Reklama

Zmarła Stefania Grodzieńska

Pisarka, aktorka estradowa, tancerka Stefania Grodzieńska zmarła w środę rano w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Artystka miała 96 lat.

Grodzieńska urodziła się 2 września 1914 roku w Łodzi. Jako dziecko mieszkała w Moskwie, potem wyjechała wraz z rodziną do Berlina. Uczęszczała tam do szkoły baletowej; tańca uczyła się także w Łodzi.

Do Warszawy - miasta, z którym jak deklarowała czuła się najbardziej związana - Grodzieńska przyjechała w 1933 roku. Znalazła pracę w teatrzyku Cyganeria, tańczyła też w Teatrze Kameralnym, w końcu Fryderyk Jarosy zaangażował ją do zespołu Cyrulika Warszawskiego. Podczas pracy nad programem "Słońce" w Cyruliku w roku 1937 Grodzieńska poznała satyryka i komediopisarza Jerzego Jurandota - swojego przyszłego męża. Byli razem przez 42 lata, aż do jego śmierci.

Reklama

Okupację Jurandotowie przeżyli w Warszawie, wyzwolenie zastało ich w Lublinie, gdzie Stefania Grodzieńska została pierwszą po wojnie spikerką polskiego radia. Pierwsze powojenne lata spędzili w Łodzi, gdzie rozpoczął pracę Teatr Syrena, który potem przeniósł się do Warszawy.

W roku 1945 Stefania Grodzieńska zaczęła pisywać felietony, m.in. do "Szpilek". Grodzieńska jest autorką wielu monologów i skeczy, które pisała samodzielnie, bądź z mężem, Jerzym Jurandotem. Ich teksty wykonywali znakomici ludzie estrady, jak Hanka Bielicka, Adolf Dymsza, Alina Janowska, Kalina Jędrusik, Bogumił Kobiela czy Irena Kwiatkowska.

Jednymi z najbardziej znanych tekstów autorki są m.in. skecze z cyklu "Mąż i żona" (w radiowej interpretacji Magdaleny Zawadzkiej i Wiktora Zborowskiego).

Przez kilkanaście lat Stefania Grodzieńska pracowała też w redakcji rozrywki TVP. Artystka jest również współautorką scenariuszy filmowych m.in. "Deszczowego lipca" (1957, reż. Leonard Buczkowski) i "Sprawy do załatwienia" (1953, reż. Jan Rybkowski, Jan Fethke).

Jej hobby były wycieczki górskie - szczególnie lubiła wysokie, skaliste Tatry. Przez lata należała nawet do ekipy wspinaczkowej.

Po śmierci męża w 1979 roku zarzuciła na dłuższy twórczość kabaretową, skupiając się na pisaniu wspomnień. Do pisania felietonów powróciła - z dużym powodzeniem - w latach dziewięćdziesiątych. Napisała kilkanaście zbiorów felietonów takich jak "Dzionek satyryka", "Jestem niepoważna", "Brzydki ogród", "Felietony i humoreski", "Plagi i plażki", "Rozmówki" oraz książki "Urodził go Niebieski Ptak", "Wyznania chałturzystki", "Już nic nie muszę".

Felietony, homoreski, skecze

W 2008 roku ukazała się książka Grodzieńskiej "Kłania się PRL" - dokonany przez Marcina Szczygielskiego wybór satyrycznych tekstów Stefanii Grodzieńskiej. W krótkich historyjkach i wspomnieniach, językiem przedwojennej inteligentki, wtłoczonej w świat rządzony przez proletariat, sportretowała z wielkim humorem obraz polskiej siermiężnej codzienności sprzed kilkudziesięciu lat.

"Naprawdę myślisz, że kogoś to jeszcze dziś może zainteresować?" - pytała Grodzieńska Szczygielskiego, kiedy powstał pomysł wydania jej felietonów w zbiorze "Kłania się PRL".

"Oczywiście, że tak! Ale czy 'zainteresowanie' jest właściwym słowem, określającym uczucia towarzyszące lekturze felietonów, humoresek i skeczy Stefanii z lat 40., 50. i 60.? Tak, ale nie tylko. Dla mnie ta lektura to dobry humor i wzruszenie, nostalgia, a czasem i serdeczny śmiech. To słodko-korzenny zapach pożółkłych kartek książek, które podbierałem z półek rodziców i pochłaniałem w dzieciństwie bez umiaru. To świadectwo istnienia, zapis krótkiej, dziwacznej epoki, która trwała w naszym kraju przez kilka dziesięcioleci, a teraz nieuchronnie, coraz szybciej odchodzi w niepamięć" - napisał Szczygielski we wstępie do książki.

Po śmierci Grodzieńskiej powiedział: - Była w moim życiu obecna od bardzo wczesnych lat - jej książki były u nas w domu. Jeżeli kiedykolwiek w moim życiu był ktoś o kim marzyłem, by go poznać, to była to właśnie Stefania - wspomniał.

Z Grodzieńską - jak zaznaczył - zetknął się przez przypadek. - Ta znajomość, bardzo bliska chwilami, sama się narodziła (...) Pomimo sporej różnicy wieku przeszliśmy ze sobą "na ty" - zaproponowała to Stefania (...) Mówiła o mnie, że jestem jej przybranym wnukiem, drugim - powiedział Szczygielski.

- Pomimo tego, że kiedy się poznaliśmy była po dziewięćdziesiątce, była bardzo młodą duchem osobą, miała ogromne poczucie humoru i z tym poczuciem humory podchodziła nawet do swoich schorzeń. Kiedy miała kłopoty z chodzeniem, przychodził do niej fizykoterapeuta. Kiedy się nią zajmował, bolało ją to, cierpiała. Ale zawsze się z tego śmiała. Potrafiła z tego wszystkiego się śmiać - podkreślił.

Wspominają Grodzieńską

Stefanię Grodzieńską wspominali po jej śmierci także inni przyjaciele. Wojciech Malajkat przypomniał, że Grodzieńska "była współtwórczynią warszawskiego Teatru Syrena".

- To było jej miejsce i jej męża, Jerzego Jurandota - wyznał aktor.

Jak podkreślił, Stefania Grodzieńska, "wspaniała artystka, która współpracowała ze sławami, m.in. z Kaliną Jędrusik, Bogumiłem Kobielą, Adolfem Dymszą", była jednocześnie "wspaniałym, wielkodusznym człowiekiem".

Z kolei satyryk Michał Ogórek zwrócił uwagę na niezwykłe poczucie humoru Grodzieńskiej. - Miała cudowne poczucie humoru, np. zawsze mówiła, że tylko ona jedna może opowiedzieć wszystko na temat tego, co się działo dawno temu w Polsce, bo ona jedyna to pamięta (...). Była autoironiczna i to było w niej fantastyczne - wspominał.

Jego zdaniem, Grodzieńska łączyła w sobie "ostrość spojrzenia z ciepłem i dobrocią, którą wokół siebie roztaczała".

- Na to ostatnie można było się jednak nabrać. Pamiętam sytuację, kiedy podczas jakiegoś spotkania zwróciłem się do niej z niezwykłą atencją (...). Grodzieńska wówczas miała już ponad 90 lat i chyba potraktowałem ją trochę jak żywe wcielenie historii. Zauważyła to i natychmiast zareagowała: zaczęła raczyć mnie złośliwościami - wspominał Ogórek.

Do najbardziej znanych tekstów Stefanii Grodzieńskiej należą skecze z cyklu "Mąż i żona", w radiowej interpretacji Magdaleny Zawadzkiej i Wiktora Zborowskiego.

- Byłam dumna, że wybrała właśnie mnie - wspominała w środę aktorka.

Zawadzka pamięta, że Stefania Grodzieńska potrafiła - w fantastyczny sposób - podnosić w ludziach ich poczucie wartości. - Zawsze mówiła mi rzeczy, po których czułam się lepiej. A gdy człowiek usłyszy coś tak dobrego od kobiety z ogromnym doświadczeniem życiowym, bardzo podnosi go to na duchu - przyznała aktorka.

- Dla mnie Stefania Grodzieńska była wzorem wspaniałej kobiety. Była to piękna, zgrabna, fantastyczna pani. Miała długie, wspaniałe życie. I przez całe to życie była otoczona serdecznością ludzką - powiedziała Magdalena Zawadzka.

Jako "legendarną postać" określił Grodzieńską inny przyjaciel - Jan Pietrzak. - Dla nas była postacią legendarną, autorytetem, ponieważ wywodziła się ze znakomitych przedwojennych kabaretów; jej styl, wdzięk były nie do podrobienia - powiedział współtwórca kabaretów Hybrydy i Pod Egidą.

W ocenie Pietrzaka, "styl Stefanii Grodzieńskiej był nie do podrobienia - był to styl ludzi ze starej szkoły kabaretów, gdzie było mnóstwo wspaniałych postaci". - Pani Stefania w pierwszych latach swojej pracy w Warszawie otarła się o takie legendy, jak Lola Kitajewicz czy Gwidon Bogucki. To byli jej koledzy z czasów przedwojennych - opowiadał Pietrzak.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: artystka | poczucie humoru | książki | aktorka | zmarła | Stefania Grodzieńska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy