Zabójcy wakacji! Filmowi bohaterowie, których nie chciałbyś spotkać na urlopie
Wraz z nadejściem lata nasze myśli uciekają w stronę plaży, morza i szalonych imprez w doborowym towarzystwie. Przy ich planowaniu niewyczerpanym źródłem inspiracji jest kino. Bo kto z nas nie chciałby spędzić gorącego wieczoru u boku pięknej Holly Golightly o ciele Audrey Hepburn, nieustraszonego Kapitana Ameryki postury Chrisa Evansa czy zakręconego Jacka Sparrowa obdarzonego urokiem Johnny'ego Deppa? Medal ma jednak dwie strony, a po tej drugiej kryją się seryjni mordercy, kanibale i psychopaci. Oto dziesięciu filmowych złoczyńców, których nie chcielibyśmy spotkać na swojej drodze.
Absolutne pierwszeństwo należy się tu bohaterowi, który na dużym ekranie straszy już od ponad trzydziestu lat. Najpierw najsłynniejszy ludożerca w historii zyskał fizjonomię szkockiego aktora Briana Coxa w "Czerwonym smoku" Michaela Manna, później na wiele lat przywłaszczył sobie twarz Anthony'ego Hopkinsa, dzięki legendarnej kreacji w nagrodzonym pięcioma Oscarami "Milczeniu owiec", by w końcu na telewizyjnym ekranie przybrać wygląd duńskiej gwiazdy kina - Madsa Mikkelsena ("Hannibal"). Wraz z ewolucją postaci stworzonej wpierw na potrzeby literatury przez Thomasa Harrisa kolejne pokolenia widzów fascynowały się rozsmakowanym w ludzkim mięsie seryjnym mordercą.
Co najbardziej przeraża nas w Hannibalu Lecterze? W kreacji każdego z trójki aktorów, a w szczególności w wybitnej roli Hopkinsa, Hannibal to przede wszystkim bardzo kulturalny, inteligentny mężczyzna o manierach arystokraty. I chociaż nie są to cechy, które przeszkadzałyby nam w towarzyszu podróży, znając upodobania kulinarne Lectera, natychmiast dostajemy dreszczy. Nigdy nie wiadomo bowiem, kiedy ten dżentelmen stwierdzi, że nadszedł czas na kolejny posiłek...
Literacki rodowód ma także główny bohater horroru "To". Klaun Pennywise pojawił się w masowej wyobraźni w 1986 roku wraz z premierą powieści Stephena Kinga. Mistrz grozy wpadł na pomysł morderczego klauna, gdy próbował odpowiedzieć sobie na pytanie "co najbardziej przeraża małe dzieci?". Jego pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza gdy Pennywise ożył na srebrnym ekranie dzięki znakomitej roli Tima Curry'ego w miniserialu "To". Od tego czasu ubrany w żółty strój bohater, otoczony wianuszkiem kolorowych balonów, nie daje zasnąć kolejnym nadwrażliwym miłośnikom horrorów.
W tym roku Pennywise ponownie będzie zabijał nieletnich w kinowej adaptacji powieści Kinga w reżyserii Andresa Muschiettiego ("Mama"). W klauna wcieli się najmłodszy przedstawiciel aktorskiej rodziny Skarsgardów - Bill. Film Muschiettiego ma być zaledwie początkiem, bo na przyszły rok planowana jest premiera drugiej części historii Pennywise'a.
Niemal zwierzęcą potrzebę mordowania odkrywa w sobie również bohater najnowszego filmu M. Nighta Shyamalana. W "Split" James McAvoy wciela się w mężczyznę o co najmniej 24 osobowościach, z których każda może pochwalić się własną biografią i charakterystycznym wyglądem. Na pierwszy plan wybija się osobowość wyjątkowo silna - Bestia, monstrum z zabójczymi skłonnościami. Jego ofiarą ma paść trójka nastolatek, które bohater porywa i przetrzymuje w piwnicy.
Dzięki fenomenalnej kreacji McAvoya, Kevin wyrasta na jedną z najbardziej przerażających postaci współczesnego kina. Jest nieprzewidywalny, zmienny, bardzo gwałtowny. I nawet w stroju staruszki (a może zwłaszcza wtedy) potrafi zmusić widza do wstrzymania oddechu. Chociaż jego dalsze losy są wielką niewiadomą, jedno jest pewne - ten człowiek potrafiłby zepsuć każdy wakacyjny wyjazd.
W kategorii psychopatów Kevin ma jednak silną konkurencję w postaci jednego z najbardziej osławionych ekranowych morderców. John Doe - o aparycji młodego Kevina Spaceya - wybiera swoje ofiary według specjalnego klucza zapożyczonego wprost z... Biblii. W "Siedem", otoczonym kultem thrillerze Davida Finchera, Doe zabija kolejnych reprezentantów siedmiu grzechów głównych. I co najważniejsze - nie ma z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
O ile można się kłócić, czy grany przez Spaceya bohater to rozsmakowany we krwi wariat czy bojownik o prawdę, o tyle patrząc na niego można odczuwać tylko jedno: strach. Ciemne oczy, wychudzona twarz, arogancki uśmiech i... zdumiewająco spokojne usposobienie - ten zestaw cech sprawia, że mamy ochotę zrobić natychmiastowy rachunek sumienia.
Jeszcze lepszym dowodem na to, że pozory mogą mylić, jest tytułowa bohaterka innego filmu Davida Finchera. Amy Dunne z "Zaginionej dziewczyny" to kobieta diabelnie piękna, diabelnie sprytna i... diabelnie zabójcza. Nie dajcie się zwieść. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ktoś o wyglądzie Rosamund Pike i charakterze słodkiej królewny może być jedynie ziszczeniem się niebiańskich snów. Niestety, pod gładką cerą kryje się sfrustrowana, szalenie zdeterminowana i żądna zemsty kreatura.
Stworzona z wybitną wrażliwością przez Pike Amy Dunne ostateczne okazuje się psychopatką i morderczynią, na dodatek na tyle wyrafinowaną, że udaje jej się uniknąć konsekwencji. Oczywiście, na wakacje w jej towarzystwie z początku z pewnością nie moglibyśmy narzekać. Gorzej, gdy przyszłoby do rozstania. Trudno powiedzieć, co jasnowłosa Amy zrobiłaby, by nas przy sobie zatrzymać...
Znacznie mniej osobisty stosunek do swoich ofiar ma stworzona ludzką ręką bohaterka "Ex Machiny". Obdarzona urodą Alicii Vikander Ava z filmu science-fiction Alexa Garlanda to android, który wydaje się odczuwać więcej, niż bylibyśmy w stanie zaakceptować. Potrafi śmiać się, płakać, a nawet... kochać. Czy aby na pewno? Jak przekonuje się grany przez Domhnalla Glessona Caleb nie wszystko jest tak oczywiste, jak się początkowo wydaje. A zauroczenie piękną kobietą, zwłaszcza taką o sercu ze stali, może mieć bardzo śmiertelne konsekwencje.
W rzeczywistości, w której sztuczna inteligencja z roku na rok jest coraz bardziej udoskonalana, postaci takie jak Ava przypominają nam, że do maszyn należy mieć ograniczone zaufanie. Co zrobić, gdy za kilka lat na jednej z hotelowych plaż podejdzie nas obsłużyć ktoś taki, jak ona? Wiać. Bo nigdy nie wiadomo kiedy zamiast drinka na tacy, dostaniemy nożem prosto w plecy.
Główny bohater "Lśnienia" Stanleya Kubricka nóż zamienił na topór. I tym właśnie toporem postanowił wymordować swoją rodzinę w słynnej ekranizacji powieści Stephena Kinga. Choć od premiery "Lśnienia" minęło już 37 lat, Jack Torrance wciąż zaliczany jest do najbardziej przerażających postaci ze świata kina. Wszystko dzięki mistrzowskiej kreacji Jacka Nicholsona. Amerykaninowi perfekcyjnie udało się odtworzyć psychikę pisarza, który w hotelu na odludziu zaczyna odchodzić od zmysłów.
Z "Lśnienia" płynie także bardzo mądra lekcja o rozważnym wybieraniu wakacyjnego kurortu: trzeba rozglądać się uważnie, by przypadkiem nie trafić do takiego, w którym grasują duchy. Albo, co gorsza, do takiego, w którym Jack Torrance gania lokatorów z siekierą. Lekcja druga: nie oglądać "Lśnienia" tuż przed wyjazdem. Wystarczy kilka minut słynnej sceny "łazienkowej" i zamiast w zagranicznym hotelu wylądujemy... przerażeni pod własną kołdrą.
Jack Torrance biegający z siekierą ma jedną zasadniczą słabość - od razu widać po nim, że jest świrem. Znacznie gorzej, gdy psychopatą okazuje się ktoś z pozoru całkiem normalny... Howard, bohater thrillera "Cloverfield Lane 10" Dana Trachtenberga, w pierwszych chwilach pozuje wręcz na wybawcę. I chociaż zamyka Michelle (Mary Elizabeth Winstead) w ciasnej klitce w podziemnym bunkrze, potrafi wmówić swojej ofierze, że ocalił ją przed atakiem chemicznym. Skażona Ziemia, śmiercionośny wirus, krew i łzy - tymi argumentami Howard zatrzymuje piękną dziewczynę przy sobie.
Prawdziwej natury nie da się jednak ukryć i wkrótce Michelle poznaje drugie oblicze Howarda - oblicze o zaskakującej sile i pokładach tłumionej agresji. Ten filmowy fanatyk przeraża nas najbardziej, dzięki obdarzeniu go posturą i głosem Johna Goodmana. Wybitny aktor w jednej chwili potrafi przerodzić się ze zmęczonego życiem mężczyzny w chorego umysłowo zabójcę. Spotkanie takiego człowieka na letniej trasie może się skończyć jedynie kąpielą w kwasie.
Istnieją jednak bardziej makabryczne alternatywy, na przykład - śmierć z ręki łucznika-amatora. Tytułowy bohater "Musimy porozmawiać o Kevinie" Lynne Ramsay od dzieciństwa sprawia problemy matce - Evie (Tilda Swinton). Ba! Jest prawdopodobnie najbardziej złośliwym i nieznośnym dzieckiem, jakie kiedykolwiek pojawiło się na kinowych ekranach. Nie dziwi więc, że wraz z wkroczeniem w burzliwy okres dojrzewania, Kevin postanawia zrewanżować się otoczeniu i z łukiem przewieszonym przez ramię urządza rzeź we własnej szkole.
Przebywanie w towarzystwie osoby takiej, jak Kevin, w najlepszym wypadku może się skończyć załamaniem nerwowym. W najgorszym... Z pewnością się domyślacie. W adaptacji powieści Lionel Shriver młody Ezra Miller tworzy postać tak bestialską i perfidną, że na samo wspomnienie serce bije nam szybciej. Jeśli rozważacie jakikolwiek wyjazd, radzimy nie oglądać "Musimy porozmawiać o Kevinie". Ten film może błyskawicznie zrewidować wasze plany.
Na koniec zarezerwowaliśmy miejsce dla profesjonalisty. Jason Voorhees, zamaskowany bohater kultowego "Piątku trzynastego", zabija niesfornych nastolatków już od blisko czterech dekad. Wytrawny morderca wyposażony w maczetę i hokejową maskę od swojego debiutu w kinie w filmie Seana S. Cunninghama, doczekał się kilkunastu powrotów, m.in. w takich szalonych odsłonach, jak "Freddy kontra Jason", gdzie mierzył się z inną legendą kina grozy - Freddym Kruegerem. Ostatni raz Jasona mogliśmy zobaczyć w remake'u "Piątku trzynastego" z 2009 roku, a już planowana jest kolejna odsłona jego "przygód".
Co w takim razie wciąż w nim przeraża? Poza rzeźnickim ekwipunkiem i zakrwawionym strojem, przede wszystkim to, że Jason na miejsce swoich polowań wybrał... wakacyjny obóz na skraju lasu. Wspomnienie o nim podczas letniego pobytu pod namiotami to najlepszy sposób na bezsenną noc. Chyba, że uwielbiacie adrenalinę...