"Wejście smoka": Kultowy film kończy 50 lat
26 lipca mija 50 lat od premiery kultowego "Wejścia smoka". Był to ostatni film Bruce'a Lee, który udało mu się ukończyć w całości przed jego niespodziewaną śmiercią 20 lipca 1973 roku. Jest to dzieło kultowe, które przyczyniło się do ogromnej popularności produkcji o sztukach walki. Film zyskał spore grono fanów także w Polsce.
Fabuła skupia się na turnieju sztuk walki, organizowanym przez Hana (Shih Kien) - wpływowego handlarza narkotykami i ludźmi. W zawodach biorą udział między innymi Lee (Bruce Lee) - agent brytyjskiego wywiadu, szukający dowodów na przestępstwa organizatora oraz mężczyzny odpowiedzialnego za śmierć swojej siostry, mający długi u mafii Roper (John Saxon) oraz uciekający przed policją Williams (Jim Kelly). Szybko okazuje się, że walki toczone są na śmierć i życie, a wyspa Hana kryje wiele tajemnic.
Film powstał za sprawą wytwórni Warner Bros., która była pod wrażeniem popularności Lee w Hongkongu. Widziała w nim potencjał na gwiazdę światowego formatu. By zyski były jak największe, zdecydowano, że bohaterami będzie trójka wojowników o różnych kolorach skóry — tak, by marketing trafił do wszystkich możliwych grup odbiorców. Scenariusz nie zawierał opisu ani jednej ze scen akcji. Wszystkie miał zaplanować Lee. Budżet wyniósł 850 tysięcy dolarów.
Do roli Ropera producenci chcieli zaangażować Roda Taylora. Jednak aktor okazał się o wiele wyższy od Lee. Drugim wyborem okazał się John Saxon, który posiadał czarny pas w judo i shōtōkan karate. Aktor miał wtedy pozycję gwiazdy, zażądał więc zmian w scenariuszu. To z jego inicjatywy Roper nie zostaje zabity — zamiast niego ginie grany przez Jima Kelly'ego Williams. Gdy Saxon przybył na plan zdjęciowy, myślał, że to jego nazwisko będzie promowało "Wejście smoka".
W Williamsa miał się z kolei wcielić Rockne Tarkington. Aktor zrezygnował jednak na dosłownie kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć z powodu za małej gaży. Producent Fred Wintraub pilnie potrzebował zastępstwa. Dowiedział się, że w dojo nieopodal jego biura ćwiczy akurat Jim Kelly, zwycięzca prestiżowych turniejów karate. Producent czym prędzej umówił z nim spotkanie. Kelly otrzymał angaż tego samego dnia, a sukces filmu pozwolił mu na rozpoczęcie kariery filmowej.
Twórcy próbowali ściągnąć do produkcji także Chucka Norrisa. Chcieli, by wcielił się w O'Harę, jednego z ochroniarzy Hana, który odpowiadał za śmierć siostry protagonisty. Aktor już raz pojawił się na ekranie z Lee — ginął z jego ręki w "Drodze smoka". Norris podziękował za propozycję. Zaznaczył, że jedna porażka w pojedynku z Lee mu wystarczy. Z kolei jednym ze statystów był Jackie Chan — wtedy kaskader, dubler i aktor epizodyczny.
Film powstawał bez rejestracji dźwięku, który dograno później w postprodukcji. Większość scen akcji nakręcono jedną po drugiej w ciągu ośmiu dni. Szczególnie źle zniósł to Saxon, nieprzyzwyczajony do tak intensywnego wysiłku fizycznego na planie filmowym. Gdy padł ostatni klaps, aktor stwierdził, że ma dosyć kręcenia filmów karate do końca życia.
Wedle plotek Lee był tak przejęty powstaniem filmu, że z nerwów nie pojawił się pierwszego dnia na planie. Linda Lee Cadwell, wdowa po aktorze, przy okazji czterdziestolecia "Wejścia smoka" postanowiła wyjaśnić tę sytuację. Zaznaczyła, że Lee był profesjonalistą, więc nerwy nie wchodziły tutaj w grę. Aktor chciał jednak, by "Wejście..." było wyjątkowym filmem. Przedstawił więc producentom swoje pomysły. Ci je zignorowali. Jego nieobecność była więc wyrazem protestu. Wytwórnia zgodziła się z sugestiami swojej gwiazdy po dwóch tygodniach nerwówki.
Lee zmarł z powodu obrzęku mózgu na sześć dni przed premierą "Wejścia smoka" w Hongkongu. Film w sierpniu debiutował na rynku amerykańskim. Chociaż początkowo nie był hitem, powoli zdobywał kolejne pozycje w cotygodniowym box-offisie. Dzięki kolejnym wznowieniom produkcja zarobiła od swojej premiery ponad 400 milionów dolarów. Mimo średnich recenzji został uznany za jeden z najważniejszych filmów akcji w historii kina.