Reklama

Usprawiedliwia brutalne tortury?

Wchodzący na ekrany polskich kin film "Wróg numer jeden" - opowiadający o kulisach schwytania Osamy bin Ladena - wzbudza w USA kontrowersje, rodząc pytanie, czy tortury są usprawiedliwione. Według b. szefów CIA specjalne techniki przesłuchań były kluczowe w walce z Al-Kaidą.

Film "Wróg numer jeden" (oryginalny tytuł: "Zero Dark Thirty"), który będzie można oglądać w Polsce od 8 lutego, został już uhonorowany wieloma nagrodami i jest nominowany do Oscara w pięciu kategoriach.

Jego walorów filmowych nikt nie podważa, wręcz przeciwnie, panuje powszechna opinia, że to świetne kino, pełne dramatyzmu, niesłychanie realnie pokazujące wieloletnie poszukiwania bin Ladena przez CIA. W filmie pokazano też finał tych poszukiwań - nalot komandosów z Navy SEALs, dokonany tuż po północy 2 maja 2011 r., na twierdzę w Pakistanie, gdzie sprawca zamachów na World Trade Center się ukrywał.

Reklama

Film aspiruje do rzetelnego, niemal dziennikarskiego przekazu, co budzi kontrowersje. Sugeruje to rozpoczynający projekcję napis: "oparty na doniesieniach z pierwszej ręki". Prasa pisała, że reżyserce Kathryn Bigelow oraz autorowi scenariusza Markowi Boalowi umożliwiono w pracach nad filmem liczne kontakty z urzędnikami Białego Domu, CIA i Pentagonu. Ale różni komentatorzy, w tym eksperci ds. walki z terroryzmem, a także ludzie związani z CIA, dopatrują się w nim teraz wielu niejasności i błędów.

Film dotyka bardzo wrażliwej kwestii stosowania przez CIA po zamachach 11 września 2001 r. specjalnego programu przesłuchań (ang. enhanced interrogation techniques). Obejmował on krytykowane przez obrońców praw człowieka jako tortury takie metody jak: uniemożliwianie zaśnięcia więźniowi przez puszczanie głośnej muzyki, zamykanie w pudle, symulowanie podtapiania przesłuchiwanego (tzw. waterboarding). Prezydent Barack Obama zakazał tego programu natychmiast po pierwszym zaprzysiężeniu cztery lata temu.

Zdaniem niektórych "Wróg numer jeden" sugeruje, że to właśnie informacje zdobyte przy użyciu tortur umożliwiły namierzenie bezpośredniego kuriera szefa Al-Kaidy, który doprowadził do kryjówki bin Ladena. Przez ok. 10 pierwszych minut filmu przesłuchiwany więzień jest nie tylko poddawany symulacji podtapiania, ale też bity, poniżany i zamknięty w ledwie mieszczącym go pudle.

W rozmowie z PAP szef ds. prawnych w CIA John A. Rizzo podważył scenę przesłuchania, która odbywa się na okręcie w porcie w Gdańsku, sugerując, że mieściło się tu tajne więzienia CIA. Na ekranie pojawia się napis "Black site. Gdańsk". "Nie komentuję informacji o żadnym z państw. Ale ta scena nie wydaje mi się prawdziwa. Nie rozpoznaję tego ośrodka. Żaden z nich nie był w porcie" - powiedział Rizzo.

"Program (wzmocnionych przesłuchań) był kluczowy w walce z Al-Kaidą; uzyskaliśmy informacje, które pozwoliły nam schwytać bardzo ważnych członków organizacji" - powiedział PAP jeden z byłych szefów CIA, m.in. dyrektor centrum antyterrorystycznego CIA w latach 2002-2004 Jose Rodriguez. Przyznał, że w śledztwach CIA stosowano technikę waterboardingu, ale "w bardzo kontrolowany sposób"; każdorazowo za zgodą zwierzchników, a pudła, w których zamykano więźniów, były większe niż to na filmie. "Ale to nieprawda, że ktoś był podwieszany i bity, jak to jest pokazane w filmie. To dobry film, świetna rozrywka, ale poza tymi pierwszymi 15 minutami, bo nic takiego nie miało miejsca" - dodał Rodriguez.

W debacie, zorganizowanej w tym tygodniu przez konserwatywny ośrodek analityczny American Enterprise Institute, zarówno Rodriguez, jak i inni byli wysocy funkcjonariusze CIA, argumentowali, że likwidacja programu specjalnych przesłuchań przez administrację Obamy była złą decyzją, w pewnym sensie narażającą na ryzyko narodowe bezpieczeństwo. "To śmieszne mówić dziś, że te techniki nic nie dały; to próba pisania historii od nowa" - powiedział Rodriguez. Ale nawet on przyznał, że w tym konkretnym zadaniu wytropienia kuriera bin Ladena, to nie podtapianie, ale "inna operacja, która używała tradycyjnych metod, była kluczowa i pozwoliła doprowadzić do celu".

To w filmie nie jest oczywiste. Autorzy pokazują wiele przesłuchań, ale nie mówią wprost, które okazało się tym najważniejszym dla śledztwa. "Błędy dziennikarskie są ważne, bo mogą wpłynąć na trwającą wciąż debatę o torturach, których film oddaje zniekształcony obraz" - napisał Jonathan Olley w "The New York Review of Books". Przypomniał, że republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney deklarował wolę przywrócenie kontrowersyjnego programu przesłuchań.

"Ten film jest nieścisły, pokazuje więcej niż mówią fakty" - uważa ekspert ds. terroryzmu z liberalnego think tanku Brookings Institution, Benjamin Wittes. Twierdzi, że film oddaje nieprawdziwy obraz, jakby symulowanie podtapiania było metodą powszechną, tymczasem tylko "trzech więźniów było podtapianych" (choć każdy z nich wiele razy; media podawały za źródłami CIA, że 83 razy). "Nieprawdą jest też, że to agenci wywiadu bezpośrednio od przesłuchania przechodzili do podtapiania; tym zajmowały się inne osoby" - dodał.

Sporo krytyki dotyczy też głównej bohaterki o imieniu Maja, która w filmie pokazana jest jako jedyna agentka, która wytrwale ściga bin Ladena, podczas gdy inni zrezygnowali. W różnych wywiadach twórcy filmu deklarowali, że osoba głównej bohaterki oparta jest na prawdziwej postaci. Media szybko ją zidentyfikowały dzięki anonimowym źródłom w CIA. Powszechnie komentuje się jednak, że jej rola jest rozdmuchana, a za sukces w znalezieniu bin Laden odpowiada większa grupa ludzi. "Rola Mai to składowa (działań) różnych ludzi. Rozumiem, że film rządzi się swoimi prawami, ale to bardzo niefortunne, jak została pokazana" - powiedział szef ds. prawnych w CIA John A. Rizzo.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Wróg numer jeden | wróg | wróg numer jeden
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy