Reklama

Zbigniew Buczkowski: Pisz pan książkę

"Pisz pan książkę" - usłyszał od wielbicieli swoich anegdot Zbigniew Buczkowski. I napisał. Już w środę, 8 października, odbędzie się premiera jego autobiografii aktora.

Parę dni temu miało miejsce spotkanie promujące "Pisz pan książkę". Proszę opowiedzieć o swoich wrażeniach.

Zbigniew Buczkowski: - Po pierwsze myślałem, że przyjdzie tylko takie grono zaprzyjaźnionych osób, rodzina i że w ogóle będzie tak bardziej kameralnie. Nie sądziłem, że sala kinowa, w której odbyło się to spotkanie, będzie pełna po brzegi. Podobno ci, co się spóźnili, mieli problem, żeby gdziekolwiek usiąść. Przyznam, że byłem nieco stremowany obecnością tylu gości. Na początku obejrzeliśmy film dokumentalny o mnie - "Amator", o którym już nawet zapomniałem. Potem były rozmowy o książce. Osobiście czułem się fantastycznie. Miałem wrażenie, jakbym był w gronie samych przyjaciół. Publiczność była bardzo pomocna. Sprawnie to wszystko przebiegło. Trochę może za długo, bo hołduję zasadzie, że lepiej mieć lekki niedosyt. Ale goście dobrze się bawili. Więc chyba mogę być dumny.

Reklama

W książce zdradził pan, dlaczego ją napisał. A jak zareagowała pana rodzina i znajomi na wieść o tym, że napisze pan książkę?

- Przyznam, że miałem wiele propozycji, żeby napisać książkę - i od dziennikarzy, i od różnych wydawnictw. W duchu myślałem, że to jeszcze nie jest ten moment, ale faktycznie gdzieś to we mnie dojrzewało. Ona powstała po wielu namowach. O pewnych różnych zabawnych historiach opowiadałem w domu - żonie i dzieciom. Mój syn mnie bardzo namawiał: "Tata, masz tyle zabawnych anegdot, warto byłoby je gdzieś zebrać. Jesteś przecież lubiany, uda ci się". Zresztą moje dzieci widzą, jak przyjaźnie ludzie się do mnie odnoszą. Są aktorzy lubiani, mniej lubiani, albo wcale nie lubiani... Mam to szczęście, że zawsze spotykam się z miłymi opiniami.

Jak się panu pisało?

- To wcale nie jest takie łatwe napisać książkę (śmiech). Trzeba sobie najpierw wszytko poprzypominać. Wziąłem więc całą listę moich filmów i je analizowałem. Przejąłem się do tego stopnia, że zdarzało mi się przypominać o niektórych historiach w środku nocy. Szybko więc wstawałem i zapisywałem. Gdybym tego nie spisał, to bym zapomniał do rana. To było jak ze snem, że zaraz po przebudzeniu pamiętamy, a później jest taki ulotny, że nam ucieka.

Wspomniał pan wcześniej, że miał pan wsparcie w rodzinie i przyjaciołach...

- Tak. Mogę nawet powiedzieć, że moja żona czy Janusz Kondratiuk mogliby być współautorami tej książki, bo oni mi o pewnych historiach czy zdarzeniach przypominali. Pytali: a pamiętasz? Radzili: "weź opisz tę sprawę", mówili: "to było w tym filmie". Więc co mi przypomnieli, to dopisywałem. Wystarczyło, że rzucili sam temat, i to już był punkt zaczepienia. Wtedy było mi łatwiej.

Myślał pan o tym, czy książka spodoba się czytelnikom?

- Przygotowywałem się poniekąd, czytając książki moich kolegów - zauważyłem, co mi się podoba. Wiedziałem mniej więcej, co napisać dla czytelnika, żeby go zainteresować. Nie wiedziałem za to, z jakim odbiorem spotka się moja książka - czy się spodoba czy nie. Tak się składa, że wydawnictwo Muza, dawało tę książkę do przeczytania swoim pracownikom. I oni powiedzieli, że już czekają na kolejną część! Więc chyba im się podobało. Nie chciałbym zapeszać. Poza tym nie mnie to oceniać.

To będzie kolejna część?

- Nigdy tego nie robiłem, ale już się nauczyłem i zapisuję wszystko. Nikt młody nie myśli o tym, że będzie kiedyś pisał książkę. O czym innym się myślało - żeby zagrać w filmie, gdzieś się pokazać... Na razie myślę o tej książce. Czy będzie następna - zobaczymy. Być może, jak będzie sukces i ta się spodoba. Jak ludzie będą o niej dobrze mówić, to jest szansa, że może i drugą napiszę.

Co sprawiło panu największą trudność przy pisaniu książki?

- Przede wszystkim to, żeby kogoś nie urazić, żeby nie zrobić nikomu przykrości. Wyniosłem to z domu, żeby zawsze być w stosunku do innych ludzi w porządku i żeby żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Żeby kogoś nie obrazić, żeby kogoś nie skrzywdzić, nawet słowem.

Pisząc książkę przeszedł pan przez całe swoje życie...

- Właściwie to nawet przeleciałem. Świadomie pewne rzeczy ominąłem, bo starałem się zapisać to, co uważałem, że będzie najfajniejsze i najzabawniejsze. Coś, co na tę chwilę pamiętałem, to od razu trzeba było to wprowadzić do notatnika, żeby to przenieść na karty książki.

Czy taka analiza swojego życia skłoniła pana do jakichś refleksji - może żałuje pan czegoś?

- Rzeczywiście, jak opisuję, kiedy zdawałem do szkoły teatralnej - jestem pewien, że bym się dostał. Mój kolega nie zdał - ja mu pomogłem, bo wpadłem na pomysł, zrób to, to i to. On to zrobił, ktoś się za nim wstawił i się dostał. Ale przez to ówczesna pani dziekan powiedziała, że mnie przyjmą dopiero w przyszłym roku, ale od razu na drugi rok. W tym okresie, kiedy miałem studiować, bardo dużo grałem. Mam wrażenie, że los jakby mnie wynagrodził, za to, że się nie dostałem. Przecież ja jednego roku zagrałem w 20 filmach. To było niesamowite. Niektórzy tyle nie grają przez całe życie. Grałem film za filmem. Nie wiem, jak by się potoczyły moje losy przy innych okolicznościach. Jakbym się dostał na studia jak mój kolega - on przepadł, nic nie zrobił.

Pewnie powstałaby inna książka...

- Inna albo w ogóle by nie powstała żadna. Gdyby moje losy potoczyły się tak jak losy mojego kolegi, to nie miałbym, co opisywać. Zawsze jest tak, że jak się jest znanym i lubianym aktorem, to chce się go lepiej poznać. Dowiedzieć, co fajnego się u niego wydarzyło. Gdyby tego nie było, to nie miałbym, co opisywać.

Zbigniew Buczkowski (ur. 20 marca 1951 roku w Warszawie) - aktor filmowy i estradowy. Zadebiutował w 1972 r. w filmie Janusza Kondratiuka "Dziewczyny do wzięcia". Znany widzom z blisko 180 filmów i wielu seriali telewizyjnych, w których grał główne i drugoplanowe role. Jeden z najbardziej charakterystycznych aktorów polskiego kina i telewizji. Laureat wielu nagród i wyróżnień. Znana i ceniona postać polskiej kultury.

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy