Reklama

"Vabank": Kultowy polski film ma już 40 lat

"Chciałem udo­wodnić, że w Polsce można zrobić dob­ry film kryminalny" - z takimi ambicjami Juliusz Machulski przystępował do realizacji swego reżyserskiego debiutu, kryminalnej komedii "Vabank". 1 marca mija 40 lat od premiery kultowej dziś produkcji.

"Chciałem udo­wodnić, że w Polsce można zrobić dob­ry film kryminalny" - z takimi ambicjami Juliusz Machulski przystępował do realizacji swego reżyserskiego debiutu, kryminalnej komedii "Vabank". 1 marca mija 40 lat od premiery kultowej dziś produkcji.
Kadr z kultowego dziś fimu "Vabank" Juliusza Machulskiego /Polfilm 1 /East News

Akcja "Vabanku" rozgrywała się w latach 30. XX wieku w Warszawie. Głównym bohaterem kryminalnej intrygi był kasiarz Henryk Kwinto (Jan Machulski), którego poznajemy, gdy opuszcza więzienie po odbyciu sześcioletniego wyroku. Po wyjściu zza krat myśli tylko o zemście. Najlepszym sposobem na utarcie nosa swemu antagoniście, bankierowi Kramerowi (Leonard Pietaszak), jest napad na jego bank. Pomogą mu w tym dawny znajomy Duńczyk (Witold Pyrkosz) oraz dwaj bracia "Moks" i "Nuta" (Krzysztof KiersznowskiJacek Chmielnik).

Reklama

Główną rolę debiutujący reżyser powierzył swemu ojcu - Janowi Machulskiemu. Była to kreacja, która przeczyła dotychczasowemu wizerunkowi aktora, znanego z ról amantów i ciepłych, sympatycznych ludzi.

"Zrobiliśmy mu zdjęcia w pełnej charakteryzacji. On już wtedy trochę wyłysiał, ale próbował to jeszcze ukrywać. Mówię mu: 'Słuchaj, ostrzyż się na krótko, nie ukrywaj tej łysiny'. Prosiłem go, żeby wyobraził sobie człowieka zamkniętego w sobie - to bardzo dużo dało" - mówił w wywiadzie dla "Kina" Juliusz Machulski.

To, że Kwinto gra w filmie na trąbce, reżyser "wziął" od swojego ojca. "Stało się dla mnie jasne, że Kwinto musi grać na trąbce. Chciałem po prostu spełnić marzenia ojca. Pamiętałem z dzieciństwa, że on na każdym przyjęciu w domu, gdy wszyscy byli już w lepszych humorach, obtłukiwał szyjkę butelki, zakładał na nią jakiś celofan i udając, że to trąbka, wygrywał wszystkie melodie i koncerty świata" - Juliusz Machulski mówił w rozmowie z Piotrem Śmiałowskim ("Kino").

Konstruując intrygę, Machulski celowo nie silił się na oryginalność. Wytropione przez koneserów X Muzy nawiązania do "Żądła", "Rozmowy", "Rififi" i innych klasyków światowego kina to zabieg celowy i dokładnie przemyślany. W ten sposób "Vabank" do swoich licznych walorów dołącza jeszcze jeden: inteligentną grę z konwencją, w której jest zrealizowany - kryminalnej komedii retro - czytamy w opisie filmu na stronach Internetowej Bazy Filmu Polskiego.

"'Vabank' jest bodaj jedynym polskim filmem na przestrzeni ostatnich burzliwych lat przyjętym bezspornie przez wszystkich - władze, krytykę i publiczność. 'Vabank' idzie kompletami i po raz pierwszy od długiego czasu operują z jego okazji 'koniki', pokątni spekulanci biletami (...). Jest to istotnie pierwsza polska komedia policyjna, którą ogląda się od początku do końca z niesłabnącym zainteresowaniem, w której każdy szczegół służy akcji, scena zazębia się o scenę, zaś całość rozwija się jak logiczny mechanizm, którego sama obserwacja przynosi satysfakcję estetyczną" - pisał w recenzji w "Polityce" Zygmunt Kałużyński.

Natomiast zdaniem filmoznawcy Artura Majera, "Vabank" miał szczególne znaczenie dla polskiej kinematografii, gdyż "w czasie stanu wojennego film zapewniał widzom - nieobecną w kinie czy telewizji - rozrywkę, ale też, pod jej maską, przemycał ideologię honoru, godności i uczciwości".

"Ucho od śledzia" - tym stwierdzeniem bankier Kramer, grany przez Leonarda Pietraszaka, dał do zrozumienia, że jego banku, nie da się obrabować. Powiedzenie weszło do rodzimego slangu jako coś niemożliwego do zrealizowania, a Pietraszak, również dzięki temu powiedzeniu, na zawsze zapisał się w historii polskiego kina.

- Często się z tym spotykam, że ludzie jak mnie zobaczą, to się łapią za to ucho albo mówią "ucho od śledzia". Jeśli komuś się uda mnie rozpoznać, to słyszę "ucho od śledzia". Wiele osób będzie się na ten temat zastanawiać. Owszem, powiedziałem to, możecie nawet zdziwić się, ale to wszystko jest ucho od śledzia - aktor mówił w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

W postać Duńczyka, mistrza unieszkodliwiania systemów alarmowych, który pomaga głównemu bohaterowi w obrabowaniu banku, wcielił się w filmie Machulskiego Witold Pyrkosz. Nie wszyscy wiedzą, że Machulski chciał, by w "Vabanku" zagrali również Marek KondratJerzy Stuhr. Dla pierwszego szykowana była rola Moksa (ostatecznie zagrał ją Jacek Chmielnik), drugi miał wcielić się w postać kochanka żony Kwinty. Kondrat zrezygnował nagle z występu w "Vabanku" dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć, Stuhr nie dał się przekonać do drugoplanowego występu.

Dzięki Jerzemu Stuhrowi reżyser poznał jednak studentkę Elżbietę Zającównę, która zagrała Natalię. "Chciałem, żeby to była zupełnie nieznana aktorka. I Zającówna okazała się najlepsza na zdjęciach próbnych" - powiedział Machulski.

Oczywiście podczas realizacji "Vabanku" nie obyło się bez wpadek. Choć akcja filmu dzieje się w 1934 r. w jednej ze scen widać anteny telewizyjne na dachach, w innej Kramer pojawia się na tle bloków z wielkiej płyty, a na podwórku stoi przykryty plandeką... trabant.

Podczas realizacji "Vabanku" miała miejsce dosyć zabawna sytuacja. "Kręciliśmy cały dzień w kawiarni Casanova w Łodzi - opowiadał niezapomniany Witold Pyrkosz. - "Szczerze mówiąc, raz po raz podchodził do nas bufetowy i proponował na boku mały koniaczek. W końcu okazało się, że tych małych koniaczków wypiliśmy całkiem sporo. Grała muzyka, wszyscy byli w dobrych nastrojach, więc zacząłem się wygłupiać i tańczyć tango z cygarem w zębach i Elą Zającówną. Podobno wtedy Julek szepnął do szwenkiera (operator kamery - przyp. red.): 'Trzymaj ich', co w slangu filmowców oznacza, że kamera ma dalej pracować. Ta improwizowana scena weszła do filmu, a nawet stała się jego wizytówką".

Mało kto dziś pamięta, że w dniu premiery "Vabanku" Juliusz Machulski miał zaledwie 26 lat. W polskim światku filmowym to była prawdziwa sensacja. Część osób uważała, że to niemożliwe, żeby młody debiutant zrobił tak dobry film. Na pokazach dziennikarze pytali, kto tak naprawdę nakręcił "Vabank" (między wierszami można było odczytać sugestię, że to Jan Machulski wyręczył syna).

Trzy lata po premierze "Vabanku" Machulski nakręcił sequel - "Vabank II, czyli riposta" (1985). W planach była także realizacja "trójki".

"Może trudno w to uwierzyć, ale nie udało nam się zdobyć pieniędzy. O 'Vabanku 3' zaczęliśmy poważnie myśleć gdzieś tak w 1989 roku. A wtedy była już zupełnie inna sytuacja. I chociaż ci bohaterowie są lubiani, odnieśli sukces, to fakt, że zaczynali się starzeć, zmniejszał nasze szanse" - zdradził Machulski.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Vabank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy