Reklama

Trudne filmowe powroty do szkoły

Powroty do szkoły bywają trudne. Znowu nauka, trzeba wstawać rano i do wieczora siedzieć nad zadaniami domowymi. Hollywood skupia się jednak na innych aspektach ponownego przekroczenia szkolnych progów. Trzeba złapać groźnego przestępcę, rozpracować gang narkotykowy, zmierzyć się ze swoimi traumami, a w międzyczasie dzieci zadają trudne pytania. Nawet Arnold Schwarzenegger miał problem, by temu wszystkiemu podołać. Można też jednak... zakochać się w pięknej nauczycielce. Prezentujemy listę filmów, które opowiadają o powrocie do szkoły.

"21 Jump Street" (2012)

W liceum kapitan drużyny footballowej Jenko (Channing Tatum) był prześladowcą, natomiast otyły fan Eminema Schmidt (Jonah Hill) - jego ofiarą. Mimo to gdy obaj trafili do akademii policyjnej, zaprzyjaźnili się. Po latach dwóch kumpli dołączyło do 21 Jump Street, reaktywowanego programu z lat osiemdziesiątych, w którym młodzi funkcjonariusze infiltrują środowisko licealistów. Powrót do szkoły okazuje się dla nich szokiem. Jenko odkrywa, że sportowcy nie są już królami liceum. Teraz popularni są wrażliwcy z dobrymi stopniami i uczęszczający na kółko teatralne - tacy jak Schmidt.

Reklama

"21 Jump Street" był remakiem/kontynuacją serialu z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, w którym popularność zdobył Johnny Depp (pojawia się zresztą w filmie w małym epizodzie). Twórcy zbierają stereotypy dotyczące życia szkolnego i w umiejętny sposób je wyśmiewają. Moment, w którym Jenko i Schmidt komentują nieznane im subkultury, to jeden z najzabawniejszych podczas seansu. W 2014 roku film doczekał się kontynuacji, "22 Jump Street", w której bohaterowie trafiali na studia, a w napisach końcowych zapowiedziano kilkanaście kolejnych sequeli i grę komputerową.

"7 uczuć" (2018)

Ostatni film Marka Koterskiego może niekoniecznie pasować do tej listy. Jego bohaterami są przecież uczniowie piątej klasy szkoły podstawowej - tyle że grani przez dorosłych aktorów, dla których był to swego rodzaju powrót do szkoły. Reżyser na początku filmu wychodzi z tezą, że wszystkie problemy w późniejszym życiu mają swe korzenie w dzieciństwie. Tymczasem szkoła podstawowa w wykonaniu Koterskiego to festiwal niepowodzeń i traumatycznych sytuacji. Zabijająca ambicje, wciskająca niepotrzebną wiedzę, zarzucająca obelgami ze strony sfrustrowanych nauczycieli.

Wszystko obserwujemy z perspektywy Adasia Miauczyńskiego (Michał Koterski), zamkniętego w sobie, nieporadnego i wystraszonego chłopca. Na uwagę zasługują także odtwórcy pozostałych ról, przede wszystkim Gabriela Muskała jako klasowa kujonka i Andrzej Chyra w roli młodocianego amanta.

Jak zwykle bywa u twórcy "Dnia świra", oglądając jego film, śmiejemy się przez łzy - bo wszyscy znamy większość z przedstawionych przez niego sytuacji, nawet jeśli zostały groteskowo uwypuklone. Miejscami absurdu jest tutaj zresztą za dużo. "7 uczuć" to film, który niekoniecznie przypadnie wszystkim do gustu.

"Belfer" (1996)

Jonathan Shale (Tom Berenger) wraca do szkoły po latach jako nauczyciel pracujący w zastępstwie swojej dziewczyny, która dochodzi do siebie po napaści lokalnego gangu. Młodzież początkowo traktuje go bez szacunku. Zmieni się to, gdy okaże się, że Shale jest najemnikiem i weteranem wojny w Wietnamie, a jego prawdziwym celem jest rozpracowanie gangu handlarzy narkotyków, na którego czele stoi dyrektor placówki. Oczywiście wszystkie rachunki zostaną wyrównanie po lekcjach, ale nie skończy się na pierwszej krwi.

"Belfer" jest jednym z radośnie kuriozalnych i głupiutkich sensacyjniaków ery VHS. To "Młodzi gniewni", tylko ze strzelaninami i niemal zabójczymi dawkami maczyzmu. Film był produktem swoich czasów - dziś trudno wyobrazić sobie produkcję o białym mężczyźnie, który pojawia się w dzielnicy zamieszkanej głównie przez mniejszości i wymusza na niej zmiany poprzez przemoc. Wciąż bawi Tom Berenger w tytułowej roli oraz Ernie Hudson jako jego przeciwnik, śliski i niemający skrupułów dyrektor. "Belfer" doczekał się trzech sequeli, jednak postać Shale'a nie pojawiła się w nich. Zastąpił go grany przez Treata Williamsa Karl Thomasson.

"Billy Madison" (1995)

Jako syn mulitmilionera, Billy Madison (Adam Sandler) nie musiał kończyć żadnej szkoły. Jednak jego rodziciel ma w końcu dosyć dwudziestokilkulatka zachowującego się jak dziecko i stawia mu ultimatum - albo w kilka tygodni nadrobi całą ścieżkę edukacji, albo zostanie wypisany z testamentu. Billy nie ma wyjścia - musi spełnić rozkaz ojca, zaczynając od podstawówki. Powrót do szkoły będzie miał dobre i złe strony. Billy spotka wielu dobrych kumpli, zakocha się w jednej z nauczycielek, zmierzy się ze znerwicowanym szkockim kierowcą autobusu i wielodzietną rodziną O'Doyle’ów.

Tylko nie nauczy się za dużo. Gdy w finale będzie musiał wykazać się wiedzą, po udzieleniu odpowiedzi usłyszy od egzaminującej go osoby: "Panie Madison, to była jedna z najbardziej szalonych i idiotycznych rzeczy, jakie słyszałem w swoim życiu. W żadnym momencie swej chaotycznej, niekoherentnej wypowiedzi nie zbliżył się pan do czegoś, co można uznać za racjonalną myśl. Wszyscy jesteśmy głupsi przez to, co właśnie usłyszeliśmy. Nie przyznaję panu żadnych punktów i niech Bóg ma w opiece pana duszę".

"Billy Madison" na dobre rozkręcił karierę Adama Sandlera, komika dotychczas znanego z drugoplanowych ról w przeróżnych filmach oraz występów w programie "Saturday Night Live". Krytycy nie byli zachwyceni, ale publiczność polubiła zdziecinniałego faceta. Sandler będzie wcielał się w podobne postaci przez większość swojej kariery, inkasując miliony dolarów i kolejne Złote Maliny.

"Gliniarz w przedszkolu" (1990)

Nie tylko powroty do szkoły bywają trudne. Znaleźć się ponownie w przedszkolu - to dopiero wyzwanie. Przekonuje się o tym John Kimble (Arnold Schwarzenegger), detektyw ścigający groźnego handlarza narkotyków. Śledztwo wiedzie go do przedszkola, do którego ma uczęszczać syn podejrzanego. W wyniku zbiegu okoliczności Kimble musi wcielić się w wychowawcę jednej z grup. Jest twardym gliną, który najpierw strzela, potem pyta, a jak zbir pyskuje, to nie waha się poczęstować go swoją pięścią - ale praca z dziećmi wydaje się go przerastać. Ciągłe pytania o wszystko, krzyki i zabawy doprowadzają detektywa na skraj załamania nerwowego. Jak to jednak bywa w komediach, dzieci i ich przypadkowy wychowawca w końcu zaczynają się dogadywać. W ich perypetiach nie zabraknie śmiechu i wzruszeń.

Do roli Kimble'a przymierzani byli Bill Murray i Danny DeVito, ale bądźmy szczerzy - film nie działałby tak dobrze, gdyby nie Schwarzenegger w roli głównej. Aktor nieco naśmiewał się ze swojego wizerunku niepowstrzymanego Terminatora, ale w niektórych scenach działał podobnie jak ekranowy twardziel - między innymi podczas konfrontacji z ojcem-przemocowcem. Nawet surowa pani dyrektor była wtedy pod wrażeniem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy