Reklama

Wspomnienie zmarłego przyjaciela. Aktor z trudem powstrzymywał łzy

29 marca 2024 roku na platformie Apple+ zadebiutował dwuczęściowy dokument "STEVE!", opisujący karierę i życie Steve'a Martina. W pewnym momencie aktor wspomina Johna Candy'ego, z którym pracował przy okazji "Samolotów, pociągów i samochodów" z 1987 roku.

W filmie Johna Hughesa Martin wcielił się w mężczyznę, który stara się wrócić na czas do domu na Święta Bożego Narodzenia. Candy zagrał nieznośnego komiwojażera, który staje się przypadkowym towarzyszem jego podróży.

"John był wrażliwy i złożony, i obaj bardzo się kochaliśmy" - mówił Martin o zmarłym w 1994 roku koledze. Przeglądając scenariusz "Samolotów, pociągów i samochodów" wspomniał, że miał on jedną piękną scenę. "Nie przeczytam jej teraz, bo jest długa. [...] Wyjaśniał w niej swoje życie. A ja stałem naprzeciwko niego. Płakałem, a on grał". 

Reklama

Martin zdradził, że przemowa nie znalazła się w gotowym filmie. Skrócono ją do jednej linijki tekstu: "Nie mam domu". "Nie wiem, dlaczego to wycięli, może z powodu tempa, może stwierdzili, że to końcówka filmu, a wtedy nikt nie chce słuchać długich przemów" - stwierdził komik, który z trudem powstrzymywał wtedy łzy. 

"Wkładasz całe swoje serce w te filmy. Myślisz o nich, ciężko pracujesz, kręcisz je. A dwa lata później to tylko kolejny tytuł w wypożyczalni wideo" - podsumował Martin.

John Candy: Tragiczna śmierć uwielbianego aktora

Candy był aktorem znanym przede wszystkim z komedii, takich jak "Blues Brothers", "Plusk" i "Kosmiczne jaja". Próbował swych sił także w dramatach, między innymi w "JFK". Na początku 1994 roku rozpoczął pracę na planie westernu komediowego "Karawana". Zmarł nagle w nocy 4 marca. Miał 43 lata. Przypuszczalną przyczyną śmierci był zawał serca. Aktor od lat walczył z otyłością i uzależnieniem od papierosów.

Gdy po jego pogrzebie żałobnicy zmierzali na cmentarz, policja z Los Angeles wstrzymała dla nich ruch uliczny. Wcześniej uczyniono to tylko raz – przy okazji odwiedzin papieża. Z kolei Kanadyjskie Nagrody Filmowe przyjęły przydomek "Candys", by uczcić jego pamięć.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: steve martin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy