Złote Globy: Niezręczności i docinki
Chociaż większość ceremonii rozdania nagród filmowych z roku na rok traci oglądalność, Złote Globy stanowią wyjątek. Nie jest to jednak zwyczajna ceremonia, podczas której nominowani czekają grzecznie, aż ktoś ich wywoła, a całość przeplatana jest nużącymi wypełniaczami muzycznymi i nieśmiesznymi dowcipami. Podczas rozdania Złotych Globów gwiazdy siedzą przy stolikach, alkohol leje się strumieniami, a prezenterzy i prowadzący pozwalają sobie na dużo odważniejsze docinki niż w wypadku Oscarów czy Emmy.
Złote Globy uznawane są obecnie za drugą najważniejszą nagrodę w amerykańskim przemyśle filmowym i telewizyjnym. Decyzje podjęte przez przyznające je Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej są zawsze szeroko komentowane. Często wskazują faworytów w wyścigu oscarowym (np. "Zjawę" w 2016 roku i "1917" w 2020 roku), są chwalone przez krytyków (główne nagrody dla "The Social Network" w 2011 roku i "Boyhood" w 2015 roku) lub mieszane z błotem (tegoroczne nominacje dla "Balu" i "Emily w Paryżu", wygrana "Bohemian Rhapsody" z 2019 roku).
Znakiem rozpoznawczym Globów są wyraziści prowadzący, często wyprowadzający zgromadzone na gali gwiazdy poza ich strefę komfortu. Prym wiedzie tu brytyjski komik Ricky Gervais, który dotychczas pięciokrotnie przewodził ceremonii. "Jeśli dziś wygracie, nie róbcie politycznej pogadanki. Nie macie prawa pouczać ludzi na żaden temat. Nic nie wiecie o prawdziwym świecie. Większość z was spędziła w szkole mniej czasu niż Greta Thunberg. Jeśli wygracie, to właźcie tu, weźcie swoją małą nagrodę, podziękujcie swojemu agentowi, swojemu bogu i w..., okej?" - mówił podczas zeszłorocznej gali. Żarty Gervaisa nie przypadły wszystkim do gustu. "Lubię zobaczyć Ricky'ego raz na trzy lata, bo przypomina mi to o zrobieniu kolonoskopii" - stwierdził Mel Gibson, jeden z najczęstszych obiektów docinek komika.
Złote Globy słyną także z wszelakich niezręczności i wpadek. Kilkukrotnie zdarzyło się, że zwycięzca nie pojawił się na scenie, bo był akurat w toalecie. Sytuacja ta przytrafiła się Christine Lahti, która w 1998 roku została nagrodzona za najlepszą rolę kobiecą w serialu dramatycznym (za "Szpital dobrej nadziei"). Statuetkę w jej imieniu odebrał producent David E. Kelley. Jednak gdy opuścił on scenę, jego miejsce zajął niespodziewanie Robin Williams, który bawił publiczność do powrotu Lahti. "Spuszczałam właśnie wodę i ktoś powiedział, że wygrałam. Myślałam, że żartują" - mówiła aktorka, z trudem łapiąc oddech. Williams wrócił natomiast na swoje miejsce. Podobno miał on obawiać się, że producenci gali przejdą do przerwy reklamowej, tym samym zabierając Lahti szansę na podziękowania. Zrobił show, aby kupić jej trochę czasu.
Podobną przygodę miała Renee Zellweger, nagrodzona w 2001 roku za główną rolę w komedii "Siostra Betty". Gdy Hugh Grant przeczytał jej nazwisko, rozległy się oklaski, a później zapanowała niezręczna cisza. "Gdzie ona jest? Pod stołem? Renee jest pijana, panie i panowie" - mówił brytyjski aktor, grając na zwłokę. Wkrótce okazało się, że aktorka jest w toalecie. Grant miał już przyjąć nagrodę w jej imieniu, gdy Zellweger udało się wrócić. "O mój boże... Mam szminkę na zębach" - śmiała się aktorka.
Nie bez powodu gala organizowana przez Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej jest nazywana jednym z najbardziej alkoholowych wieczorów w Hollywood. "Najlepsze we wczesnej porze [mojej kategorii] jest to, że teraz mogę pić" mówił w 2004 roku Tim Robbins, odbierając pierwszą nagrodę wieczoru, Złoty Glob za drugoplanową rolę w "Rzece tajemnic".
Z kolei Sandra Bullock przyznała w 2009 roku, że "najwspanialszą rzeczą w tym długim show są darmowe drinki". Policzono, że podczas jednej gali wypija się około 7 500 lampek szampana. Alkohol pojawia się także na scenie. Ricky Gervais zawsze prowadził ceremonię ze szklanką piwa w ręce. Z kolei nagrodzeni często są już po kilku kieliszkach wina, co wpływa na ich mowy dziękczynne. W 2003 roku Jack Nicholson usprawiedliwiał swoją nieskładną wypowiedź zażyciem valium. Natomiast w 2007 roku Sacha Baron Cohen, zamiast dziękować komukolwiek, skupił się na opisywaniu narządów intymnych Kena Davitiana, swojego kolegi z planu "Borata".
Bywały jednak momenty, gdy sytuacja wymykała się nieco spod kontroli. W 2016 roku Channing Tatum i Jonah Hill wręczali nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej w filmie pełnometrażowym. Gwiazdor "Moneyball" i "Wilka z Wall Street" pojawił się na scenie w pluszowej czapce misia i przedstawił się jako niedźwiedź z filmu "Zjawa". Podczas chaotycznej wypowiedzi Hill przyznał, że ma przypinkę "świadomości miodowej", bo, jak wytłumaczył chwilę później, "miodek jest k... pyszny i chciałbym, żeby wszyscy byli tego świadomi". Jego kolejne dowcipy ocenzurowano. Zgromadzone gwiazdy były w większości rozbawione jego występem, kilka czuło się niezręcznie, a niektóre - jak wyraźnie zniesmaczona Jane Fonda - patrzyło na niego ze szczerą pogardą.
Do historii przeszła także wpadka Elizabeth Taylor z 2001 roku. Uznana aktorka miała wręczyć główną nagrodę wieczoru - Złoty Glob za film dramatyczny. Protokół nakazuje, by prezenter wcześniej przedstawił wszystkich nominowanych. Natomiast Taylor otworzyła kopertę i mogła przez pomyłkę od razu ogłosić zwycięzcę. Kilka osób szybko zwróciło jej uwagę. "Co... Nie otwieram tego?" - pytała zagubiona Taylor, gdy obok niej pojawił się prezenter telewizyjny Dick Clark. "Nie traćmy suspensu, w pierwszej kolejności przeczytaj nominowanych" - szepnął do niej spokojnie.
Podczas rozdania Złotych Globów dochodziło także do wzruszających momentów. Jeden z najbardziej poruszających miał miejsce w 1998 roku, podczas wręczania nagrody dla najlepszego aktorka w miniserialu lub filmie telewizyjnym. Wygrał Ving Rhames za rolę w "Donie Kingu - królu boksu". Po krótkiej i emocjonalnej mowie aktor zaprosił na scenę Jacka Lemmona, także nominowanego w tej kategorii. Następnie wręczył mu swoją nagrodę. "Wiedziałem, że Don King miał charakter, ale nie widziałem, że jest szalony" - stwierdził zaskoczony gwiazdor "Dziwnej pary". Zaraz dodał: "To jeden z najmilszych, najsłodszych momentów w moim życiu". Dwa lata później Lemmon zwyciężył w tej samej kategorii za rolę w "Kto sieje wiatr". "W duchu Vinga Rhamesa dam to Jackowi Lemmonowi" - zażartował wtedy.