"Usłane różami": Kwiecista komedia bez kolców
"Usłane różami", urzekająca i pełna wzruszeń opowieść o tym, że warto kochać życie, sukces odnieść można na wiele sposobów, a każdy triumf jest bezcenną nagrodą, na polskie ekrany trafi 16 lipca. Malarsko sfilmowany obraz francuskiego reżysera Pierre’a Pinauda skrzy się kwiecistą mozaiką kolorów, a obezwładniający zmysły różany aromat zdaje się przekraczać granicę kinowego ekranu. To także historia odważnej kobiety, która stawia czoło daleko potężniejszym od niej graczom.
Tworzenie nowych gatunków róż to od lat francuska specjalność, a spośród czterdziestu najbardziej liczących się w świecie autorów nowych odmian, dwudziestu to Francuzi. Pinaud odwiedził szereg farm róż, przyglądał się konkursom i próbował zrozumieć, dlaczego róże wzbudzają tyle pasji i emocji.
- Zdałem sobie sprawę, że producenci, twórcy i pasjonaci róż snują marzenia o pięknie. Mają nadzieję, że pewnego dnia wyhodują kwiat jeszcze wspanialszy, pachnący bardziej oszałamiająco niż dotychczasowe. W tych nieustannych, upartych poszukiwaniach jest według mnie jakaś szalona poezja. I właśnie to uczucie chciałem oddać w moim filmie - mówił. Główną rolę w "Usłane różami" gra laureatka dwóch Cezarów Catherine Frot ("Niebo w gębie", "Niesamowita Marguerite"). Z okazji prapremiery filmu na cześć aktorki nazwano nową odmianę róży, a uroczystego "chrztu", zgodnie z tradycją, dokonano szampanem.
Eve Vernet (Frot) była niegdyś prawdziwą królową róż. Od dziecka zanurzona w barwnym świecie kwiatów, poznała tajniki zawodu hodowcy dzięki swojemu ojcu. Zachowaniu jego spuścizny poświęciła całe życie. Niestety, mimo powszechnego uznania i wielu nagród, firma tonie w długach i jest na skraju upadku. Aby uratować różane imperium, Eve zatrudnia trójkę nowych pracowników. Jednak wkrótce okazuje się, że nikt z nich nie ma zielonego pojęcia o ogrodnictwie. Przetrwanie rodzinnego dziedzictwa wydaje się coraz bardziej niepewne.