Reklama

W stylu "CK Dezerterów"

"Ludzki sposób opowiadania o historii" - tak debiutujący w kinie teatralny reżyser Jacek Głomb określa autorską strategię "Operacji Dunaj" - polsko-czeskiej koprodukcji rozgrywającej się w 1968 roku podczas okupacji Czechosłowacji przez wojska Układu Warszawskiego.

W obsadzie wojennej komedii znalazła się czołówka czeskich aktorów: znany z filmów Jiriego Menzla - Rudolf Hrusinsky, doświadczeni: Eva Holubova i Bolek Polivka, młodzi: Marta Issova i Monika Zoubkova oraz sam Jiri Menzel, który obok roli dróżnika Oskara pełni również funkcję "opiekuna artystycznego" przedsięwzięcia. Polskich "czterech pancernych" grają: Bogdan Grzeszczak, Maciej Stuhr, Przemysław Bluszcz i debiutujący na ekranie Maciej Nawrocki.

- Gram byłego studenta, wyrzuconego ze studiów w marcu 1968 roku. Wyczytaliśmy, że ten los spotkał około 500 studentów i mój Florian jest jednym z nich. W wyniku obowiązujących przepisów zostaje wrzucony w ramiona polskiej armii i po paru miesiącach, ku swojemu zdziwieniu, zalazł się w czołgu, który przekroczył granicę z bratnią Czechosłowacją. Na przestrzeni tych kilu miesięcy w życiu mojego bohatera zaszły spore zmiany - Maciej Stuhr scharakteryzował krótko swoją postać.

Reklama

Po roli w "Winie truskawkowym" to już drugi polsko-czeski film popularnego aktora. - Florian zna trochę język czeski, więc robi w swojej brygadzie za tłumacza. Stąd też moje rola w dużej mierze polega na nauczeniu się pewnych kwestii po czesku. Ni je to wyborne, to je fakt ale jakoś idzie - wyjaśnia Stuhr.

Historia w "Operacji Dunaj" ma być jednak tylko pretekstem, by w duchu ekranizacji Hrabalowskich powieści, opowiedzieć z humorem o międzyludzkich relacjach. "Nie martyrologia, ale osobisty wymiar historii" - tłumaczy Głomb i dodaje, że swym filmem chce nawiązać do klimatu takich obrazów jak "CK Dezerterzy" i "Jak rozpętałem II wojnę światową".

- Takie filmy kiedyś powstawały, z jakichś powodów przestały już powstawać. Staramy się do tego nawiązać. Kłaniamy się nisko kolegom z Czech. Mają świetne kino i współpraca z nimi jest dla mnie czymś bardzo ważnym - reżyser filmu mówił podczas wtorkowej konferencji prasowej, zorganizowanej na planie "Operacji Dunaj" w Karpnikach.

Inspiracją do powstania scenariusza była prawdziwe zdarzenie - zaginięcie polskiego czołgu w 1968 roku w okolicach Złotoryi. Autorzy - Jacek Kondracki i Robert Urbański - przyznają jednak, że ich historia to jednak rodzaj historycznej fikcji - Czołg zaginął pod Złotoryją, ale co się z nim stało - nie wiadomo - tłumaczyli w Karpnikach. "Operacja Dunaj" ma być "uśmiechem do historii" - kontynuował Głomb, dodając, że doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że film opowiadać będzie o mało eksponowanym elemencie historii Polski. - Raczej wstydzimy się tego, co zrobiliśmy jako naród w 1968 roku - dodał reżyser.

Wtórował mu Maciej Stuhr. - Dobrze, że ten film robią Polacy, a nie kto inny. To nas od razu stawia w innym świetle, udowadniamy że potrafimy sami się leczyć ze swoich kompleksów - powiedział aktor, zwracając uwagę, że "Operacja Dunaj" jest polsko-czeską, a nie czesko-polską koprodukcją.

Grający w filmie postać dróżnika Oskara Jiri Menzel nie krył z kolei bezradności z powodu indolencji czeskiej kinematografii. - To wstyd, że dotychczas nie nakręciliśmy filmu o tym okresie - powiedział Menzel, dodając jednak, że nie ma żalu do Polaków za "bratnią pomoc". - Dlaczego miałoby wam być wstyd? Równie dobrze my możemy się wstydzić, że siedzieliśmy bezczynnie na tyłkach, kiedy wy ginęliście w wojnie z Niemcami - spokojnie argumentował reżyser.

W filmie czescy aktorzy mówią po czesku, polscy - po polsku, jednak na planie nie ma mowy o braku komunikacji. - Po pewnym czasie, z wypitymi kawami i herbatami zaczynamy rozumieć czeski - tłumaczył Przemysław Bluszcz, grający postać czołgisty Romka. Gram "odpowiednik Grigorija" - uśmiechał się aktor.

"Czterech pancernych" wspominał także Maciej Stuhr. - Czułem się podekscytowany konfrontacją z serialem, na którym większość z nas się wychowała. Spełnienie marzeń, żeby być Jankiem Kosem... Ale jak wszedłem do środka czołgu, to zrzedła mi mina. To jest maszyna do zabijania w której można być zabitym. Po ostatnich doniesieniach z Południowej Osetii, nasza przygoda na planie jakoś przestałą by zabawna - aktor nie ukrywał ambiwalencji swych odczuć. Pokusił się też jednak o ironiczną puentę. - Nasze stosunki po scenach w czołgu nigdy już nie będą takie same - tak odniósł się do panującego wewnątrz czołgu ścisku.

Czołg "Biedronka", którym polscy żołnierze wjeżdżają na terytorium Czechosłowacji, w rzeczywistości jest... czeskim pojazdem. - W naszym bohaterskim kraju nie ma sprawnego T34, w związku z tym to, że w ogóle mamy tu czołg, zawdzięczamy naszym tchórzliwym sąsiadom - ironicznie podsumował reżyser Jacek Głomb.

Zdjęcia do "Operacji Dunaj" potrwają do 20 września. Z Karpnik ekipa przeniesie się do Czech (okolice przygranicznej miejscowości Sobotka), ostatnie zdjęcia realizowane będą w twierdzy Modlin, która udawać będzie koszary z 1968 roku. Film powinien być gotowy na wiosnę 2009 roku, a jego premiera zaplanowana jest na 21 sierpnia 2009 roku - rocznicę agresji na Czechosłowację. - Marzę o uroczystej premierze w Lubawce na polsko-czeskiej granicy - powiedział Jacek Głomb.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Operacja Dunaj | styl | aktor | film | Maciej Stuhr | 1968 | Dunaj | Stylu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy