Wiara, miłość i... nietolerancja
Uniwersalna historia o miłości, tolerancji i wierze - tak o filmie "Za wzgórzami" mówi Rumunka Cristina Flutur, laureatka nagrody dla najlepszej aktorki na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes za rolę dziewczyny poddanej egzorcyzmom.
Akcja dramatu "Za wzgórzami", w reżyserii i na podstawie scenariusza rumuńskiego filmowca Cristiana Mungiu, rozgrywa się współcześnie w prawosławnym żeńskim klasztorze w Rumunii, gdzie grupie zakonnic przewodzi ksiądz. Głównymi bohaterkami są dwie silnie związane młode kobiety, które wychowywały się razem w sierocińcu. Voichita wstąpiła do klasztoru. Alina odwiedza przyjaciółkę, nakłania ją do zmiany planów i wspólnego życia gdzie indziej. Gdy słyszy odmowę, reaguje bardzo gwałtownie. Stan emocjonalny Aliny zakonnice biorą za objaw opętania. Ksiądz postanawia odprawić specjalne nabożeństwo, by wypędzić z dziewczyny zło. Wydarzenia przybierają coraz bardziej dramatyczny obrót.
Nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu w Cannes w 2012 roku Cristina Flutur, odtwórczyni roli Aliny, zdobyła ex aequo z Cosminą Stratan, która zagrała Voichitę. Film nagrodzono w Cannes także w kategorii najlepszy scenariusz. Mungiu napisał go, inspirując się opartymi na faktach książkami dziennikarki BBC World w Bukareszcie, Tatiany Niculescu Bran, opowiadającymi o młodej zakonnicy, która zmarła wskutek egzorcyzmów, przeprowadzonych przez wiejskiego księdza i cztery zakonnice, a także o procesie księdza. W polskich kinach dramat "Za wzgórzami" można oglądać od piątku 1 marca.
Czy, pani zdaniem, można traktować ten film jako opowieść uniwersalną?
Cristina Flutur: - Tak. To wielopłaszczyznowa historia - o miłości, tolerancji oraz jej braku, o prawdzie, ludzkich wyborach, moralności, wierze i zabobonach. A także o samotności. Moja bohaterka, 24-letnia Alina, samotna jest niemal od zawsze. Dzieci, które jak ona dorastały w sierocińcu, bardzo często noszą w sobie z tego powodu traumę. Bo ktoś je zostawił. Trudno im zrozumieć, dlaczego taki los przypadł właśnie im, przecież tyle dzieci żyje inaczej, w szczęśliwych rodzinach.
- Alina została odrzucona i to zapisało się w niej trwale. Dlatego, nawet jako dorosła już kobieta, każde 'nie' usłyszane od innego człowieka przeżywa bardzo silnie. Zgoda lub brak zgody na coś ze strony drugiej osoby to dla tej dziewczyny kwestia życia i śmierci. Alina ma matkę, jednak matka nie chce mieć z nią żadnego kontaktu. Tata Aliny nie żyje. Córka była świadkiem jego śmierci. Straciła ojca, gdy miała sześć lat i to wydarzenie ukształtowało całe jej późniejsze życie.
Alina i Voichita przez lata były ze sobą silnie związane. Alina nazywa tę relację miłością. Gdy po okresie rozłąki obie spotykają się w klasztorze, Voichita zapewnia przyjaciółkę, że ją kocha, jednak...
- ...wybiera inną niż Alina drogę, czego ta nie może zaakceptować. Reakcja Aliny na odmowę jest bardzo gwałtowna. Do pewnego momentu obie dziewczyny szły wspólną drogą, później te drogi zaczęły się rozchodzić. Zdarza się często w życiu, i to jest jeden z tematów tego filmu, że dwie bliskie sobie osoby przez lata podążają tą samą ścieżką. Potem jednak jedna z osób wybiera inny sposób na życie, a druga nie chce tego przyjąć do wiadomości. Wtedy następują konflikt, walka, ból. Alina próbuje przekonać Voichitę, że to jej, Aliny, droga jest lepsza dla nich obu i że obie powinny wybrać właśnie tę. Druga dziewczyna robi to samo - usiłuje przekonać przyjaciółkę, że to jej, Voichity, życiowa ścieżka będzie lepsza, bezpieczniejsza, rozsądniejsza.
Jaki jest stosunek reszty mieszkanek klasztoru oraz księdza do nowoprzybyłej?
- Tak jak Voichita mają, w swoim przekonaniu, dobre intencje wobec Aliny. Pragną jej pomóc. Robią to w sposób, który, jak wierzą, jest właściwy. Chcą naprowadzić ją na słuszną w ich ocenie drogę. Uratować dziewczynę, aby nie cierpiała.
Mówi pani o próbach nawracania Aliny na właściwą drogę. Czy w tym kontekście film Cristiana Mungiu może stawiać pytania o stosunek ludzi do inności, do jednostek nie przystających do reszty społeczności? A także być historią o braku zrozumienia między ludźmi?
- Jak wspominałam, jest to m.in. film o tolerancji. O tym, że często jest nam trudno zaakceptować inną rzeczywistość drugiego człowieka. Każdy ma swoją własną rzeczywistość, a istota ludzka jest bardzo złożona, więc nie możemy poznać drugiej osoby do końca. Jeśli chodzi o stosunek bohaterów tej historii do inności: zwrócę uwagę na napis, który znajduje się na bramie klasztoru Voichity. Głosi on, że ludzie innych wyznań nie mają do tego miejsca wstępu.
Z jednej strony miłość tych mniszek do bliźniego, ich szczera chęć czynienia dobra, z drugiej - brak otwartości wobec innych. Pragnienie niesienia pomocy, aby ulżyć dziewczynie w cierpieniu, a z drugiej - brutalne traktowanie jej podczas "uzdrawiania".
- Co do brutalności 'w imię dobrych celów'. Potraktujmy ten film jako historię bardziej uniwersalną, wyjdźmy poza teren Rumunii, gdzie toczy się akcja - są na świecie ludzie zdolni krzywdzić innych i działać jednocześnie w przekonaniu, że mimo wszystko czynią dobrze, bo wypełniają wolę Boga.
- Każda z kobiet żyjących w tym klasztorze ma własną historię. Fragmenty tych historii widz może poznać, one pojawiają się co jakiś czas w filmie, są niczym półotwarte drzwi, przez które możemy na chwilę zajrzeć, by dowiedzieć się czegoś więcej o losach bohaterek. Te kobiety opowiadają o motywacjach, które kierowały nimi przy podejmowaniu decyzji o wstąpieniu do klasztoru. Niektóre nie miały wcale związku z wiarą.
- Tak jest w filmie na przykład w przypadku dzieci z domu dziecka. Gdy te kończą 18 lat, nie mogą już tam dłużej zostać. Na zewnątrz nie mają jednak domu, często nie mają też pracy, nikogo nie znają, nie wiedzą, dokąd pójść. Rozwiązaniem wydaje się im klasztor. Voichita, która wychowała się w sierocińcu, odnajduje w klasztorze dom i bliskich, którzy są dla niej niczym rodzina.
Przeczytaj naszą recenzję filmu "Za wzgórzami"!
Jeśli uznać ten film za próbę ogólniejszej wypowiedzi na temat kondycji człowieka, jest to smutna i niepokojąca wizja. Dostrzega pani jasne strony tej historii?
- Jasna strona to wpływ, jaki, być może, ten film wywrze na niektórych spośród ludzi, którzy go obejrzą. Może pomyślą o tym, co sami są w stanie zrobić, żeby pewne sytuacje się nie zdarzały. Być może ktoś, kto rozważał porzucenie dziecka, nie zrobi tego, bo zastanowi się, jaką jest to dla niego traumą.
Reżyser i scenarzysta Cristian Mungiu uważany jest za jednego z najciekawszych obecnie twórców filmowych w Europie. Za dramat "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni" otrzymał w 2007 roku w Cannes Złotą Palmę. Jak się z nim pracuje?
- Bardzo dobrze. Zawsze jest bardzo spokojny. I jest świetnym psychologiem. Potrafi wydobyć z aktorów to, co najlepsze, i uzyskać dzięki temu wspaniałe wyniki.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!