Reklama

"Tysiąc i jedna noc": Zamknięcie trylogii

Finałowa część trylogii Miguela Gomesa zamyka brawurowy eksperyment filmowy, oparty luźno na "Baśniach z tysiąca i jednej nocy". Reżyser opowiada o nękanej kryzysem Portugalii ustami legendarnej bajarki Szeherezady, a dokumentalną rejestrację wkłada w poetycką strukturę baśni. 11 marca "Tysiąc i jedna noc - cz. 3, oczarowany" dołączy do dwóch pierwszych części serii, które można już oglądać na ekranach kin.

Finałowa część trylogii Miguela Gomesa zamyka brawurowy eksperyment filmowy, oparty luźno na "Baśniach z tysiąca i jednej nocy". Reżyser opowiada o nękanej kryzysem Portugalii ustami legendarnej bajarki Szeherezady, a dokumentalną rejestrację wkłada w poetycką strukturę baśni.  11 marca "Tysiąc i jedna noc - cz. 3, oczarowany" dołączy do dwóch pierwszych części serii, które można już oglądać na ekranach kin.
Kadr z filmu "Tysiąc i jedna noc - cz. 3, oczarowany" /materiały prasowe

W trzeciej części cyklu Gomes skupia się na historii uciekającej z pałacu sułtana Szeherezady. Zestawia jej miłosne perypetie m.in. z opowieścią o bezrobotnych mężczyznach przygotowujących swoje ptaki do konkursu śpiewu i obrazami antyrządowych demonstracji w Lizbonie z listopada 2013 roku, przedstawionych z perspektywy Chinki.

Podobnie jak w innych częściach, reżyser nasyca tę symboliczną historię subtelną ironią, humorem i melancholią. Hipnotyzując widza rozgrzanymi słońcem kadrami, niczym w pieśni fado przenosi punkt ciężkości na to, co kryje się w utracie i niespełnieniu. Finał opowieści nosi znaczący podtytuł "oczarowany", bo jak mówi reżyser: "Pragnąłem zrobić film, w którym mógłbym przedstawić nierzeczywistą, uwodzącą widza historię. Ale równie mocno zależało mi też na tym, aby zawrzeć w nim opowieść o tym, w jak dotkliwym kryzysie znajduje się aktualnie moja ojczyzna".

Reklama

Miguel Gomes, uważany za jeden z najciekawszych głosów nowego kina portugalskiego, chętnie eksperymentuje z formą i narracją. Jego "potrójny film" będący zaskakującą mieszanką gatunków i nastrojów ma także oryginalną stronę wizualną, o którą zadbał tajski operator Sayombhu Mukdeeprom, stały współpracownik Apichatponga Weerasethakula (Złota Palma w Cannes 2010).

Jak mówi Miguel Gomes - już na początku uzgodnili, że ponieważ treść filmu jest tak różnorodna, to obraz także będzie przypominał patchwork: "Jedyne, co mogliśmy zrobić, to dopasować się stylem do opowiadanej historii, postaci, miejsc, w których kręciliśmy, próbować łapać atmosferę sceny. Z Sayombhu łączy mnie niechęć do cyfrowych zdjęć. Ucieszył się, kiedy zdecydowaliśmy się kręcić na taśmie 35 mm i 16 mm. Stosowaliśmy styl lo-fi, kiedy Szeherezada opowiadała o sytuacji w Portugalii, żeby uwypuklić na zdjęciach biedę. 35 mm było zarezerwowane dla scen w Bagdadzie".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy