Ursula Andress: Bo jestem piękna

Ursula Andress w sesji zdjęciowej towarzyszącej premierze "Dr. No" /Screen Prod / Photononstop /East News

Piękna, uwodzicielska i seksowna. Przez całe życie szukała prawdziwej miłości.

"Swój sukces zawdzięczam temu bikini" - mówiła po latach Ursula Andress o swej roli w pierwszym filmie o przygodach agenta 007 - "Doktorze No" z 1962 r. Zagrała w nim dziewczynę Bonda, Honey Ryder. Ze względu na twardy, niemiecki akcent, głos podłożyła za nią dublerka, ale to nie wymowa miała być głównym atutem Ursuli. Scena, w której wychodzi z wody w seksownym bikini, z pasem brytyjskiej armii i nożem w przypiętej do niego pochwie, z muszlami w rękach, zapisała się w dziejach kina. Oraz w historii mody, bowiem po emisji filmu sprzedaż takich strojów plażowych gwałtownie wzrosła...

Rola pięknej poławiaczki muszli dała Andress pozycję zdobywczyni męskich serc i symbolu seksu. W 1995 r. znalazła się na liście stu najseksowniejszych gwiazd filmu w dziejach, sporządzonej przez pismo "Empire", a w 2003 r. w plebiscycie brytyjskiego kanału Channel widzowie uznali słynną scenę z "Doktora No" za jeden z najseksowniejszych momentów w historii kina. Nic dziwnego, że rola Honey stała się dla Ursuli trampoliną do kariery. W 1964 r. otrzymała Złoty Glob dla najbardziej obiecującej debiutantki, choć złośliwcy twierdzili, że gra pięknej Szwajcarki była i jest drewniana... Ironizowano nawet, że jej największym aktorskim sukcesem jest to, że całe życie udaje aktorkę.

Reklama

Miała szczęście do partnerów filmowych z nazwiskami: po grze z Seanem Connerym pojawiła się u boku Elvisa Presleya w "Zabawie w Acapulco", z Frankiem Sinatrą i Deanem Martinem wystąpiła w "Czworgu z Teksasu", a w "Dziesiątej ofierze" pokazała się u boku Marcella Mastroianniego.

Nie miała oporów, żeby w 1965 r. zgodzić się na rozbieraną sesję do "Playboya". Pytana, dlaczego to zrobiła, odparła bez cienia fałszywej skromności: "Bo jestem piękna". I tego piękna nie ukrywała przed szeroką publicznością - ze względu na to, że w wielu rolach pokazała się w stroju Ewy, nadano jej przydomek "undressed" (po angielsku: rozebrana), wykorzystując grę słów między tym określeniem a jej nazwiskiem.

Ursula przyszła na świat 19 marca 1936 r. w Ostermundigen w szwajcarskim kantonie Berno. Jej matka była Szwajcarką, ojciec, niemiecki dyplomata, został wydalony ze Szwajcarii i zginął podczas wojny. Przyszła gwiazda była trzecim spośród sześciorga dzieci, zawsze miała niepokorny charakter. Jako 17-latka uciekła z domu ze starszym od siebie aktorem Danielem Gélinem do Paryża. Tam brała lekcje aktorstwa i tańca, uczyła się też angielskiego.

Kolejnym przystankiem na drodze do kariery był Rzym, gdzie stawiała pierwsze kroki jako modelka. Apetyczne krągłości stały się dla niej przepustką do świata kina: zagrała kilka niewielkich rólek we włoskich filmach. Przełomem okazało się poznanie Marlona Brando, który załatwił jej kontrakt w Columbia Pictures i wyjazd do Stanów. Dostała rolę w filmie o agencie 007, gdzie zagrała u boku Seanna Connery’ego - "Doktor No" przyniósł sukces obojgu. Potem Andress zagrała jeszcze w parodii filmów o Jamesie Bondzie "Casino Royale".

Ale większe emocje niż role wzbudzało zawsze burzliwe życie osobiste Ursuli. Lista nazwisk jej partnerów jest imponująca. Romansowała z ikoną kina amerykańskiego Jamesem Deanem, który pod jej wpływem zaczął się nawet uczyć niemieckiego - tylko po to, by móc się kłócić ze swoją dziewczyną w innym języku niż angielski (modelka mówiła płynnie po francusku, włosku, angielsku i niemiecku). Ich miłość przerwała tragiczna śmierć Jamesa w wypadku samochodowym. Kilka dni wcześniej Ursula miała go błagać, by nie jechał nigdzie swoim porsche - bała się tego samochodu i czuła w nim nieswojo. Niestety, Dean nie posłuchał...

Jeszcze w tym samym roku 19-letnia Szwajcarka związała się z aktorem i reżyserem Johnem Derekiem, który zostawił dla niej żonę i dwoje dzieci. Dwa lata później wzięli ślub, ale w 1966 r. kres ich małżeństwu położył romans aktorki z Jeanem Paulem Belmondo. Ursula była też związana z włoskim aktorem i kaskaderem Fabio Testim, romansowała z Deanem Martinem i Ryanem O’Nealem. Jednym z najważniejszych mężczyzn jej życia okazał się Harry Hamlin, z tego związku przyszło na świat jedyne dziecko aktorki. Choć para ogłosiła zaręczyny, do ślubu nie doszło.

Ursula miała już 44 lata, gdy została matką. "Romanse i mężowie mogą się skończyć, dziecko będzie zawsze. Dimitri jest teraz moją miłością" - mówiła w wywiadach. I rzeczywiście, po urodzeniu syna pracowała mniej niż dotychczas. Rzadziej pojawiała się w kinie, jeśli grała, to raczej w produkcjach telewizyjnych. Po latach aktorka i modelka stwierdziła, że miała dużo wielkich miłości w życiu, bo za każdym razem łudziła się, że ta właśnie przeżywana będzie wieczna. Pieniądze, na których brak nie mogła narzekać, nigdy nie były dla niej najważniejsze. Gdy amerykański agent literacki zaoferował jej milion dolarów za napisanie autobiografii, nie dała się skusić. Uznała, że woli żyć, niż pisać o życiu.

Dziesięć lat temu świętowała 70. urodziny na pokładzie królewskiego jachtu "Britannia" w Edynburgu, gdzie gościła osobistości z całego świata. Do portu zajechała sportowym aston martinem - takim, jaki w kilku filmach prowadził agent 007. Nad jej 80. urodzinami cieniem położyła się rozpowszechniana na Facebooku fałszywa informacja o śmierci aktorki. Pozostaje nadzieja, że wróży jej to jeszcze długie życie...

Izabela Golińska

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Ursula Andress
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy