Twardziel, ale tylko w filmach!
Chce się bić z Sylvestrem Stallone'em, a boi się... tuneli. Zarobił fortunę w USA, a teraz będzie doradzać komunistom, jak zlikwidować biedę w Chinach. Rozdaje miliony dolarów, ale synowi nie zostawi ani centa!
Lista jego filmów jest długa jak Chiński Mur - przez ponad 40 lat nakręcił ich więcej niż 150! I nie przestaje. W maju na festiwalu filmowym w Cannes promował swój najnowszy projekt - komedię "Skiptrace", która powstanie według jego pomysłu. Zdjęcia startują we wrześniu.
Będzie to anglojęzyczna produkcja o detektywie z Hongkongu i amerykańskim hazardziście, którzy tropią słynnego przestępcę w zwariowanej podróży przez całe Chiny. Tym filmem Chan wróci na amerykańskie ekrany, bo nie widzieli go tam od remake'u "Karate Kid" w 2010 roku.
Ale to wcale nie oznacza, że zwolnił tempo. Robi filmy w Chinach, a poza tym ma inne zajęcia, przede wszystkim działa charytatywnie. Jego fundacja, założona w 1988 r., rozdała już ponad sto milionów dolarów! Jednak tego mu mało, bo ostatnio postanowił doradzać rządowi Chin, jak zlikwidować biedę.
Gwiazdor oficjalnie dołączył do grupy osób ze świata sztuki i polityki, które pomogą komunistom walczyć z ubóstwem. Bo sam dobrze wie, jak to jest żyć w nędzy. - Byłem biednym dzieciakiem - wspominał w jednym z wywiadów. - Nie miałem nic. Teraz mam wszystko. I chciałbym to rozdać - mówił.
Najwyraźniej traktuje to dosłownie. Niedawno dał trzy miliony dolarów na budowę nowych domów dla poszkodowanych w trzęsieniu ziemi, które 20 kwietnia zniszczyło chińskie miasto Ya'an.
A dla kogo Jackie ma najmniej serca? Dla swojego jedynego syna! Ostatnio wyszło na jaw, że 31-letni Jaycee Chan po śmierci ojca nie dostanie nic. Jackie, którego majątek szacuje się na 130 milionów dolarów, zapisał wszystko na cele charytatywne! Stwierdził po prostu, że jeśli jego syn ma talent, zarobi na siebie, a jeśli nie ma, to tylko zmarnuje jego pieniądze...
Chociaż gwiazdor spisał testament, to wcale nie wybiera się na tamten świat, ani nawet na emeryturę. Wkrótce prawdopodobnie zagra w filmie "Niezniszczalni 3", i chyba słusznie, bo jeśli ktoś jest niezniszczalny, to właśnie Jackie Chan. Zasłynął z tego, że sam wykonywał najniebezpieczniejsze sceny w filmach, w efekcie czego połamał już chyba wszystkie kości, a towarzystwa ubezpieczeniowe wręcz odmawiają z nim współpracy.
Jednak prywatnie jest zupełnie inny. Zabijaka z Hongkongu, który filmami akcji zrobił karierę w Hollywood, przyznaje się, że jest... tchórzem! - Dla filmu jestem gotów umrzeć - mówi aktor. - Ale poza planem unikam niebezpiecznych sytuacji. Zawsze zatrzymuję samochód przed wjazdem na most, bo się boję, że most może się zwalić. A przez tunel przejeżdżam tak szybko, jak to możliwe, bo mam stracha, że go zaleje woda! - wyznaje.
Dlaczego więc na planie jest nieustraszony? Bo kino jest jego pasją i dla niego zrobi wszystko... Ekranowy mistrz sztuk walki jest nie tylko aktorem, ale też reżyserem, scenarzystą i producentem. Komedia "Skiptrace", za którą obecnie się zabiera, to dla niego realizacja marzeń. Nazywa scenariusz "swoim dzieckiem", i nic dziwnego, bo chciał ten film zrobić od 20 lat!
A inne marzenia? Chciałby bić się z Sylvestrem Stallone'em, bardzo więc liczy na to, że dostanie rolę w "Niezniszczalnych 3". Przechwala się, że to on by wygrał, bo... biega szybciej niż Stallone! To na pewno nie byłaby ostatnia walka Chana. Bo chociaż wspominał kilka razy, że chce rzucić filmy akcji, to na festiwalu w Cannes wszystkie te zapowiedzi odwołał. Stwierdził tylko, że czasem pozwoli zastępować się kaskaderom, bo w jego wieku leczenie urazów trwa już trochę za długo...
- Nie jestem superbohaterem - powiedział 59-letni gwiazdor. I oznajmił, że chce teraz być "azjatyckim Robertem De Niro" i udowodnić, że świetnie da sobie radę w każdym gatunku filmowym. Jak się okazuje, przede wszystkim marzy o tym, żeby wreszcie zagrać... czarny charakter!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!