Tomasz Kot dla Interii: W nowej "Akademii pana Kleksa" nie będzie jednej sceny
17 marca na ekrany kin trafia nowy film Tomasza Kota - oparta na książce Wojciecha Chmielarza "Wyrwa". Kinowa widownia czeka na też na nową wersję "Akademii pana Kleksa", w której aktor wcielił się w stworzonego przez Jana Brzechwę ikonicznego bohatera. W rozmowie z Piotrem Witwickim Tomasz Kot ujawnił, co powiedziała mu mama, kiedy dowiedziała się, że zagra Ambrożego Kleksa; opowiedział o wyzwaniu, jakim było zagranie w "Wyrwie" "faceta z banku"; wrócił też wspomnieniami do pandemicznego lockdownu i niezrozumiałych - zdaniem aktora - obostrzeniach, jakie wprowadzono w salach kinowych.
Tomasz Kot w rozmowie z Piotrem Witwickim przyznał, że czuje presję związaną z rolą Ambrożego Kleksa w nowej ekranizacji kultowej książki Jana Brzechwy.
- Jak ogłoszono 'Kleksa', to pierwsza matka do mnie podeszła, upewniła się, że dzieci nie ma i powiedziała: "Nie spieprzcie tego"- ujawnił aktor.
Kot dodał, że odczuwa naturalny stres związany z porównaniami do oryginału Krzysztofa Gradowskiego. Przyznał jednak, że w dzisiejszych czasach niektóre sceny filmu z 1983 roku sprawiają wrażenie nie tyle anachronicznych, co nieodpowiednich.
- Oczywistą rzeczą jest, że nie da się nakręcić tej samej "Akademii..." z nowymi zabawkami technicznymi - lepszy obraz, kamera itd. Siłą rzeczy [kiedy] Golarz Filip, który ma w pudełeczku piegi i mówi: "Weź, zjedz. Będziesz dobrze spał", to się bardzo źle kojarzy, ostro. Po prostu nie ma sensu odtwarzać takiej figury. (...) Była inna obyczajowość, co innego mogliśmy. Nie zamierzam grać takiej sceny [jak w oryginale], że jacyś nadzy chłopcy są, a ja będę robił... [Kot prezentuje groźną minę] - mówi aktor.
I zapewnia, że Maciej Kawulski nakręcił "przepiękną wersję" "Akademii Pana Kleksa".
Aktor opowiedział też o swojej najnowszej kinowej roli w ekranizacji powieści Wojciecha Chmielarza "Wyrwa" (premiera 17 marca). Kot ujawnił, że z powodu zdjęć od "Kleksa" jego bohater w "Wyrwie" musiał mieć brodę. Przyznał też, że niezwykle ciekawym aktorskim doświadczeniem było zagrać "faceta z banku".
Kot zgodził się z sugestią Piotra Witwickiego, że "Wyrwa" jest rodzajem pokoleniowego portretu - "kredyt we frankach, dwoje dzieci, na które nie ma czasu, bo kariera, typowe frustracje". - Jest jakiś wspólny mianownik, bo i reżyser, i autor scenariusza, [i ja] - wszyscy jesteśmy w tym przedziale [wiekowym 35-45 lat] (...) To jest nasza wspólna rzeczywistość - przyznał Kot.
Kredyt we frankach? - Mamy hazardowego smoka na horyzoncie i ciągle musimy go karmić. Tak to jest z kredytem. Ktoś może nie mieć problemu z hazardem, ale raz w życiu wziął kredyt i - bum! - skomentował aktor.
W rozmowie z Piotrem Witwickim Tomasz Kot wrócił też wspomnieniami do czasu pandemii, opowiadając o podróży samolotem, podczas której stewardessa zaczęła dezynfekować pokład sprejem bakteriobójczym.
Przyznał, że pomyślał wtedy: "Dajcie ten sprej do kin".
Kot powiedział, że do dziś nie rozumie pandemicznych obostrzeń, jakie wprowadzono w kinach.
- To mnie najbardziej dziwiło. Czemu coś, co ma stałe miejsca, można łatwo wyczyścić, zdezynfekować, czemu to coś najbardziej szkodzi, a wtłoczyć wszystkich do autobusu, niech sobie jadą... To było dziwne. Widocznie kiniarze nie mają takich układów - podsumował aktor.