Reklama

Współczesny James Dean?!

Od castingu do programu "Klub Przyjaciół Myszki Miki" po nominację do Oscara. W dekadę kariera Ryana Goslinga przeżyła prawdziwy rozkwit zamieniając dziecięcego aktora w gwiazdę światowego formatu.

W piątek, 3 lutego, na ekrany polskich kin wszedł kolejny film z jego udziałem, doceniony przez widzów i krytyków thriller "Idy marcowe" w reżyserii George'a Clooneya.

"Jest rozbrajający" - zgodnym chórem stwierdzają fanki Goslinga. "Kiedy pojawia się obok, przynosi z sobą jakąś magię. Czyni wszystko lepszym" - wtóruje im Derek Cianfrance, reżyser filmu "Blue Valentine", w którym występ przyniósł artyście nominację do Złotego Globu.

A w przypadku Goslinga owo "rozbrajanie" i "czynienie lepszym" nabiera zupełnie dosłownego znaczenia. Przekonało się o tym już ponad milion osób, które w serwisie YouTube obejrzało filmik z aktorem interweniującym w ulicznej bójce.

Zarejestrowane w sierpniu zeszłego roku zajście wygląda niczym odrzut z planu zdjęciowego "Drive" - filmu, którym Gosling zapracował sobie na miano Jamesa Deana XXI stulecia.

Reklama

Zobacz, jak aktor rozdziela walczących mężczyzn:


I chociaż widzowie już na stałe będą kojarzyć go z błyszczącą kurtką z skorpionem, kierownicą Chevy Impala i plakatem "Idów marcowych", to sam Gosling nie zapomina o długiej drodze, jaką musiał przebyć, by w thrillerze Clooneya stać się częścią aktorskiego spotkania na szczycie.

"Niezwykle trudno wyrwać się z dziecięcej telewizji, gubiąc po drodze jej piętno (...) Wszystko co się wtedy posiada, to te kilka taśm VHS z fragmentami 'Klubu Przyjaciół Myszki Miki' i obrazem samego siebie, pomazanego samoopalaczem i walczącego z wyimaginowanymi sfinksami" - wyznał aktor.

Wydaje się, że dekadę od telewizyjnego debiutu Ryan może być spokojny o karierę i przyszłość.

W Sylwestra przedstawił mamie swoją nową dziewczynę, hollywoodzką piękność - Evę Mendes, w produkcji są już kolejne filmy z jego udziałem, a komplementów nie szczędzą mu reżyserskie tuzy od Clooneya po Agnieszkę Holland.

Tymczasem plany Goslinga sięgają znacznie dalej. Jak sam zdradza, któregoś dnia sam chciałby stanąć po drugiej stronie kamery. Spora w tym zasługa "Id marcowych".

"Miałem nie tylko szansę pracować z topowymi aktorami, ale również obserwować George'a przy pracy. Oglądanie go dosłownie opętanego przez film było niezwykłym przeżyciem. Któregoś dnia sam coś wyreżyseruję" - zwierzył się Gosling.

Przeczytaj recenzję "Id marcowych" na stronach INTERIA.PL!


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Idy marcowe | Ryan Gosling | wspolczesna | myszki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama