Reklama

Zamiast sutanny... budrysówka i kapelusz

Sutannę księdza Mateusza Artur Żmijewski zamienił na niebieską budrysówkę i czerwony kapelusz. Aktor użyczył bowiem swojego głosu misiowi Paddingtonowi, który od 2 stycznia zagości w polskich kinach.

Miś Paddingtona ma słabość do marmolady z pomarańczy. A pan czym najchętniej smaruje chleb?

Artur Żmijewski: Masłem, przede wszystkim. Niezależnie od tego, co później ląduje na tym chlebie. Lubię wszelkiego rodzaju powidła. Moja mama specjalizuje się w ich smażeniu. W moim domu nie brakuje więc ich i dżemów. Dzieciaki bardzo je lubią, ja również.

Tuż przed naszym spotkaniem oglądałem "Paddingtona" na pokazie prasowym. Na sali kinowej pełno było dzieci, które z zapartym tchem śledziły poczynania swojego ulubieńca. Ciekawe, jak wiele z nich miało świadomość tego, że ich misio mówi głosem ojca Mateusza.

Reklama

- Mam nadzieję, że się nad tym nie zastanawiały. Bo jeśli byłoby tak, że głos "odkleił się" od postaci, to uznałbym to za porażkę. Generalnie, myślę, że aktor odnosi sukces w dubbingu, jeśli potrafi idealnie zespolić się z postacią. Ten, kto ogląda film, nie powinien jednocześnie widzieć twarzy aktora, którego zna z innych produkcji.

Czy gdy nagrywał pan swoje partie, inni aktorzy też byli obecni w studiu?

- Kiedyś tak było, ale teraz to się zmieniło. Technologia poszła na tyle do przodu, że każda postać jest nagrywana osobno. Oczywiście najtrudniej jest być nagrywanym na początku, bo wtedy nie ma możliwości sprawdzenia, jak wszystko ze sobą współgra. Ja byłem w uprzywilejowanej sytuacji, bo gdy przystąpiłem do pracy małżeństwo Brownów było już nagrane i ich dzieci praktycznie też. Na szczęście, po mojej sesji okazało się, że potrzebne były tylko drobne korekty w dialogach.

Czy przed dubbingowaniem misia, znał pan postać Paddingtona?

- Coś na jego temat obiło mi się o u uszy, ale nigdy nie czytałem żadnej książki o Paddingtonie. Nie byłem z nim zaprzyjaźniony, tak jak z Kubusiem Puchatkiem, Misiem Uszatkiem, Wilkiem i Zającem czy Krecikiem. Natomiast jeśli chodzi o bajki Disneya, za czasów mojego dzieciństwa, mam wrażenie, pokazywano je tylko na Boże Narodzenie. Kiedyś syn spytał mnie: "Jak to? Kiedyś nie było Cartoon Network?". No właśnie, nie było.

Czy wcześniej miał pan jakieś doświadczenie w dubbingu?

- Trochę tych doświadczeń nazbierałem, jednak dubbingowanie nie jest czymś, co robię na co dzień. Miałem m.in. przyjemność zagrać lwa w kilku częściach "Madagaskaru". Ponieważ podkładam głos tylko od czasu do czasu, jeśli już biorę się za taką pracę, świetnie się przy niej bawię.

Czy rodzicom, którzy pójdą ze swoim dziećmi do kin, Paddington też przypadnie do gustu?

- Oczywiście, że tak. W ogóle mam poczucie, że dorośli lubią oglądać bajki. Każdy człowiek, który ma jakieś marzenia, docenia ich urok. Marzenia, jakie snujemy, mają przecież w sobie coś bajkowego. Przyjemnie jest też wrócić do czasów, kiedy bajki namiętnie się pochłaniało. W każdym z nas, niezależnie od tego, w jakim jesteśmy wieku, pozostaje trochę dziecka.

Polska premiera "Paddingtona", filmu, do którego podłożył głos Artur Żmijewski, odbędzie się 2 stycznia. Z aktorem rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life).

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Paddington | kapelusz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy