Reklama

W górę, w dół i do góry nogami: Od "Downton Abbey" do "Kopciuszka"

Jako urzekająco bezczelna Lady Rose Aldridge z domu MacClare, w którą wciela się w serialu "Downton Abbey", Lily James mogła uchodzić za doskonałe wcielenie zepsutej i rozpieszczonej siostry Kopciuszka.

Z kolei Sophie McShera - kreująca w tym samym serialu postać pomocy kuchennej, która awansuje na zastępczynię kucharza - zdawała się idealnie pasować do roli osieroconej dziewczyny, skazanej na wygarnianie popiołu z kominka i szorowanie talerzy, dopóki nie wybawi jej Książę z Bajki.

Kenneth Branagh, reżyser nowej filmowej adaptacji klasycznej baśni, widział to jednak inaczej. A wszystko zaczęło się w chwili, kiedy po raz pierwszy usłyszał głos Lily James...

"Zakochałem się w nim" - opowiadał. "Zakochałem się w cieple, brzmieniu i potencjale tego głosu. Usłyszałem w nim niesamowitą ekspresję".

Reklama

Szczególne wrażenie zrobiło zaś na nim to, że podczas przedłużających się przesłuchań i prób James ani na chwilę nie traciła dobrego humoru i cierpliwości. - Do wszystkiego podchodziła na wesoło, co samo w sobie było dobrym prognostykiem w kontekście obsadzenia jej w tytułowej roli - wspomina Branagh.

I tak pewnego dnia Lily ujrzała przed sobą ozdobiony kryształkami Swarovskiego pantofelek, a Sophie McShera dowiedziała się, że zostanie Drizellą, jedną z diabelskich córek złej macochy. Tym samym cała dynamika "Downton Abbey" została wywrócona do góry nogami.

- Łatwiej było mi wyobrazić sobie siebie w roli brzydkiej przyrodniej siostry niż księżniczki - przyznaje James, z wdziękiem prezentując całe piękno swojego melodyjnego głosu. Tak, początkowo niechętnie zapatrywała się na perspektywę wcielenia się w Kopciuszka. - Naprawdę chciałam zagrać postać nie będącą w centrum fabuły, także z tego względu, że nie musiałabym się wtedy zbytnio przejmować tym, jak wyglądam i co mówię.

- Teraz dopiero widzę, że był to trafny wybór - dodaje. - Podczas kręcenia scen, w których zasznurowuję gorset Sophie i zmywam po niej talerze, widziałam, że była przeszczęśliwa, iż wreszcie mogła wydawać komuś polecenia. Dało się zauważyć u niej autentyczne poczucie satysfakcji. W końcu to ona była górą!

Ach, zemsta jest słodka!

-Tym razem to ja mogłam nosić wszystkie te wspaniałe suknie, i to ja wypowiadałam się perfekcyjną angielszczyzną - cieszy się Sophie McShera, nawet nie próbując ukryć swojego ciężkiego akcentu z Yorkshire.

I jeszcze jedno: dla aktorki, która na co dzień na planie "Downton Abbey" obywa się bez charakteryzacji - nie licząc smugi z musu rybnego czy puree z rzepy na policzku - trzygodzinny makijaż, pieczołowite układanie rudych loków i precyzyjne nakreślanie konturu ust było jak doświadczenie swoistej nirwany.

- Miałam na sobie tak grubą warstwę makijażu, że po umyciu twarzy ledwo mogłam rozpoznać siebie w lustrze! - mówi odtwórczyni roli Drizelli.

Takie sprytne wykorzystanie fenomenu "Downton Abbey" mogło wydawać się wyrachowanym, a nawet cynicznym posunięciem ze strony reżysera.

- Mimo iż tak młode, Lily i Sophie mają ogromne aktorskie doświadczenie, które zdobyły na planie "Downton Abbey", i fakt ten znaczył dla mnie o wiele więcej niż ogromna popularność tego serialu - wyjaśnia Branagh. - Na castingu stanęły przede mną dziewczyny doskonale obeznane z kamerą. Wiedziałem też, że na co dzień w swojej pracy obcowały z tak wspaniałymi artystkami, jak Maggie Smith, Penny Wilton, Elizabeth McGovern czy Phyllis Logan, a tym samym uczyły się od najlepszych.

To doświadczenie z całą pewnością przydało im się, kiedy James i McShera stanęły u boku Cate Blanchett (która wcieliła się w macochę i prześladowczynię Kopciuszka) i Heleny Bonham Carter (zagrała Wróżkę chrzestną). - Świetnie się odnalazły w tej sytuacji - mówi Branagh.


Przystępując do realizacji filmu, Branagh i scenarzysta Chris Weitz inspirowali się klasyczną wersją ludowej baśni o Kopciuszku spisaną przez Charlesa Perrault i pełnometrażową animacją Walta Disneya z 1950 r. Ich intencją było stworzenie głównej bohaterki na miarę naszych czasów, która czerpie siłę z przekonania o słuszności swoich wyborów, jakkolwiek staroświeckie mogłyby się one wydawać. Nastolatka, która nie buntuje się przeciwko zesłaniu na nieogrzewany strych i której nie pozwala się wziąć udziału w szkolnym balu? To przecież byłoby nie do pomyślenia w XXI wieku!

Jeśli chodzi o mantrę "miej odwagę i bądź miła" - która, zdaniem części krytyków, sprowadza Kopciuszka do roli antyfeministycznej mimozy - Branagh porównuje ją do "pokojowego oporu" Martina Luthera Kinga, Nelsona Mandeli czy Mahatmy Gandhiego.

- Podobała mi się prostota tej dewizy - tłumaczy. - Zrobić coś tak prostego i tak trudnego zarazem - to duże wyzwanie. Niebanalna, inteligentna i empatyczna dziewczyna wpisuje się w tej historii w pewien klasyczny wzorzec kobiecej siły, co moim zdaniem może inspirować każdego z nas do tego, by być sobą. Niekoniecznie musimy przecież konkurować z płcią przeciwną albo próbować na siłę być takimi, jakimi być może chcieliby nas widzieć inni.

Delikatność Kopciuszka nie jest na pierwszy rzut oka nadludzką cechą, zwłaszcza w porównaniu z tym, co potrafią inne disnejowskie bohaterki - jak chociażby Elza z "Krainy Lodu", która zmieniała w lód wszystko, czego dotknęła, albo Roszpunka z "Zaplątanych", której włosy posiadały cudowne właściwości. Moc Kopciuszka polega na czymś innym.

-To wewnętrzna siła, osiągalna dla każdego z nas - mówi Lily James. - Ta dziewczyna nie potrzebuje miecza ani innego oręża, by być silną. To wypływa z niej samej. Taką siłę może posiadać nawet dziecko. Na koniec Kopciuszek zdaje sobie sprawę, że najwięcej w życiu ryzykujemy, będąc sobą. Wychodzi z tej próby zwycięsko. Każdy z nas życzyłby sobie tego; ja też.

Czas, kiedy James i McShera były niemal anonimowe, nieubłaganie się kończy, o czym świadczą kolejne wywiady udzielane przez młode aktorki prestiżowym magazynom czy kontrakty reklamowe z wiodącymi markami. (...) Dodajmy do tego obowiązkowe w takich okolicznościach dywagacje, czy wąziutka talia James została jeszcze bardziej zwężona dzięki komputerowym sztuczkom. Sama zainteresowana twierdzi, że to po prostu kwestia jej budowy - i magia gorsetu. A Sophie McShera nie może przejść do porządku dziennego nad gigantycznymi bilbordami, z których spogląda.

- To niesamowite uczucie, kiedy widzisz nagle swoją twarz na wysokości trzeciego piętra - mówi. - Wtedy dopiero dociera do ciebie, że ten film to duże wydarzenie.

Lily James wzdycha - z zachwytem, a może raczej z obawą? - i przytakuje koleżance.

- Kiedyś nikt mnie nie rozpoznawał, a teraz... Góruję nad Sunset Boulevard w Los Angeles i nad nowojorskim Times Square. To przedziwne uczucie.

Kathryn Shattuck

© 2015 The New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Lily James | Kopciuszek 2015
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy