Reklama

Wielki przekręt Diaz i Firtha

Rozśmieszanie ludzi to poważna sprawa - przekonują Cameron Diaz i Colin Firth, gwiazdy produkcji "Gambit, czyli jak ograć króla", diabelnie inteligentnej komedii o niezwykłym przekręcie. Aktorzy przyznają jednak, że bawili się świetnie w trakcie kręcenia zdjęć do filmu Michaela Hoffmana.

Zainspirowany brytyjskim filmem z 1966 roku, w którym w główne role wcielili się Michael Caine i Shirley MacLaine, "Gambit, czyli jak ograć króla", opowiada historię Harry'ego Deane'a - kuratora sztuki pracującego dla magnata medialnego Lionela Shabandara, jednego z najbogatszych ludzi świata.

Shabandar, zagorzały kolekcjoner, to jednocześnie szaleńczy egoista, na dodatek nadęty, chamski i niezwykle zachłanny (przynajmniej według Harry'ego, który planuje go okraść). Bogacz ma szczególnego fioła na punkcie legendarnego obrazu Moneta, bardzo chciałby dodać go do swojej imponującej prywatnej kolekcji.

Reklama

Dzieło zaginęło po II wojnie światowej, po czym nagle wypłynęło w teksańskiej przyczepie na drugim końcu świata. Piękna PJ odziedziczyła je po dziadku, żołnierzu, który służył w Europie - przynajmniej taką historyjkę Harry zamierza sprzedać Shabandarowi. Kiedy magnat odkrywa - dzięki mało subtelnym wskazówkom kuratora sztuki - położenie upragnionego obrazu, wzywa dziewczynę do Londynu, by rozpocząć negocjacje.

Piękność - tak jak planował Deane - podbija serce milionera, jednak Harry także ulega jej wdziękom, co w efekcie pokrzyżuje mu plany...

W główne role w produkcji Michaela Hoffmana, do której scenariusz napisali słynni bracia Coen, oprócz Diaz i Firtha wcielili się: Alan Rickman, Tom Courtenay i Stanley Tucci.

Znaliście się przed rozpoczęciem zdjęć do filmu "Gambit, czyli jak ograć króla"?

Colin Firth: - Nie znaliśmy się wcześniej.

Ten projekt ma długą historię. W którym momencie zaangażowaliście się w jego realizację?

Cameron Diaz: - Ja dołączyłam w momencie, kiedy projekt przejął Michael Hoffman i po tych wszystkich latach oczekiwań znaleziono źródła finansowania. Uważam się za wielką szczęściarę, że mogłam zagrać z tyloma fantastycznymi aktorami, z Colinem, Tomem, Alanem, Stanleyem. To wspaniali faceci. Samo przebywanie w ich towarzystwie poprawiało mi humor. Wszyscy mnie inspirowali.

Colin Firth: - Byłem już zaangażowany w ten projekt, kiedy Cameron dołączyła do grona obsady. Wiedziałem, że to ona musi zagrać PJ. Forsowałem jej udział z wielu oczywistych powodów, łącznie z tym prostym faktem, że ta kobieta ma komedię w małym paluszku. Jej wyczucie czasu jest bezbłędne. Ma prawdziwy talent do komedii, a mało kto potrafi to docenić. Spotkała się z Michaelem i wszystko poszło jak po maśle.

Cameron Diaz: - Pamiętam rozmowę z Michaelem, potem poznałam Colina w oscarową noc. Byłam wniebowzięta, że będę miała okazję wystąpić z nim w jednym filmie, a potem on dostał Oscara za 'Jak zostać królem'! Muszę przyznać, że byłam z początku nieco onieśmielona, w końcu miałam pracować z wielkim aktorem, który dostał najważniejszą nagrodę na świecie!

Oboje czytacie mnóstwo scenariuszy. Co jest takiego w tekście braci Coen, że uznaliście go za wyjątkowy?

Colin Firth: - Przyciągał uwagę. Niewielu ludzi potrafi napisać filmową farsę w takim stylu.

Czy wtedy znaliście oryginalny film?

Colin Firth: - Wiesz, myślę, że nie powinniśmy w ogóle zaczynać określać 'Gambit, czyli jak ograć króla' remake'em. Bardzo się różni od oryginału.

Cameron Diaz: - Mają tak naprawdę niewiele wspólnego. To zupełnie inny film.

Colin Firth: - Wydaje mi się, że bracia Coen nie inspirowali się nawet zbyt mocno brytyjskim filmem, to raczej obraz w stylu 'Poza sceną' Petera Bogdanovicha - tradycyjna brytyjska farsa przedstawiona w trzech aktach. W 'Poza sceną' chodzi o sztukę wystawianą w prowincjonalnym teatrze - widzimy przygotowania do jej wystawienia, widzimy, jak się rozpada, a także co się dzieje za kulisami, kiedy zaczynają się problemy. Film szarpie nerwy, trzyma w napięciu. Razem z Alanem Rickmanem często rozmawialiśmy o tym, w jaki sposób przygotować się do fizycznej komedii. Jednym z powodów, dla których chciałem Cameron do tej roli, był fakt, że rzadko spotyka się tak uroczych ludzi z tak niezwykłymi umiejętnościami komediowymi.

Cameron Diaz: - To przypominało taniec i śpiew, które są nieodłączną częścią komedii.

Colin Firth: - Dokładnie, komedia musi działać w konkretnych obszarach.

Jedną z najbardziej pamiętnych filmowych scen jest ta z pierwszej części filmu - na rodeo, z udziałem małp ujeżdżających psy. Praca w tych dniach musiała być dość przyjemna, prawda?

Colin Firth: - Kręciliśmy tę scenę w Nowym Meksyku, było diabelnie gorąco, małpy naprawdę jeździły na psach, a ja byłem ubrany w czarny garnitur. Nic nie było udawane, wszystko działo się w rzeczywistości - nie spodziewałem się zobaczyć małp ujeżdżających psy, więc kiedy pojawiły się na arenie, nie musiałem grać (śmiech).

Cameron Diaz: - Ta scena została zawarta w scenariuszu, a ja piszę się na każdy scenariusz, który zawiera scenę z małpami ujeżdżającymi psy.

A jak z twoimi umiejętnościami rodeo, Cameron?

Cameron Diaz: - Wiesz, teraz całkiem nieźle mi idzie łapanie na lasso (śmiech).

Spotkaliście się z braćmi Coen, aby porozmawiać o scenariuszu?

Cameron Diaz: - Oni napisali scenariusz, ale nie mieli zamiaru wyreżyserować tego filmu. Nie zmienia to faktu, że samo wypowiadanie napisanych przez nich słów i dialogów to prawdziwa gratka. Bardzo często aktorzy i reżyserzy siadają razem w kółku i czytają tekst scenariusza, zastanawiając się, w jaki sposób można go ulepszyć. Jednak w tym przypadku nie byliśmy w stanie go w jakikolwiek sposób zmienić - był idealny! Styl pisania braci Coen ma swój specyficzny rytm oraz idealne wyczucie chwili, prawie jak w musicalu. Zmienienie pojedynczego słowa skończyłoby się tym, czym wyciągnięcie cyfry z matematycznego równania - rezultat byłby całkowicie inny, nie pasujący do założeń. Ile razy próbowaliśmy coś ulepszyć, zawsze wracaliśmy do punktu wyjścia.

Wielu aktorów twierdzi, że granie w komedii jest ciężkie. Jakie są podstawowe składniki dobrej komedii? Zakładając, że posiadanie świetnego scenariusza to krok w dobrą stronę...

Cameron Diaz: - Świetny scenariusz to faktycznie podstawa. To niesamowite, że film komediowy może kłaść pod nogi tyle różnych przeszkód. Wystarczy, żeby wpędzić człowieka w jakąś neurozę! Osobiście uważam, że dramat jest o wiele łatwiejszą formą i myślę, że większość osób przyzna mi rację. Zdaję sobie sprawę, że to dość odważne stwierdzenie, ale całkowicie prawdziwe. Jest takie stare przysłowie, że umiera się łatwo, ale grać komedię to prawdziwy znój. Komedie nie są wynoszone na filmowy panteon, rzadko kiedy komedia zdobywa Oscary w najważniejszych kategoriach, w tym za: najlepszy film. Nie zmienia to jednak faktu, że nakręcenie dobrej komedii to prawdziwa sztuka, wymagająca niesłychanej precyzji i zaangażowania - jeśli ktoś pomyli się o sekundę ze swoją kwestią, cały dialog traci wyraz. W przypadku dramatu margines błędu jest większy - można pokusić się o eksperymenty, ponieważ wiele rzeczy zadziała na ekranie.

Cameron Diaz: - Istnieje mnóstwo różnych typów komedii. 'Gambit, czyli jak ograć króla' różni się przykładowo od 'Sposobu na blondynkę', ale w obu tych filmach ważne jest wyczucie chwili, nadanie całości opowieści niepowtarzalnego rytmu oraz współpraca pomiędzy wszystkimi pionami oraz działami - od dobrego scenariusza poprzez reżysera, który wie, co chciałby osiągnąć na ekranie, po aktorów, którzy myślą drużynowo. Na planie musi istnieć zaufanie. Tak też było na planie 'Gambit, czyli jak ograć króla'. Każda komedia polega na współpracy. Często się zdarza, że kręcimy część sceny, która sama w sobie nie jest zabawna, dopóki nie dokręcimy drugiej części. Często tworzymy również sceny, które funkcjonują jako osobne całości, ale i one muszą pasować do całościowego planu - dopiero wtedy film staje się zabawny. Trzeba o tym pamiętać, kiedy kręci się sceny komediowe.

Czy na planie zdjęciowym otrzymujecie reakcje zwrotne od ekipy filmowej? Jeśli słyszycie, że ludzie się śmieją, to musi być dobry znak, prawda?

Colin Firth: - Kiedy występuje się przed publicznością, słychać śmiech i od razu wiadomo, że coś jest zabawne. Problem z kręceniem filmu polega na tym, że nie ma żadnej widowni. Można usłyszeć chichot ekipy o 8:00, kiedy ćwiczy się jakąś scenę, i to jest naprawdę zachęcające. Ale po dziesiątym razie powtarzania tego samego, kiedy nadchodzi już pora obiadowa, to, co wcześniej śmieszyło, nie ma już tej siły oddziaływania. Nikomu nie chce się śmiać cały dzień z tego samego dowcipu. Wtedy należy zupełnie inaczej podchodzić do samooceny. Już nie jesteś w stanie wywoływać śmiechu u innych, ponieważ nie da się tego robić cały czas - pozostaje więc rzetelna analiza. Wiesz, pytania typu: 'Czy w ten sposób jest zabawniej?' lub 'Może będzie lepiej, jeśli położymy nacisk na inny fragment tej sceny?' Poczucie humoru zmienia się z duchem czasu.

Colin Firth: - Wróciłem do Wielkiej Brytanii po sześciu miesiącach i większość rzeczy pozostała niezmienna - muzyka brzmiała tak samo, fryzury wyglądały tak samo, ale poczucie humoru uległo zmianie. Czasami słyszę na ulicy ludzi cytujących coś, o czym nie mam pojęcia. Tak właśnie było z 'The Fast Show' oraz 'Ali G' - musiałem nadrabiać stracony czas. W ten sposób może pojawić się uczucie samotności - ja zapytam kogoś: 'Czy to nie zabawne, co zrobił tamten gość?', a w odpowiedzi usłyszę: 'Ciągle uważasz to za zabawne?'. Wszystko zmienia się bardzo szybko. Kręcąc film człowiek wpada w swego rodzaju próżnię, odseparowuje się od świata. Bardzo się więc cieszę, kiedy ludzie mi mówią, że zobaczyli właśnie coś, co zapewne zdarzało się na planie 'Czarnej Żmii' lub 'Monty Pythona'.

Cameron Diaz: - Komedia to naprawdę poważna sprawa.

To komedia o zderzeniu dwóch różnych kultur. Na ile pomógł fakt, że reżyser to Amerykanin, który spędził wiele czasu w Wielkiej Brytanii? Miał w końcu ogląd obu kultur...

Colin Firth: - Tak, to prawda, Michael doskonale rozumie kulturę tego kraju. Studiował na Oksfordzie i zakosztował pewnie więcej brytyjskiej kultury, niż ja zdążę przez całe swoje życie. Co wcale nie oznacza, że stał się Brytyjczykiem, uważam, że czasami warto spojrzeć na kulturę danego kraju z trochę innej perspektywy. Bracia Coen nie są Anglikami, a jednak napisali świetny scenariusz o zderzeniu dwóch różnych kultur. Spora część humoru pochodzi z cudownych dialogów pomiędzy piękną Amerykanką a sztywnym Angolem, którzy ciągle ścierają się na różnych polach. To postaci większe niż życie, bowiem rzadko kiedy spotyka się ludzi, którzy mówią w taki sposób. Myślę, że można ten film spokojnie porównać do 'Pigmaliona'.

Cameron Diaz: - Bywają takie dni, kiedy trzeba długo budować odpowiednią pointę, która nadejdzie w późniejszej części opowiadanej historii. Tak było w przypadku sceny, w której bohater Colina wyobraża sobie idealną wersję swojego planu. W rzeczywistości idzie jednak do biura Shabandara i próbuje ruszyć krzesło, a kiedy nie jest w stanie tego zrobić, staje się zabawny w swoich działaniach. W szczególności dla widzów, którzy wcześniej widzieli, w jaki sposób cały plan rozgrywał się w ramach jego wyobraźni. Uwielbiam tę scenę, jest przezabawna.

Colin Firth: - Dokładnie. Co tam plany, żyjemy w świecie, w którym krzesła nie robią tego, do czego zostały stworzone.

Cameron Diaz: - To samo krzesło istnieje w jego fantazji, ale w rzeczywistości nie chce zrobić tego, czego on pragnie - i to jest śmieszne.

Colin Firth: - To właśnie Michael Hoffman. Tego nie było w scenariuszu, to jego wymysł. Zdecydował, że potrzebujemy więcej fizycznej komedii, stąd kontakt Harry'ego z rzeczywistością nie zawsze kończy się dobrze. Niezła z niego ciamajda.

Spotykamy się w londyńskim hotelu Savoy, który gra ważną rolę w filmie. Jak rozumiem, kręcenie scen w zatłoczonym londyńskim hotelu nastręczyło wielu problemów?

Colin Firth: - W tym pokoju funkcjonowała moja garderoba, więc miło tu wrócić. Miło również przejść przez lobby w spodniach. Tutaj kręciliśmy także scenę na krawędzi, chociaż grał w niej tak naprawdę mój dubler, kaskader. Krawędź, na której ja stałem, miała pół metra wysokości, a i tak byłem przerażony - nie chciałem z niej spaść!

Zaakceptowałeś nogi dublera, który grał za ciebie?

Colin Firth: - Nie, ale facet miał bardzo dobre, umięśnione nogi. Nie wiem, czy moje sprostałyby porównaniu.

Wiem, że już rozmawialiśmy o tym, że komedia to naprawdę poważna sprawa, ale w trakcie kręcenia zdjęć musiały pojawić się chwile, w których ciężko wam było się nie roześmiać. Mam na myśli między innymi scenę, w której Colin przechadza się po hotelu Savoy bez spodni...

Cameron Diaz: - Dokładnie, pierwszy raz, kiedy zobaczyłam Colina bez spodni w lobby Savoya, był przezabawny. Chyba wszyscy się śmiali.

Colin Firth: - Dla Cameron i wszystkich innych mogło się to wydawać zabawne. Byłem chyba jedyną osobą, która nie dostrzegała w całej sytuacji powodu do śmiechu.

Cameron Diaz: - Wydaje mi się, że w pewnym momencie przejrzałeś się w lustrze i sam zacząłeś się śmiać...

Colin Firth: - No tak, ale później zobaczyłem, że śmieje się z samego siebie. Zabawy było co niemiara, przeważnie moim kosztem. Kręciliśmy tę scenę w nocy, żeby po foyer, którego nie mogli dla nas zamknąć, chodziło mniej osób.

Cameron Diaz: - Chociaż był pewien moment, w którym pojawiło się mnóstwo ludzi...

Musieliście jakoś sobie z tym radzić?

Colin Firth: - Dobrze powiedziane (śmiech). W jednym ujęciu wychodziłem z windy i przechodziłem bez spodni przez całe lobby. Nie zamknęli go jednak na potrzeby sceny, więc wszyscy mogli to oglądać. Stałem więc w windzie, oczekując wejścia przed kamerę, a co jakiś czas drzwi się otwierały i słyszałem zaskoczone: 'Ooooo...'. Ekipy filmowej nie było widać, a ja nie miałem żadnego wyjaśnienia, dlaczego nie mam na sobie spodni, więc goście nie mieli pojęcia co się dzieje. I tak kilka dubli. Spotkałem między innymi w drzwiach pijaną kobietę, która mnie otwarcie zapytała, co zrobiłem ze swoimi spodniami. To była pamiętna noc. Cameron nawet przyszła z koleżanką, żeby obejrzeć scenę 'odsłaniania' moich nóg. Dużo się wcześniej mówiło o tym, że jeśli moje nogi nadają się do czegokolwiek, to tylko do komedii. Cameron zdecydowała więc, że musi zbadać sprawę empirycznie. Przyprowadziła więc koleżankę. W pewnym momencie zobaczyłem, że zaczyna zbierać się całkiem spory tłum, jakbyśmy byli w Koloseum, a ludzi wokół rzucano na pożarcie lwom. Przeszedłem przez lobby, będąc pewnym, że Cameron podejdzie do mnie i powie, że moje nogi są jednak całkiem seksowne... Nie podeszła, przeszła tylko obok, rzucając po drodze 'Masz śmieszne nogi, ale to chyba dobrze, prawda?'.

Cameron Diaz: - Bo to było dobrze (śmiech). Chodziło o komediowe wyczucie. Scena była bardzo zabawna.

Kręciliście również na lotnisku Heathrow. Jak rozumiem, nie było to łatwe - dwójka rozpoznawalnych na całym świecie aktorów stoi pośrodku terminalu nr 5... Jak wyszło?

Colin Firth: - Faktycznie, to było trudne zadanie. Kręciłem zdjęcia w dżunglach, na pustyniach i innych ciężkich miejscach, ale żadne z nich nie ma porównania do terminalu nr 5.

Cameron Diaz: - Ekipa z lotniska była dla nas niezwykle miła, ale nie mogli przecież zamknąć dla nas całego terminalu, więc ludzie cały czas wchodzili nam w kadr.

Colin Firth: - Problem polegał na tym, że Cameron miała na sobie Stetsona i szorty Daisy Dukes. Tak więc nawet jeśli ktoś nie poznał, że to Cameron Diaz, fakt noszenia się w ten sposób na brytyjskim lotnisku, w otoczeniu ekipy filmowej, nie mógł nie zwrócić na nią uwagi. Chodziliśmy więc tam i z powrotem, próbując nakręcić scenę, podczas gdy za nami łaziło ciągle kilkanaście osób, każda, co oczywiste, z aparatem lub kamerą w komórce...

Cameron Diaz: - Wpadłam chyba na trzy osoby, które znałam, ponieważ kręciliśmy w trakcie festiwalu w Cannes, a oni lecieli do Francji z przesiadką w Londynie.

Colin Firth: - Cały świat był tam z nami, a scena wylądowała pewnie szybko na YouTube. Także warunki były naprawdę ciężkie.

Podsumowując, jak zapamiętacie zdjęcia do filmu "Gambit, czyli jak ograć króla"?

Cameron Diaz: - Było cudownie. Świetnie się bawiłam.

Colin Firth: - Ja również. Wydaje mi się, że Cameron lepiej radzi sobie w komedii, z pewnością jest bardziej doświadczona. Kręcąc film dramatyczny, człowiek cały czas się martwi, ale ma więcej wolności, może eksperymentować, a jeśli scenariusz jest dobry, większość takich prób ma sens. W komedii, nawet jeśli ma się świetny scenariusz, a my mieliśmy, nie ma żadnej gwarancji, że wyjdzie dobrze. A w komedii fizycznej w ogóle nie da się tego przewidzieć lub zawrzeć w scenariuszu. Można zapisać kilka pomysłów lub ogólny zarys, ale kwestia wykonania to zupełnie inna bajka.

Cameron Diaz: - I nie chodzi tylko o dobre wyczucie chwili, ale także o wyczucie w montażu, dokonanie cięcia w odpowiednim momencie, dostrzeżenie ukrytych walorów sceny. Kiedy gra się na planie, należy myśleć o wszystkich dostępnych możliwościach. Zgadzam się z tym, co wcześniej powiedział Colin - pozostaje kwestia rzetelnej analizy.

Colin Firth: - Uważam, że najważniejsze jest zaufanie ludziom, z którymi się pracuje, ponieważ wtedy pojawia się odwaga, a bez niej na planie nic nie wyjdzie. Jeśli pracuje się z kimś, kogo się nie lubi lub komu się nie ufa, przestaje to mieć sens. Jeśli wydaje ci się, że dana osoba nie wspomoże filmu, nakłada to na ciebie dodatkowy ciężar. Na szczęście przy tym filmie pracowałem z wieloma naprawdę utalentowanymi ludźmi, wliczając w to Cameron, która - jak już wspominałem - jest prawdziwą mistrzynią komedii.

Cameron Diaz: - Ten film był rzeczywiście fajnym wyzwaniem. Granie w towarzystwie Colina, Toma, Alana i Stanleya było cudowne. Cały czas mnie inspirowali. W zawodzie aktora zdarzają się takie chwile, kiedy podziwia innych aktorów przy pracy. Nie zdarza się to często, ale w tym przypadku nie mogłam oderwać od nich wzroku.

Czy pamiętacie jakieś sceny, w których nie mogliście zachować poważnej miny?

Colin Firth: - Miałem jedną scenę, w której nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Grałem z Alanem i złamałem się. Rzadko mi się to zdarza, ale nie potrafiłem wypowiedzieć swoich kwestii z poważną miną. W pogardzie Alana jest coś tak fenomenalnie zabawnego, że ciężko się opanować.

Cameron, czy Tom Courtenay próbował uczyć cię zasad gry w krykieta?

Cameron Diaz: - Tak, rzeczywiście próbował. Przy okazji pokazał mi mnóstwo zdjęć swojego psa.

Colin Firth: - Mnie uczył krykieta, golfa oraz gry na ukulele. Rozrywkowy gość...

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cameron Diaz | Colin Firth | Gambit, czyli jak ograć króla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy