Reklama

Woody Allen: Oryginał w Nowym Jorku

Pomimo entuzjastycznego przyjęcia przez polską krytykę najnowszego filmu Woody'ego Allena "O północy w Paryżu", ciężko podejrzewać, że właśnie dzięki rozgrywającej się stolicy Francji komedii doświadczony reżyser i scenarzysta przejdzie do historii kina. Akcja najlepszych obrazów Woody'ego Allena rozgrywa się bowiem w Nowym Jorku.

Od czasu kiedy autor "O północy w Paryżu" przeniósł się do Europy, jego filmy przypominają foldery reklamowe wielkich europejskich metropolii. Po dłuższym pobycie w Londynie, gdzie nakręcił aż trzy filmy, Allen skacze z kwiatka na kwiatek, przyjmując zaproszenia od kolejnych europejskich miast, w których osadza akcje swych kolejnych obrazów.

Barcelona, Paryż, Rzym, wkrótce zaś Berlin - z tych turystycznych miejscowości Allen przysyła nam swoje filmowe pocztówki. Nic nie przyciągnie turystów tak skutecznie do stolicy Francji, niż kasowy sukces "O północy w Paryżu".

Reklama

Przeczytaj recenzję filmu "O północy w Paryżu" na stronach INTERIA.PL!

Warto jednak pamiętać, że tylko jedno miasto Woody Allen kocha nad życie. To w Nowym Jorku nakręcił obrazy, które zdefiniowały go jako artystę. W Nowym Jorku powstały również najlepsze z jego filmów.

"Annie Hall" (1977)

"Kiedy zaczynałem robić filmy, chciałem, żeby to były maszyny produkujące śmiech. Ale w ciągu lat... 'Annie Hall' to był pierwszy film, kiedy powiedziałem swojemu producentowi: nie chcę wywoływać wybuchów głupiego śmiechu jeden po drugim, ale różnicować śmiech, przekonać się, czy zdołam zainteresować widownię ludźmi na ekranie" - mówił Woody Allen w rozmowie z magazynem "Esquire". W istocie, pierwsze filmy nowojorskiego reżysera, który zaczynał karierę od scenicznych występów w charakterze komika, były niczym więcej jak galopadą kolejnych gagów.

Dopiero w "Annie Hall" - półautobiograficznej opowieści o związku nowojorskiego komika Alvy Singera (Woody Allen) i neurotycznej tytułowej dziewczyny (w którą wcieliła się ówczesna partnerka Allena - Diane Keaton) - reżyser posłużył się nie tylko "inteligentnym poczuciem humoru, lecz również kulturowymi odniesieniami", których - jak zauważył w swej recenzji Roger Ebert - próżno szukać w innych nagrodzonych Oscarem filmach. Trzeba bowiem dodać, że "Annie Hall" był pierwszym wielkim sukcesem Allena - film zdobył aż 4 statuetki Akademii, w tym dla najlepszego filmu roku, najlepszego reżysera, najlepszej aktorki (Keaton) oraz za najlepszy scenariusz.

Co miał na myśli Ebert, pisząc o "kulturowych odniesieniach"? W "Annie Hall" Woody Allen wyraźnie czerpie bowiem z dorobku swych kinematograficznych mistrzów: scena, w której Annie Hall przenosi się w czasie do dzieciństwa Alvy'ego - to jawne nawiązanie do "Tam, gdzie rosną poziomki" Ingmara Bergmana, z kolei jedna z rozpoczynających film sekwencja szkolna - to z kolei mały hołd złożony "Amarcordowi" Federico Felliniego.

Ale reżyser "Annie Hall" nie poprzestaje na cytowaniu klasyków, wykorzystując również w swym filmie ówczesne intelektualne ikony Nowego Jorku. Kiedy Alvy Singer zwraca uwagę na przechodnia, który mógłby być "zwycięzcą konkursu na sobowtóra Trumana Capote'a", w istocie tym, kto zagrał niespodziewanego statystę, był autor "Śniadania u Tiffany'ego". W innej scenie, kiedy Alvy i Anie czekają na seans kinowy, mężczyzna stojący w kolejce za nimi zaczyna wymądrzać się na temat teorii nowych mediów Marshalla McLuhana. Allen reaguje, każąc samemu McLuhanowi wytłumaczyć natrętnemu mądrali: "Nic pan nie zrozumiał z moich książek!".

Zobacz fragment filmu "Annie Hall":


Roger Ebert zauważył jednak ważną rzecz. "'Annie Hall' całe oparte jest na dialogu lub monologach. Ponieważ to dla każdego ulubiony film Woody'ego Allena, ponieważ zdobył Oscara oraz z racji tego, że jest komedią romantyczną, niewielu widzów zapewne zwróciło uwagę, jak wiele jest tu zwykłego gadania. Bohaterowie nie robią nic innego, jak tylko rozmawiają. Rozmawiają, kiedy idą; rozmawiają, kiedy siedzą; idą do psychoanalityka, idą na lunch, kochają się i ciągle gadają..." - pisał w 2002 roku Ebert. To już zasługa Allena-scenarzysty. Jest rekordzistą, jeśli idzie o nominacje do Oscara w kategorii "najlepszy scenariusz" (ma na koncie o dwie więcej niż 12-krotny pretendent Billy Wilder). W "Annie Hall" udowodnił, że jest nie tylko wyśmienitym scenarzystą, ale też niezłym reżyserem (oraz...aktorem; za rolę Alvy'ego był nominowany do Oscara).

Manhattan (1979)

"Mieszkam tutaj i niezbyt lubię podróżować, a już z pewnością nie chcę podróżować po to, żeby przywiązywać się do jakiegoś miejsca i tkwić w hotelu przez sześć czy cztery miesiące. To dla mnie za dużo. Życie jest o wiele łatwiejsze, kiedy jestem w Nowym Jorku: mogę spać w domu, chodzić do swojej restauracji, spotykać przyjaciół" - mówił Allen w jednym z wywiadów. Akcja większości jego filmów rozgrywa się w Nowym Jorku, jednak największym miłosnym wyznaniem Allena, złożonym Nowemu Jorkowi, pozostaje "Manhattan", nazwany przez krytyka Andrew Sarrisa "jedynym wielkim filmem lat 70.".

To pierwszy z obrazów Allena, w którym strona wizualna jest najważniejszym elementem filmu. Wielka w tym zasługa operatora Gordona Willisa, który pracował już z Allenem przy "Annie Hall" (a potem odpowiadał m.in. za zdjęcia do "Ojca chrzestnego"). Za wybór czarno-białej taśmy, tak samo jak za użycie muzyki George'a Gershwina, odpowiadał już jednak Allen, ponieważ "tak właśnie z dzieciństwa pamiętam Nowy Jork". "Być może to wspomnienia starych fotografii, filmów, książek... Ale tak właśnie jawi mi się Nowy Jork. Zawsze też towarzyszy mu muzyka Gershwina" - tłumaczył Allen, dodając, że wspólnie z operatorem udało mu się "z sukcesem pokazać miasto, które jest jednym z bohaterów filmu". Dodatkowym wizualnym wyróżnikiem filmu było panoramiczne kadrowanie "Manhattanu" - kiedy film trafił wreszcie na kasety wideo i do telewizji, Allen zdecydował się na radykalny krok, zachowując oryginalny format obrazu.

J.Hoberman napisał w recenzji w "Village Voice": "Nowy Jork, którego Woody z takim uporem bronił w 'Annie Hall', był w kryzysie. Więc wyobraził sobie ulepszoną wersję [miasta]. Co więcej, zaangażował do roli [w 'Manhattanie'] lśniące miasto, któremu mógł przypatrywać się jako dziecko na Coney Island, uwalniając wizje, skrywane dotychczas w więzieniu srebrnego ekranu".

Jednym z najsłynniejszych ujęć "Manhattanu" jest poranna scena, kiedy bohaterowie Woody'ego Allena i Diane Keaton rozmawiają na tle mostu.

Zobacz fragment filmu "Manhattan":


No tak, zapomnieliśmy w ogóle o historii. Bohaterem "Manhattanu" jest rozwiedziony telewizyjny scenarzysta Issac Davis (Allen), który przedstawiony zostaje w chwili, kiedy przymierza się do napisania książki o Nowym Jorku. Jego była żona Jill (Meryl Streep) publikuje właśnie wspomnienia, opisujące szczegóły ich małżeństwa, jego żonaty przyjaciel Yale (Michel Murphy) ma romans z Mary Wilkie (Diane Keaton), Issac zauroczony jest zaś 17-letnią Tracy (córka Ernesta Hemingwaya - Mariel). Klasyczny neurotyczny Allen, którego kochamy.

Zagadką pozostaje jednak niechęć reżysera do tego filmu. Podobno tuż po ukończeniu "Manhattanu" Allen naciskał na wytwórnię United Artists, by odstąpiła od dystrybucji obrazu. Reżyser zaproponował, że w zamian nakręci - za darmo - kolejny film. Woody Allen nigdy nie wyjaśnił powodów swej niechęci w stosunku do "Manattanu", co wprawia do dziś w konfuzję wielu jego fanów, uważających dzieło z 1979 roku za jedno z jego najwybitniejszych osiągnięć.

"Wspomnienia z gwiezdnego pyłu" (1980)

"Najlepszy film, jaki zrobiłem, to 'Wspomnienia z gwiezdnego pyłu'. Okazał się najmniej popularny, co by automatycznie znaczyło, że jest najlepszy. W każdym razie najbliższy jest tego, co zawsze usiłowałem osiągnąć" - Woody Allen wspominał w 1987 roku.

"Wspomnienia z gwiezdnego pyłu" były wyraźnym nawiązaniem Allena do klasycznego filmu Felliniego "Osiem i pół". Roboczym tytułem tej produkcji był "Woody Allen No. 4", reżyser wyjaśnił w jednym z wywiadów: "Nie jestem nawet w połowie tak dobry, jak Fellini z okresu 'Osiem i pół'". Bystrzejsi krytycy zauważyli, że 'Wspomnienia z gwiezdnego pyłu" to w rzeczywistości matematyczny odpowiednik "Osiem i pół" w twórczości Allena, reżyser "Manhattanu" nakręcił bowiem do tego czasu osiem pełnometrażowych obrazów oraz współpracował przy powstaniu jeszcze jednego filmu "Jak się masz, koteczku?", który można liczyć jako "pół".

Najważniejszy we "Wspomnieniach z gwiezdnego pyłu" był jednak autotematyczny charakter filmu. Bohaterem obrazu był przeżywający kryzys twórczy Sandy Bates (Woody Allen), którego nowy film nie spotkał się z życzliwym przyjęciem fanów, chcących, aby nadal kręcił "zabawne filmy". Próbując rozwikłać artystyczne dylematy, Sandy wikła się w przelotne romanse z kolejnymi kobietami, nie przestając myśleć o swej byłej dziewczynie Dorrie (Charlotte Rampling).

"Wspomnienia z gwiezdnego pyłu" miały być ripostą Allena na krytyczny tekst dotyczący jego twórczości autorstwa pisarki Joan Didion oraz na całkowite pominięcie jego "poważnego" filmu "Wnętrza" przy ogłaszaniu oscarowego werdyktu.

Zobacz zwiastun filmu "Wspomnienia z gwiezdnego pyłu":


"To nie jest najbardziej kasowa produkcja pana Allena. 'Annie Hall' była tym filmem. Nie jest to też jego najpoważniejszy [artystyczny] eksperyment. Były nim 'Wnętrza'. Nie po raz pierwszy w jego twórczości spotykamy się też z tematyką wyczerpania i niepewności, ślady tych rzeczy odnajdziemy bowiem w 'Manhattanie'. Ale 'Wspomnienia z gwiezdnego pyłu' są jego najbardziej prowokacyjnym filmem, być może również najbardziej odkrywczym" - pisała Janet Maslin na łamach "New York Timesa".

Nie wolno zapominać, że "Wspomnienia z gwiezdnego pyłu" to pierwszy film Allena, w którym wykorzystał on klasyczne standardy jazzowe na ścieżce dźwiękowej - zabieg, który stał się potem znakiem firmowym filmów twórcy "Annie Hall" (tytuł filmu to nawiązanie do klasycznego kawałka "Stardust", który wybrzmiewa w jednej ze scen w wykonaniu Luisa Armstronga). Allen wpadł na ten pomysł w trakcie montażu "Wspomnień z gwiezdnego pyłu", kiedy słuchał starych płyt, aby lepiej wyczuć montażowy rytm swego filmu.

"Zelig" (1983)

Jednym z najsłynniejszych bohaterów Woody'ego Allena jest Leonard Zelig - tytułowy protagonista filmu "Zelig" - kolejnego "eksperymentu" w twórczości nowojorskiego reżysera. To fikcyjna postać, która cierpi na syndrom "ludzkiego kameleona" - przebywając w towarzystwie określonej grupy osób, nie tylko adoptuje ich zachowania, lecz również upodabnia się do nich fizycznie.

"Zelig" jest pionierskim w historii przykładem "mockumentary", czyli fałszywego dokumentu. Allen upodabnia bowiem swój fabularny film do archiwalnych kronik filmowych, traktując historię Zeliga jak autentyczną opowieść o historycznym bohaterze - prototypie współczesnych celebrytów. Dzięki technologicznemu trickowi, Zeliga obserwujemy więc u boku tak wpływowych na losy XX wieku figur, jak: Al Capone, Adolf Hitler, Josephine Baker, Charlie Chaplin, czy Charles Lindbergh; stylizowanym na archiwalne zdjęciom towarzyszą zaś współczesne komentarze wybitnych intelektualistów: eseistki Susan Sontag, psychologa Bruno Bettelheima, czy laureata nagrody Nobla Saula Bellowa.

Warto odnotować, że efekt postarzenia taśmy filmowej Allen z operatorem Gordonem Willisem (autorem zdjęć do "Annie Hall", "Manhattanu" i "Wspomnień z gwiezdnego pyłu") osiągnęli na długo przez cyfrową rewolucją w kinie. Udało im się to m.in. dzięki użyciu oryginalnych kamer oraz sprzętu nagrywającego dźwięk, który wykorzystywano w latach 20, jak również wskutek celowych zabiegów niszczenia nagranego materiału: Gordon Willis miał zanieść wywołane negatywy pod prysznic i deptać je w trakcie kąpieli.

Zobacz zwiastun "Zeliga":


Prace postprodukcyjne nad "Zeligiem" były tak czasochłonne, że między zakończeniem zdjęć a premierą filmu - Allen zdążył nakręcić kolejne dwa obrazy: "Seks nocy letniej" i "Dany'ego Rose'a z Broadwayu".

"'Zelig' jest tym w twórczości Allena, czym dla Rainera Wernera Fassbindera był 'Berlin Alexanderplatz, dla Ingmara Bergmana zaś 'Fanny i Alexander'" - Vincent Canby zauważył na łamach "New York Timesa". "To nie tylko bezcennie zabawny, lecz przy okazji też niezwykle poruszający film. Sprawdza się zarówno jako socjologiczne spojrzenie, melodramat, satyra, oraz parodia. Niemal perfekcyjna, na pewno perfekcyjnie oryginalna komedia Woody'ego Allena" - zachwycał się Canby, dodając, że Allenowi, opowiadając "Zeliga", udało się z powodzeniem wykorzystać wiele narracyjnych technik.

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Nie przegap hitów filmowych pokazywanych w telewizji. Wszystko znajdziesz w naszym programie telewizyjnym!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy