Reklama

Wspominają Irenę Kwiatkowską

Zmarłą w czwartek, 3 marca, wybitną aktorką Irenę Kwiatkowską wspominają koledzy po fachu.

W wywiadzie dla telewizji TVN24 wypowiadała się o Kwiatkowskiej Joanna Szczepkowska: "Mieszkała w tym samym domu, w którym ja spędziłam dzieciństwo. Określenie 'kobieta pracująca' idealnie do niej pasowało. Była niezwykle pogodna".

"Mimo że była żołnierzem w czasie powstania, wybrała po wojnie drogę kabaretu. Kochała ten zawód tą misję swoją" - dodała była prezes Związku Artystów Scen Polskich.

"Była i bardzo przyjazna, i bardzo surowa. Była świetnym fachowcem. Dawała bardzo celne rady, choć nie zawsze komplementujące. Wiedziała bardzo dobrze wszystko o tym zawodzie. Była bardzo aktywną koleżanką. Ciągle się czegoś uczyła" - wspominała artystkę Szczepkowska.

Reklama

"Z tymi wielkimi ludźmi odchodzi epoka, zamyka się pewien okres, wchodzi bardzo inne życie aktorów teatru. To strasznie smutne, że odeszła pani, którą oglądało się zawsze z zainteresowaniem, bo ona sercem i całą sobą miała coś do powiedzenia. Miała coś do przekazania widzom, ona widzów kochała. Przecież znane było to, że kiedy już była złożona niemocą w Skolimowie, kiedy przychodziła telewizja z takiej czy innej okazji, ona zaczynała żyć w tych światłach. To było jej, najważniejsze" - mówiła o Kwiatkowskiej wiceprezes Związku Artystów Scen Polskich, Ewa Leśniak.

"Była samorodnym talentem komediowym. Taki profil tego zawodu był jej przeznaczony i ona genialnie się w nim znajdowała. Była perfekcyjna w pracy. Mam nadzieję, że pewne wartości z okresu świetności pani Ireny Kwiatkowskiej przeniosą się w ogóle w życie kulturalne i teatralne Polski" - dodał Leśniak.

"To wielki honor i zaszczyt, dar od losu, że mogłem z nią współpracować. Byliśmy w zażyłości, pisałem jej teksty i sztuki. Taka osoba zdarza się raz na kilkaset lat" - powiedział o Kwiatkowskiej Stanisław Tym.

"Ona była osobą raczej zamkniętą towarzysko, ale bardzo serdeczną. Była bardzo oszczędna, skrupulatna. Mówiono, że była skąpa. To nieprawda. Ona nie manifestowała swoich gestów. Pieniądze, które miała, przesyłała po cichu do domów dziecka, na biedne dzieci. Zawsze robiła to po cichu, prosząc, żeby tego nie nagłaśniać. Kiedy tylko dostała nagrodę, albo pieniądze - rozsyłała je potrzebującym dzieciom" - wyznał Wiesław Gołas.

"Zawodowo była bardzo miła i serdeczna, mało wylewna. Miałem to szczęście, że darzyła mnie sympatią. Zawsze o niej pamiętałem, z okazji imienin czy świąt do niej dzwoniłem. Była tym bardzo wzruszona, powtarzała: Kak ty o mnie pamiętasz: Jak mógłbym o niej nie pamiętać? W Skolimowie można zasiąść na ławeczce z humorem Ireny Kwiatkowskiej, to cudowny symbol. Tych ławeczek jest kilka. Gucio Holoubek też ma swoje ławeczki. To jest miejsce upamiętniające osoby, które zostawiły coś po sobie. Nie, nie coś, zostawiły po sobie bardzo dużo. To jest miejsce, gdzie można usiąść i przypomnieć sobie o jej rolach, tym jaką cudowną osobą była - dodał aktor.

"Będzie mi brakowała człowieka, do którego zawsze mogłem się zwrócić w sprawach zawodowych, który wyjaśni mi jak coś mam zrobić. Będzie mi brakowało zawodowego profesora" - podsumował Gołas.

"Życie artystyczne Ireny Kwiatkowskiej było zamknięte klamrą Zielonej Gęsi. Była wymagająca w stosunku do swoich partnerów. Miała znakomitą dykcję. Była muzykalna. Posiadała uczucie autoironii, co jest niezwykle rzadkie w naszym fachu" - wspominał w studiu TVN24 artystkę Krzysztof Kumor.

"Podczas jej 98. urodzin życzyłem jej 130 lat. Miałem nadzieję, że Irena Kwiatkowska, która światu pokazała bardzo dużo, pokaże również, że może być najdłużej żyjącą osobą na świecie. Uważam, że ten wiek, którego pani Irena dożyła jest dla nas wielkim szczęściem. To, że niebiosa jej pozwoliły tyle lat żyć i tyle zagrać to wielkie szczęście dla nas widzów. Wykorzystała każdy ułamek swojego życia. Pamiętam jak jeszcze parę lat temu grała na scenie. To nie były występy w stylu: 'Popatrzcie ja mam 90 lat, a jeszcze potrafię wyjść na scenę'. To był profesjonalny występ aktorski. Do końca była profesjonalna, zawsze świetnie przygotowana do roli" - opowiadał o zmarłej Artur Andrus.

"Miałem okazję występować w kilku przedsięwzięciach, w których ona była gwiazdą. Czuło się, że to jest wielka gwiazda polskiego teatru, kabaretu, ale nie wynikało to z dystansu, jaki ona stwarzała. Widok jej stojącej za kulisami, skoncentrowanej, przygotowanej do wyjścia na scenę, był niesamowity. I ten jeden krok, kiedy stawała w światłach reflektorów i zaczynała błyszczeć. To było wielkie szczęście móc postać obok niej, popatrzeć na nią przez chwilkę. Bardzo się cieszę, że zaproszono mnie do poprowadzenia uroczystości odsłonięcia ławeczki Ireny Kwiatkowskiej w Skolimowie. Mam nadzieję, że teraz od czasu do czasu miłośnicy jej talentu, będą odwiedzać park w Skolimowie i będą sobie przypominać Irenę Kwiatkowską" - dodał.

Podczas uroczystości odsłonięcia tej ławeczki mówiła niewiele. Była bardzo wzruszona, że tylu przyjaciół przyszło. To był również dowód na to, że była to niezwykła osoba. Nie miała dzieci, jej mąż zmarł już wiele lat temu, ale wydaje mi się, że ani przez chwilę nie była samotna. Miała wokół siebie przyjaciół, ktoś jej zawsze towarzyszył. Pamiętam ostatnie lata, kiedy przyjeżdżałem do Skolimowa odwiedzać Stefanię Grodzieńską, widziałem stały obrazek: Irena Kwiatkowska w parku na spacerze z koleżanką aktorką, albo kolegą aktorem. Czasem używa się takiego frazesu, że ktoś zostanie z nami na zawsze. Irena Kwiatkowska zrobiła tak wiele, że w jej przypadku to prawda" - podsumował dziennikarz i artysta kabaretowy.

- Cudowna, bezpośrednia, zawsze uśmiechnięta, zawsze radosna, zawsze miała wiele tematów do poruszenia. Dla niej nie było rzeczy złych, wszyscy koledzy byli wspaniali. Nie miała wrogów i nie była wrogiem dla nikogo. Była to kobieta, która na co dzień starała się darzyć innych tym, czym ją obdarzył Pan Bóg - wielkim talentem. Była cudowną damą teatru - tak Irenę Kwiatkowska ocenił nestor scen śląskich Ryszard Zaorski.

- Widzowie musieli ją kochać, bo dawała im ze swego talentu wszystko, co mogła. To były najlepsze rzeczy, podsuwała im te kąski i była szczęśliwa, jeśli trafiła w dziesiątkę, a trafiała tylko w dziesiątkę - powiedział Zaorski.

- Boję się, że odchodzi kadra główna tych wielkich artystów. Czasy są teraz inne, teatr i inne instytucje nabrały innego rozmachu, zapominając trochę, że prawdziwy teatr bierze się z człowieka, z jego zachowania. To człowiek nie do zastąpienia, na pewno będą talenty, ale takiej jak Irena już nie będzie - zakończył teatralny reżyser.

Irenę Kwiatkowską wspomniał również Bogdan Zdrojewski. - Jej talent był nieograniczony - ocenił minister kultury.

Zdrojewski podkreślił, że Irena Kwiatkowska na trwałe wpisała się w pamięć widzów m.in. rolą w "Wojnie domowej", w filmach "Hallo szpicbródka", "Lata dwudzieste, lata trzydzieste" i "40-latku", a w nim - kreacją "kobiety pracującej".

- Dziś możemy powiedzieć, że żołnierz AK i "kobieta pracująca" przeszła w stan spoczynku. Ale tylko w pewnym sensie, bo przecież pozostawiła po sobie trwały ślad, pamięć o niej zostanie na zawsze. W ostatnich latach często podkreślano, że Irena Kwiatkowska to aktorka komediowa 100-lecia, osobowość z pierwszej, najwyższej, najbardziej wartościowej grupy. Jej talent był nieograniczony, a zdolności aktorskie - zwłaszcza komediowe - na poziomie niemal nieosiągalnym - powiedział Zdrojewski.

Reżyser Jerzy Gruza nazwał z kolei artystkę "kimś zupełnie zjawiskowym". - To wielka strata dla polskiej sceny, nie ma już takich indywidualności. Potrafiła wyjść na estradę i trzymać publiczność w napięciu przez cały czas - ocenił Gruza.

- Odchodzi od nas genialna aktorka - zarówno komediowa i kabaretowa, jak i dramatyczna. O niezmiernym kunszcie, która stworzyła coś zupełnie niepowtarzalnego w naszym dorobku teatralnym. Mistrzyni poetyckiej groteski - powiedział satyryk i autor tekstów piosenek Wojciech Młynarski.

- Była talentem zupełnie niepospolitym - uważa aktor, prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz. - Każdy gest, spojrzenie, intonacja głosu, jego zawieszenie, pauza - to wszystko było jak muzyczna partytura, zaplanowane przez nią i doskonale wykonane. To - przy dzisiejszej skłonności aktorów do naturalnej improwizacji - budzi podziw - podkreślił Łukaszewicz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy