"Wielki Mike. The Blind Side": To nie koniec afery. Broni oskarżonej rodziny
Nie milkną echa pozwu, jaki na początku tygodnia wpłynął do sądu hrabstwa Shelby. Były zawodowy futbolista Michael Oher, którego historia opowiedziana została w filmie "Wielki Mike. The Blind Side", twierdzi, że został oszukany przez rodzinę Tuohych, która go przygarnęła. Głos w tej sprawie zabrał właśnie Michael Lewis, autor książki "The Blind Side. Evolution of a Game", która zainspirowała film. Pisarz stanął po stronie Tuohych.
Wśród zarzutów Michaela Ohera przeciwko Leigh Anne i Seanowi Tuohym jest to, że tak naprawdę nigdy go nie adoptowali, a na dodatek podstępem przejęli prawa do zajmowania się transakcjami biznesowymi w jego imieniu. Oher przekonuje, że na skutek działalności Tuohych nie otrzymał ani centa z tantiem za film o jego historii. "Wielki Mike. The Blind Side" był dużym sukcesem kasowym. Film zarobił w kinach ponad 300 milionów dolarów, a zdaniem Ohera, pokaźny procent od tej sumy przypadł w udziale jedynie Tuohym oraz dwójce ich rodzonych dzieci.
Przeciwnego zdania jest Michael Lewis, który napisał książkę o Oherze i Tuohych. Inspirację filmu z Sandrą Bullock, która za rolę Leigh Anne Tuohy otrzymała Oscara. "Wszyscy powinni być wściekli na hollywoodzki system studyjny. Michael Oher powinien dołączyć do strajku scenarzystów. Działanie hollywoodzkiej księgowości jest skandaliczne, ale żadne jego pieniądze nie wylądowały w kieszeniach Tuohych" - mówi Lewis w wywiadzie dla "The Washington Post".
Lewis tłumaczy w wywiadzie, że prawa do ekranizacji jego książki sprzedał studiu 20th Century Fox za 250 tysięcy dolarów. Kwotę tę podzielił po równo między siebie a Tuohych. Ci swoją część mieli podzielić równo pomiędzy wszystkich członków rodziny, w tym Ohera. Po opłaceniu podatków i wynagrodzenia agenta, Lewis miał zarobić na tym 70 tysięcy dolarów. Jego słowa pokrywają się z twierdzeniami Tuohych, którzy już wcześniej zdradzili, że Lewis podzielił się z nimi sprawiedliwie otrzymaną od studia kwotą za prawa autorskie. Po podzieleniu ich części wyszło po 14 tysięcy dolarów na każdego z Tuohych, w tym Ohera. I właśnie taka kwota padła w tłumaczeniach oskarżanej o oszustwo rodziny.
Według Lewisa, studio zaproponowało też procent od zysków filmu dla niego oraz występujących w filmie aktorów. Pisarz wylicza dalej, że w efekcie do Tuohych trafiło w sumie po 350 tysięcy dolarów dla każdego. Oher miał odmówić swojej części, a pisarz wierzy w to, że w tej sytuacji rodzina Tuohych wpłaciła należne mu pieniądze na fundusz powierniczy dla jego syna. "Czuję ogromny smutek, przyglądając się temu z bliska. Zaopiekowali się nim, dając mu miłość i wykorzystując swoje środki. To nie do uwierzenia, że podejrzewa ich teraz o oszustwo. O czym on teraz musi sobie myśleć, jeśli zdecydował się na coś takiego? Współczuję mu" - zakończył pisarz.