Reklama

"Zasrana gwiazda filmowa"

Czy praca z Brando czegoś cię nauczyła? - Nauczyłem się, że jeżeli zjadasz zbyt dużo ulubionych lodów pistacjowych, będziesz bardzo gruby - to Al Pacino z wydanych w ubiegłym roku rozmów z Lawrencem Grobelem. Marlon Brando byłby dumny z tej odpowiedzi.

Zanim Grobel - jeden z najważniejszych amerykańskich mistrzów prasowego wywiadu - spotkał się z Pacino, miał już na koncie słynną rozmowę z Marlonem Brando dla miesięcznika "Playboy". "On chce rozmawiać wyłącznie z tym gościem, który zrobił wywiad z Brando" - poinformował Grobela wydawca wywiadu-rzeki z Pacino. Co było niezwykłego w materiale, który pismo Hugh Hefnera "dostało" od dziennikarza do wydania, uświetniającego 25-lecie istnienia tytułu na rynku (styczeń 1979)? Choćby to, że od czasu słynnej rozmowy Brando z Trumanem Capote dla "New Yorkera" (1957), hollywoodzki gwiazdor nie udzielił ani jednego poważnego wywiadu.

Reklama

Grobel starał się o spotkanie z Brando przez pół roku. Kiedy wreszcie udało mu się dotrzeć do mieszkającego już na Tahiti aktora, ten postawił jeden warunek - rozmowa ma dotyczyć wyłącznie kwestii... Indian. Wyobrażacie sobie rozczarowanie dziennikarza, który chciałby usłyszeć o kulisach pracy nad "Tramwajem zwanym pożądaniem", czy oscarowej kreacji Vita Corleone w "Ojcu chrzestnym", a zamiast tego przepytywać ma rzecznika praw obywatelskich Indian? Niedawno w Polsce ukazał się poradnikowa książka Grobela "Sztuka wywiadu". O wiele lepszą lekcją są dla mnie jednak "Rozmowy z Marlonem Brando". Głównie dzięki Brando.

"Żaden inny naród nie prześladował tak okrutnie i konsekwentnie innego narodu, jak Amerykanie Indian. Podpisano prawie czterysta traktatów pokojowych, nie dotrzymano żadnego. Ta statystyka jest przerażająca. Żaden nie został dotrzymany. To potworne, bulwersujące, niesprawiedliwe i dużo ważniejsze, niż to, że wstaję rano, wkładam do kieszeni legitymację aktora, idę do studia filmowego, przebieram się, tupię nogami na scenie i udaję, że jestem kimś innym. Jest w tym coś nieprzyzwoitego" - książka Grobela jest właściwie anty-wywiadem. Bo Brando cały czas poddaje w wątpliwość jego, wywiadu, zasadność, tak jak konsekwentnie, przekonująco i z głęboką wiarą odmawia jakiegokolwiek znaczenia temu "idiotycznemu wątkowi swojego życia", jakim jest (była?) jego kariera aktorska.

Dla tych, którzy chcą poznać kulisy Hollywood i usłyszeć barwne anegdotki - czeka spore rozczarowanie. Dostaną kilka mrożących krew w żyłach opowieści z planu "Queimady" Gillo Pontecorvo ("Zaczął nosić pistolet. W końcu przekazał mi wiadomość, że jeśli nie będę wykonywać jego poleceń, to mnie zabije"), dowiedzą się o jego stosunku wobec Chaplina ("Myśląc o Chaplinie przypominam sobie zawsze, co Churchill powiedział o Niemcach: albo skaczą ci do gardła, albo padają przed tobą na twarz"), wreszcie poznają całą prawdę o reżyserskim debiucie Brando "Dwa oblicza zemsty" ("Gdy już mieliśmy zacząć, Stanley [Kubrick] powiedział: Słuchaj Marlon, nie wiem w ogóle o czym jest ten film. Potem namawiałem kilku innych, ale nikt nie chciał reżyserować. Więc miałem do wyboru albo samemu się tego podjąć, albo wylądować w przytułku dla bezdomnych").

Najczęściej jednak Brando dystansuje się od swoich filmowych osiągnięć ("Nawet nie wiem, o czym jest ten film" - to o "Ostatnim tangu w Paryżu"). Kategorycznie, ale z wdziękiem wyraża też swoją niechęć wobec przemysłu filmowego ("W Warner Brothers też są same skurwysyny. Odrzuca mnie to wszystko. Jak pomyślę, że znowu muszę grać, to mi się robi niedobrze, ale nie mam wyjścia"). Na końcu obala mit gwiazdy filmowej ("Myślę, że gwiazdy filmowe żyją... z dziesięć lat. Niech pan dzisiaj spyta młodego chłopaka, kim był Humphrey Bogart czy Clark Gable. Grał chyba w drużynie Jankesów, prawda?, Nie, nie, był w obronie drużyny z Cincinnati).

Brando opowiada o sobie "nie mówiąc", odmawia udziału w klasycznej relacji pytający-przepytywany, wywracając ją na drugą stronę. Na przykład nagabnięcie Grobela: "Ile jest prawdy w tym, co się słyszy o rywalizacji między panem a Montgomerym Cliftem czy Jamesem Deanem?" zbywa uroczym "To poniżej mojej godności. Idiotyczne pytanie". Kiedy zaś dziennikarz próbuje go podejść z innej strony, stosując chwyt "na Marilyn Monroe", której ulubionym aktorem miał być właśnie Brando, ten parodiuje grzecznościowe formułki: "Ooo, naprawdę? To wspaniale, nie wiedziałem, że tak wysoko mnie ceniła... Och, tak, to wybitna aktorka, bardzo bym się cieszył, gdybym mógł...", po czym dodaje już całkiem poważnie: "Nie odpowiem panu na to pytanie, bo mi się rzygać chce".

Przez cały wywiad Brando próbuje zniszczyć swój wizerunek "gwiazdy filmowej". "Najbardziej denerwuje mnie to, że gdy ludzie chcą się ze mną spotkać, nastawiają się na spotkanie z zasraną gwiazdą filmową, a nie z żywym człowiekiem, którego interesuje coś więcej poza aktorstwem, który ma inne życie i inne problemy". Jest rozmówcą inteligentnym (jest chyba najbardziej oczytanym aktorem Metody), jadowitym i autorytarnym.

Dobrze, że czasem pozwala więc sobie na momenty rozluźnienia. Jak wtedy, gdy wyjaśnia Grobelowi swą słynną technikę nieuczenia się filmowych kwestii na pamięć. "Jeśli się wcześnie wie, co się chce powiedzieć, twarz ma inny wyraz, wystarczy obserwować twarz mówiącego. Ludzie szukają słów, myśli, zastanawiają się, starają się wysłowić uczucia i tak dalej. Natomiast jeśli aktor już wie, co ma powiedzieć... Ach, w końcu mnie masz! [śmieje się]. Masz mnie jak na dłoni. Mówimy przecież o aktorstwie, prawda?"

Wyobrażam sobie Grobela, który pyta się Brando, jaką radę dałby młodym, początkującym aktorom. Gdyby rozmowa odbyła się kilka lat później, a "ojciec chrzestny" nowoczesnego aktorstwa był w formie z 1979 roku, z pewnością przestrzegłby swych następców słowami: "Jeżeli zjadasz zbyt dużo ulubionych lodów pistacjowych, będziesz bardzo gruby". O tym, że poczucie humoru go nie opuściło, świadczy chociażby autoparodystyczna rola w "Nowicjuszu". Chyba, że po prostu po raz kolejny "nie miał wyjścia".

Tomasz Bielenia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marlon Brando | 'Gruby' | gwiazda filmowa | 'Gwiazdy'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama