Reklama

Zagrał przerażającego sadystę

13 maja na ekrany polskich kin wejdzie "Lincz", thriller zainspirowany zbrodnią, która wstrząsnęła mediami i wymiarem sprawiedliwości. Przejmującą kreację recydywisty terroryzującego swoich sąsiadów stworzył w obrazie Wiesław Komasa, aktor znany z głośnej "Sali samobójców".

Od samego początku prac nad filmem Krzysztof Łukaszewicz, scenarzysta i reżyser "Linczu", widział w Komasie idealnego kandydata do roli bezwzględnego kryminalisty. Początkowo jednak spotkał się z odmową aktora.

Artysta odczuwał bowiem wewnętrzny opór przed wcieleniem się w rolę upiornego socjopaty. Finalnie uległ jednak namowom reżysera. Jak sam podkreśla, w całym swoim stażu aktorskim nie zetknął się z równie groźną postacią.

Chociaż rola recydywisty z zawodowego punktu widzenia była dla Komasy nowym i unikalnym doświadczeniem, udało mu się stworzyć niezapomnianą kreację.

Reklama

Jego bohater to przestępca, który spędził w więzieniu ponad 30 lat. Socjopata nie potrafiący odnaleźć się w normalnym świecie.

"To człowiek, który nie umiał żyć inaczej. To, że był na wolności, było jego największą niewolą. Jego historię w zasadzie wszyscy znamy, a to co się stało, wstrząsnęło całą Polską i podzieliło społeczeństwo w sensie oceny sytuacji" - komentuje aktor.

Kreacja Komasy zrobiła wielkie wrażenie na Sławomirze Sikorze, którego losy zainspirowały twórców filmu "Dług" i który jest inicjatorem akcji społecznej "Nigdy więcej linczu".

"Spotykałem takich recydywistów w więzieniach. Tak chodzą, tak się zachowują. Wiesław Komasa zagrał fantastycznie (...) Zobaczyłem strach, ból i przerażenie. Wielki szacunek dla reżysera, że zrobił film prawdziwy" - dodaje Sikora, który sam w polskich więzieniach spędził ponad 10 lat.

Wykreowana przez Komasę postać ma wszelkie zadatki, by dołączyć do barwnej galerii filmowych sadystów pokroju Jacka Torrance'a ("Lśnienie"), Antona Chigurha ("To nie jest kraj dla starych ludzi") czy Johna Rydera ("Autostopowicz"). Jednak w odróżnieniu od bohaterów "Lśnienia" i "Autostopowicza" to persona na swój sposób straszniejsza, bo mająca autentyczny pierwowzór.

"Lincz" to kolejny po filmie "Dług" przypadek w polskiej kinematografii, gdy prawdziwe wydarzenia dały początek scenariuszowi rodem z hollywoodzkich dreszczowców.

Zobacz zwiastun filmu Krzysztofa Łukaszewicza:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy