Weronika Mars powraca w wielkim stylu
Jako nastolatka Kristen Bell czuła się w szkolnych murach bardzo dobrze - w przeciwieństwie do większości jej rówieśników...
- Byłam bardzo pewna siebie - wspomina aktorka. - Zawsze byłam towarzyska, interesowało mnie wiele różnych rzeczy i nie narzekałam na brak przyjaciół. Dopiero kiedy zaczęłam grać w serialu "Weronika Mars", zdałam sobie sprawę z tego, że dla wielu młodych ludzi szkoła to bardzo trudny okres w życiu.
Bell przez trzy sezony (2004-2007) wcielała się w nastolatkę prowadzącą wspólnie z ojcem agencję detektywistyczną, czyli w główną bohaterkę kultowego dziś serialu dla młodzieży. Wyniki oglądalności nigdy w pełni nie odzwierciedlały miłości, jakim darzyło go niezbyt liczne, ale oddane grono fanów.
Koronnym dowodem ich zaangażowania niech będzie jednak fakt, że w ramach akcji crowdfundingowej (crowdfunding to finansowanie danego projektu przez społeczność za pomocą drobnych, indywidualnych wpłat - przyp. red.) uzbierali oni prawie 6 milionów dolarów na ekranizację pełnometrażowej, kinowej wersji przygód ich ukochanej bohaterki. Dzięki temu Bell i Rob Thomas, twórca serialu, byli w stanie zrealizować film o Weronice. Wzięli w nim udział aktorzy z oryginalnej obsady.
- Wcielanie się w Weronikę sprawiło, że zaczęłam myśleć o różnych koleżankach, z którymi chodziłam do szkoły, i żałować, że nie podjęłam większego wysiłku, by poznać je lepiej - mówi 33-letnia Bell, obecnie mama niemal rocznej dziewczynki o imieniu Lincoln. - Ja sama nigdy nie wyrządziłam nikomu krzywdy, nigdy nie pogorszyłam niczyjej sytuacji, ale historia mojej bohaterki uświadomiła mi, że w głowach wielu dzieciaków kłębią się naprawdę czarne myśli. Zrozumiałam też, skąd to się bierze.
Postać Weroniki Mars mocno zapadła w pamięć nastoletnim miłośnikom serialu, którzy przez wiele lat prowadzili swoistą kampanię na rzecz powrotu ukochanej bohaterki.
- Weronika to osoba, która walczy z przeciwnościami losu - tłumaczy Bell. - Każdy może się z nią identyfikować. Nie jest wybitną lekarką, prawniczką, specjalistką od reklamy czy nauczycielką. To uczennica szkoły średniej - w dodatku zmagająca się z licznymi problemami i odrzucana przez rówieśników. Z jej sytuacją może utożsamiać się 99,9 procent nastolatków. (...)
- Dzieciaki są najbardziej okrutnymi istotami na świecie - dodaje aktorka. - Próbują odkryć swoją tożsamość, miotając się między chęcią bycia cywilizowanym członkiem społeczeństwa a prymitywnymi instynktami. Mają to zapisane w genach, które szepczą im do ucha: "Bądź częścią stada i trzymaj z tymi, którzy przetrwają. Odrzucaj słabszych".
Bell nie była zaskoczona faktem, że fani "Weroniki Mars" zdołali przekuć swoje marzenia w rzeczywistość dzięki internetowej zbiórce.
- Kiedy staraliśmy się poskładać ten projekt w całość, mój umysł w 70 procentach był zaabsorbowany moim odmiennym stanem. Byłam akurat w ciąży - opowiada. - Ta druga ja, istniejąca gdzieś poza dodatkowymi kilogramami, była przekonana, że uda nam się osiągnąć nasz cel. To było przeczucie. Dosłownie w każdym wywiadzie, którego udzieliłam na przestrzeni ostatnich siedmiu lat, padało pytanie o filmową wersję "Weroniki Mars".
- Zakładam, że dziennikarze zadają znanym osobom te pytania, na które ich czytelnicy chcą znać odpowiedź. Doszłam więc do wniosku, że ewentualna realizacja filmu o Weronice Mars musi budzić zainteresowanie - i jeśli tylko uda nam się je wykorzystać, to możemy stworzyć coś wspaniałego. Ale kiedy dowiedziałam się, jakie rozmiary osiągnęła zbiórka zainicjowana przez fanów, po prostu opadła mi szczęka - przekonuje artystka.
Jak mówi Bell, te pieniądze "widać" na ekranie. - Zrobiliśmy film, który naprawdę wbija w fotel, przy czym nikt z nas nie zagrał w nim dla tak zwanej kasy, tylko z autentycznej potrzeby serca. Byliśmy ekipą całkowicie wyzbytą z egoizmu. Co do znacznych środków finansowych, jakimi dysponowaliśmy - oznaczało to po prostu, że możemy pozwolić sobie na więcej szaleństw: na sceny, w których auta wpadają na siebie; na sztuczki kaskaderskie wykonywane pod okiem specjalisty... Wszystko to bardzo dużo kosztuje, ale film naprawdę zyskuje na takich efektownych ozdobnikach.
Akcja filmu rozpoczyna się siedem lat po wydarzeniach pokazanych w finale serialu. Weronika, świeżo upieczona absolwentka prawa, przyjeżdża do swojego rodzinnego miasteczka Neptune na imprezę z okazji dziesięciolecia ukończenia szkoły średniej. Kiedy dowiaduje się, że jej były chłopak został oskarżony o morderstwo, postanawia odkurzyć swoje detektywistyczne zdolności.
Bell zauważa, że ona sama nie ma smykałki do rozwiązywania zagadek. - To już domena mojego męża - śmieje się Kristen, która jest żoną aktora Daxa Sheparda. - On od razu czuje, że coś się święci. Spacerując po Los Angeles, jest w stanie od ręki wskazać pięć osób, które są pod wpływem narkotyków. Z daleka wyczuwa czyjeś złe intencje. Ja z kolei potrafię stwierdzić, w jakim stanie psychicznym jest dana osoba. To zupełnie inne zdolności od tych, które posiada Weronika. Nie potrafię składać tak zwanych poszlak w logiczną całość, ale świetnie odczytuję cudze emocje i sygnały, jakie wysyłają ludzie.
Bell - córka pielęgniarki i szefa redakcji informacyjnych w oddziale telewizji CBS w Sacramento - dorastała na przedmieściach Detroit. Na scenie zaczęła występować już jako 12-latka. Kilka lat po tych pierwszych doświadczeniach odwiedziła Hollywood, by na własnej skórze poczuć atmosferę tego miejsca i sprawdzić, czy chce na poważnie zająć się aktorstwem. Podczas tego krótkiego pobytu w Fabryce Snów doszła jednak do wniosku, że jeszcze nie czas na to. "Na tamtym etapie najważniejsza była dla mnie szkoła" - wspomina.
Przyszła aktorka wróciła więc do Michigan - i na deski szkolnego teatru. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczęła studia w prestiżowej Tisch School of the Arts na New York University. Na Broadwayu zadebiutowała 2001 r. jako Becky Thatcher w musicalowej wersji "Przygód Tomka Sawyera" (dla tej roli przerwała naukę, chociaż do obrony dyplomu pozostał jej jeden semestr). Rok później Broadway znów się o nią upomniał - Bell zagrała u boku Liama Neesona i Laury Linney w nowej adaptacji sztuki "Czarownice z Salem" Arthura Millera.
Chyba właśnie wtedy Kristen poczuła, że jest gotowa na podbój Hollywood. Przeczucie jej nie zawiodło. Po wyprowadzce z Nowego Jorku nie musiała długo szukać pracy. Zaczęła od epizodów w serialach "Świat gliniarzy", "American Dreams" i "Everwood". Za rolę w telewizyjnym dramacie "Wybór Gracie" (2004) - w którym zagrała nastoletnią córkę uzależnionej od narkotyków i alkoholu kobiety, walczącą o prawo do opieki nad młodszym rodzeństwem - zebrała świetne recenzje. I niemal natychmiast dostała propozycję zagrania głównej roli w serialu "Weronika Mars".
- Rola Gracie bardzo wiele mi dała, jeśli chodzi o warsztat - wspomina Bell. - Nie poszłam dalej tą ścieżką, czego zdarza mi się żałować. Mam na myśli projekty o nieco poważniejszym wydźwięku, podejmujące trudną tematykę.
"Weronika Mars" przyniosła Bell popularność. Od tego czasu młoda aktorka z powodzeniem łączy występy w serialach ("Herosi", "Plotkara") z pracą na planie filmowym ("Chłopaki też płaczą", "Pewnego razu w Rzymie"). Użyczyła też głosu Annie, głównej bohaterce animowanego hitu "Kraina lodu". (...)
Mierząca zaledwie 153 cm wzrostu Bell pogodziła się już z tym, że zawsze będzie wyglądać na osobę o dziesięć lat młodszą niż wskazuje jej metryka. Większość jej koleżanek po fachu martwi się czymś zupełnie przeciwnym - ale aktorka zapewnia, że młody wygląd stwarza pewne problemy natury praktycznej.
- Jeśli aktor chce znaleźć swoją niszę, musi polubić rodzaj ról, w których się sprawdza - mówi. - Przykładowo - nie mogłabym zagrać żony Woody'ego Harrelsona, bo na ekranie wyglądałoby to jak pedofilia. A przecież aktorka w moim wieku z powodzeniem mogłaby zagrać jego żonę.
- Ostatnimi czasy pogodziłam się z tym, że wyglądam jak nastolatka. Był jednak taki okres, kiedy na siłę próbowałam się "postarzać". Bardzo zależało mi na tym, żebym wyglądała na tyle lat, ile faktycznie mam.
- Teraz jestem już z sobą w stu procentach pogodzona. Z czasem dojdę do tego, jakie wyjątkowe role szykuje dla mnie los - podsumowuje 33-letnia gwiazda.
© 2014 Nancy Mills
Tłum. Katarzyna Kasińska
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!