Że co? Najgorsze przeróbki hollywoodzkich hitów
Gdy pojawia się nowy fenomen filmowy, zaraz znajduje wielu naśladowców i kontynuatorów. O ile grający według hollywoodzkich reguł muszą mieć na uwadze, żeby sprzedać niby to samo, ale jednak co innego, tak zagraniczni producenci często nie martwili się takimi sprawami, jak plagiat i prawa autorskie. Oto zestawienie najciekawszych/najbardziej kuriozalnych przeróbek amerykańskich hitów.
W latach osiemdziesiątych Rambo był jednym z najbardziej kasowych bohaterów. Nic dziwnego, że szybko pojawili się jego naśladowcy. Do najbardziej kuriozalnych należał turecki "Rampage". Opowiadał o tureckim komandosie (w tej roli kulturysta Serdar Kebapçılar), który ma za zadanie zlikwidować grupę terrorystów, ukrywających się w górach.
Ze względu na liczne podobieństwa do drugiej części cyklu o weteranie z Wietnamu tytuł jest popularnie nazywany "tureckim Rambo". Twórcy zadbali o wiele koślawych dialogów, głupiutkich scen walk oraz wymykającą się zdrowemu rozsądkowi fabułę. Tylko dla koneserów.
Swojego "Rambo" nakręcili także Włosi. W 1987 roku kultowy reżyser Bruno Mattei zrealizował "Strike Commando", a w roli głównej obsadził niezawodnego Reba Browna. Główny bohater, amerykański żołnierz Michael Ransom, zostaje uratowany po nieudanej akcji przez mieszkańców wietnamskiej osady. Gdy odkrywa, że są oni nękani przez sowieckich agresorów, postanawia odwdzięczyć się swym wybawicielom — a zna jedynie język przemocy.
"Strike Commando" to zestaw klisz z kina sensacyjnego lat osiemdziesiątych, gorszy i zapomniany kuzyn "Rambo", "Czerwonego skorpiona" i tym podobnych. Im scena stara się być poważniejsza, tym zabawniej wypada. Apogeum patosu następuje w momencie, w którym Ransom znajduje umierającego wietnamskiego chłopca i umila jego ostatnie chwile opowieściami o wielkiej Ameryce oraz Disneylandzie.
W ostatnim czasie triumfy w sieci święci "Alfa", czyli indonezyjski serial łudząco podobny do "Harry'ego Pottera". Jego twórcy zarzekają się, że wszelkie podobieństwa są przypadkowe. Po obejrzeniu kilku klipów z produkcji wydaje się, że nieco mijają się z prawdą.
"Alfa" zadebiutował w 2011 roku. Należy zaznaczyć, że w tym samym czasie Hollywood zrezygnowało z wielu głośnych premier na tym rynku. Powodem było wprowadzone tam prawo podatkowe. W rezultacie indonezyjscy widzowie nie mogli zobaczyć między innymi ostatniego z filmów o "Harrym Potterze". Chociaż obie strony doszły ostatecznie do ugody, wiele osób zastanawia się, czy "Alfa" nie jest swego rodzaju próbą wynagrodzenia sobie opóźnienia finału uwielbianej serii.
Serial liczy 42 godziny. Wszystkie odcinki "Alfy" jest dostępny za darmo w serwisie YouTube. Już na początku widzimy silne inspiracje fabułą "Harry'ego Pottera i kamienia filozoficznego". Fani serii na pewno rozpoznają postaci z uniwersum Rowling wśród bohaterów produkcji oraz wydarzenia, w których uczestniczył Harry wraz ze swoimi przyjaciółmi.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych James Cameron był królem świata, a sukces "Titanica" nie miał sobie równych. Nie dziwie więc, że niektórzy próbowali się pod niego podpiąć. Na przykład twórcy włoskich animacji, którzy wypuścili dwa okropne filmy dla najmłodszych.
"Titanic: Koniec legendy" opowiadał o katastrofie z perspektywy zwierzęcych pasażerów tragicznego rejsu. Koślawa animacja kroczyła ręka w rękę z pomysłami pokroju rapującego psa albo postaci będących wcieleniem najbardziej rasistowskich stereotypów.
Jeszcze gorzej wypadła "Legenda Titanica", w której niby dochodzi do znanej wszystkim tragedii, ale obywa się bez ofiar — wszyscy zostają uratowani przez wieloryby i infantylną odmiernicę o imieniu Tentacolino. Ta otrzymała kilka lat później swój własny film. Na tym seria się zakończyła. I bardzo dobrze.
Dzieło Wesa Cravena z 1984 roku zrewolucjonizowało powoli popadający w rutynę nurt slasherów. Freddy Krueger, sadystyczny zabójca z bliznami po oparzeniach, w charakterystycznym sweterku i rękawicą z nożami, szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych kinowych antagonistów. Przerażenie budził także sposób, w jaki rozprawiał się ze swoimi ofiarami. Krueger atakował je w ich snach, gdzie prawa fizyki nie obowiązywały, a wszystkie koszmary mogły się spełnić.
Film zainspirował braci Shyama i Tulsiego Ramseyów do nakręcenia jego hinduskiej wersji. Podobieństwa są nader oczywiste. W "Mahakaal: The Monster" z 1994 roku demoniczny Shakaal także atakuje swoje ofiary w ich snach. Podobnie jak Krueger ma poparzoną twarz i rękawicę z ostrzami zamiast palców. A że to Bollywood, to przy okazji tańczył i śpiewał podczas swoich krwawych eskapad. Co najzabawniejsze, była to druga hinduska przeróbka "Koszmaru...". W 1989 roku powstał "Khooni Murda", wyróżniający się wyjątkowo niskim budżetem.