później. Oferują one o wiele więcej niż tylko wybuchy. Żeby nie było — wybuchów nie zabrakło.

"Mad Max: Na drodze gniewu"

George Miller planował realizację czwartego filmu z serii "Mad Max" od 1987 roku. Projekt wielokrotnie przekładano, a reżyser wszedł na plan dopiero w lipcu 2012 roku Po sześciu miesiącach zdjęć i dokrętkach z listopada 2013 roku twórcy mieli 480 godzin materiału, który musieli skondensować do dwóch godzin. Wybrali to, co najlepsze, tworząc kino totalne, trzymające na skraju fotela od pierwszej do ostatniej sekundy.

"Mad Max: Na drodze gniewu" to triumf filmowego rzemiosła i praktycznych efektów specjalnych. Działa tutaj dosłownie wszystko. Produkcja, która powinna co jakiś czas wracać do kin — bo jeśli ją oglądać, to tylko na dużym ekranie. 

Reklama

"John Wick" (seria)

Michael Bay ma jedną zasadę — jakikolwiek kataklizm nie spadałby na Ziemię i bohaterów, nigdy, ale to nigdy, nie zabijaj zwierzaka. Takie coś zniechęci publiczność. David Leitch i Chad Stahelski powiedzieli: sprawdzam. Swój film zaczynają od śmierci uroczego szczeniaczka, zabitego przez jednego z bandytów podczas napadu rabunkowego. Pech napastników polega na tym, że właścicielem zwierzaka był John Wick (Keanu Reeves) - emerytowany zabójca, legenda swojego fachu. Piesek był natomiast prezentem od jego zmarłej żony. Wickowi pozostaje tylko zemsta.

Na przestrzeni czterech filmów poznajemy nie tylko historię protagonisty, ale też cały świat zabójców z ich zasadami, radą najwyższą i walutą. Twórcy świetnie budują go na przestrzeni kolejnych produkcji, a jednocześnie zaskakują kreatywnością w kolejnych strzelaninach i walkach wręcz. Ukoronowanie orgii przemocy stanowi czwarta część, w której wrażenie robi każda sekwencja, a przy morderczym wejściu po paryskich schodach Montmartre zmęczenie bohatera udziela się wręcz widzom.  Dodajmy do tego liczne nawiązania do klasyki i gościnne występy gwiazd kina kopanego. Seria "John Wick" to skarbiec dla fanów filmów akcji. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

"Top Gun: Maverick"

Niektórzy mówią, że to film, który uratował kino. Pierwszy ogromny hit po zapaści lat 2020-21. Kto się podjął misji uratowania kinematografii? Oczywiście Tom Cruise, który osobiście czuwał nad tym, by technicznej stronie dzieła nie można było absolutnie nic zarzucić, a widz w kinie był jak najbliższy doświadczenia prędkości lecących myśliwców. Kto mógł przypuszczać, że to wszystko stanie się za sprawą sequela filmu sprzed ponad trzech dekad, na który w pewnym momencie tak naprawdę nikt nie czekał. 

"Jeden gniewny człowiek"

Niespodziewanie okazało się, że remake francuskiego średniaka pod tytułem "Konwojent" stał się jednym z najlepszych sensacyjniaków ostatnich lat. Guy Ritchie dał nam gorzkie kino zemsty, pozbawione ironii typowej dla brytyjskiego reżysera. "Jeden gniewny człowiek" to brutalne kino zemsty, w którym nie ma miejsca na wahanie lub zaufanie. Końcowa strzelanina pozostaje w głowie na długo, podobnie jak pozbawiony litości wyraz twarzy bohatera Jasona Stathama i główny motyw muzyczny autorstwa Chrisa Bensteada.

"The Raid 2: Infiltracja"

Pierwszy "The Raid" z 2012 roku prezentował bardzo prostą fabułę. Grupa policjantów wchodzi do budynku pełnego bandytów. Wkrótce zostają odcięci, a ich skład przetrzebiony. Pozostała przy życiu piątka stwierdza, że nie ma szans się wydostać, może więc tylko przeć w górę, aż do loftu, w którym ukrywa się szef wszystkich szefów. Po drodze walczą wszystkim, co wpadnie im w ręce. 

W kontynuacji dochodzi nieco więcej fabuły, niestety, mającej niewiele sensu. Jednak nie oszukujmy się, że ktoś przyszedł tu dla historii. Choreografia jest równie pomysłowa, co w części pierwszej, kości są łamane, przeciwnicy liczeni są w dziesiątkach, bohater walczy wszystkim, co może zadać obrażenia, a każdy cios boli przez długi czas. 

"Mission: Impossible — Fallout"

Jakiś czas temu żartowano, że Tom Cruise nie cofnie się przed niczym, by uczynić serię "Mission: Impossible" atrakcyjną dla widza. Pokaz "Fallouta" był momentem, w którym dowcip stał się rzeczywistością. Gdy aktor kurczowo trzymał się startującego samolotu, stało się jasne, że podobnie jak dla jego bohatera, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. A to była dopiero pierwsza scena filmu. 

Później dostajemy między innymi świetną walkę w łazience. I dopakowanego do granic Henry'ego Cavilla z uroczym wąsem, który w kluczowym momencie dosłownie "przeładowuje" sobie bicepsy. Dorosły chłop ze mnie, a podczas seansu bawiłem się jak dziecko. 

"Baby Driver"

W filmie "Baby Driver" samochodowe pościgi oraz zabawa w gangsterkę płyną w rytmie piosenek, w które namiętnie wsłuchuje się główny bohater. Reżyser Edgar Wright nie ogranicza się do prostych nawiązań do "Kierowcy" Waltera Hilla, nie powiela też pomysłów przedstawionych przez Nicolasa Windinga Refna w "Drive". Zamiast tego bawi się oczekiwaniami widza i gatunkami, serwując z jednej strony autorskie kino uzdolnionego kinofila, z drugiej wzorcowe film rozrywkowy, technicznie dopracowany i wypełniony pełnokrwistymi postaciami. No i ta muzyka...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy