Warszawski Festiwal Filmowy: Naprawdę warto!
Warsaw Grand Prix tegorocznego WFF otrzymał film Wojciecha Smarzowskiego "Róża". Obraz doceniła również publiczność - w kategorii filmów fabularnych. Mimo dość kontrowersyjnego przyjęcia filmu w Konkursie Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie oprócz nagrody krytyków i nagrody za główną rolę męską dla Marcina Dorocińskiego, film został całkowicie pominięty. Część członków jury tłumaczyło taką decyzję "brakiem zrozumienia wśród obcokrajowców", co po dziś dzień brzmi naprawdę groteskowo.
Trzeci film fabularny w karierze Smarzowskiego to historia żołnierza AK, który po zawieszeniu działań zbrojnych przybywa na Mazury. W okresie powojennym nadal trwają niesnaski, pojedyncze potyczki, a ludność cywilna jest ciągle narażona na niebezpieczeństwo.
Smarzowski pokazuje przede wszystkim codzienność powojennego świata, w którym dominują gwałty wojenne, nienawiść do różnych grup etnicznych i narodowościowych i rozprzężenie obyczajów. Wszystkim wszystko wolno, często w imieniu przyszłej "nowej ojczyzny". W ten obraz gorzkiego powojnia reżyser wplata dość klasyczny miłosny dramat między dwojgiem ludzi, którzy za wszelką cenę próbują zacząć ponownie żyć normalnie.
Przeczytaj recenzję filmu "Róża" na stronach INTERIA.PL!
"Róża" to przykład polskiego kina historycznego, w którym nie tylko wychwala się "ofiarność" i "bohaterstwo" ale również pokazuje cierpienie, które przez lata nie pasowało do powszechnej wersji pamięci II wojny światowej.
Specjalną Nagrodę Jury otrzymał Robert Więckiewicz za film "Wymyk", dodatkowo jury doceniło rumuńską "Drogę na drugą stronę" (reż. Anca Damian). Najlepszym reżyserem został Santiago Amigoren za film "Inna cisza".
Przeczytaj recenzję filmu "Wymyk" na stronach INTERIA.PL!
Na tegorocznym festiwalu na pewno zawiedli niektórzy mistrzowie. Film Adrieja Bałabanowa "Palacz" nie przypomina ani na jotę czasów świetności reżysera i takich filmów jak "Brat", czy "Ładunek 200". Monotonny i dobrze znany fanom reżysera obraz skorumpowanej Rosji tym razem odstrasza i po prostu nudzi, choć tradycyjnie ironii i groteski w "Palaczu" nie brakuje.
W konkursie 1-2 szeroko komentowany był także film niemiecki "Combat Girl. Krew i honor" Davida F. Wnendta, który dotyka problemu neonazistów w Niemczech. Główną bohaterką jest nastoletnia skinówa, która salutują razem ze swoim kolegami i wierzy w powrót III Rzeszy. Jej fascynacja ideologiczna wywodzi się z dzieciństwa - dziadek była zagorzałym i wiernym "wyznawcą Hitlera". Wszystko zmienia się automatycznie, kiedy "wojowniczka" potrąca z premedytacją dwójkę Arabów. Oczywiście wyrzuty sumienia doprowadzają ją do rewizji postawy.
Niestety podobnie jak w niedawno wyświetlanym w polskich kinach duńskim "Braterstwie" świat neonazistów to przede wszystkim grupa łysych półgłówków, których prowadzi obleśny stary nazista. Powody zmiany ograniczają się do tematyki przodków i samotności w grupie nastolatków.
Na tym kończą się pomysły na obrazowanie tego środowiska, co utrwala jedynie stereotypy i niestety mija się z celem.
Na koniec jeden z najciekawszych debiutów pokazywanych w konkursie międzynarodowym WFF. Austriacki film w reżyserii Karla Markovicsa "Oddech". Umieszczony w zakładzie poprawczym Roman stara się znaleźć pracę i wyrwać z celi zamykanej codziennie na noc. Co rusz traci posadę, aż wreszcie postanawia zgłosić się do zakładu pogrzebowego, jako pomocnik. Jego decyzji nie potrafi zrozumieć nikt, w szczególności jego najbliższe otoczenie, które wręcz brzydzi się "tego, który dotyka trupy". Po pracy Roman szuka swojej wyrodnej matki, mając nadzieję, że wreszcie dowie się co stało się zaraz po jego narodzinach.
Podobnie jak w przypadku "Leny" film Markovicsa zachwyca lekkością opowiadania i swobodą w konstruowaniu postaci, których życie w przypadku "Oddech" ogranicza się do powtarzania określonych przez kogoś z góry zasad. W tej paradoksalnie jałowej austriackiej rzeczywistości momentami pojawiają się ludzie, którzy robią coś bezinteresownie, o nic nie pytając. I choć brzmi to patetycznie "oddychanie" wydaję się być jednym z najbardziej dojrzałych tegorocznych debiutów, który miejmy nadzieję został dostrzeżony także przez polskich dystrybutorów.
Festiwal zakończył się projekcją najnowszego filmu Davida Cronenberga "Niebezpieczna metoda", który już niedługo, 4 listopada wejdzie do polskich kin.
Jak co roku WFF cieszył się ogromnym zainteresowaniem publiczności. Już w pierwszych dniach festiwalu bardzo ciężko było kupić bilety na filmy Smarzowskiego, Zglińskiego, Sulika, czy "Bitwę o Algier" (1966) w reżyserii Gillo Pontecorvo. Ten włoski obraz wojny algierskiej z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych po dziś dzień jest uznawany za jeden z najważniejszych w historii kinematografii.
Już od trzech lat Warszawski Festiwal Filmowy jest jednym z trzynastu najważniejszych festiwali filmowych na świecie. Razem z Festiwalem Nowe Horyzonty wydaje się być najbardziej profesjonalną imprezą filmową w Polsce.
Joanna Ostrowska, Warszawa