Reklama

"Titanic": Pokolenie Titanica

W nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku Titanic - ówczesny cud techniki i najbardziej luksusowy liniowiec świata - idzie na dno. Razem z nim tonie 1,5 tys. pasażerów. Marzec 1997 roku - James Cameron kończy "Titanica", historię statku-legendy, miłości biednego malarza Jacka do arystokratki Rose i o odchodzeniu starego świata. Jako nagroda czeka 11 Oscarów.

Trudno pisać recenzję o filmie, który sam jak tytułowy Titanic stał się już legendą, a przynajmniej popkulturowych artefaktem. Kto nie kojarzy słynnej sceny "I'm flying, Jack" czy "I'm the King of the World!"? Przekornie napiszę o pokoleniu Titanica, bo pewnie mało będzie osób, które nie pamięta momentu, gdy film Jamesa Camerona wszedł do naszych kin. Niektórzy zobaczyli go wtedy i kilka razy. Pierwsze randki na seansie, fascynacje DiCaprio, Celine Dion pobrzmiewająca w pokojach. Trochę kiczowato? Owszem, ale choć mało kto się do tego przyznaje, "Titanic" każdego w ten lub inny sposób uwiódł.

Reklama

Choć rok wcześniej na ekranach i oscarowej gali królował "Angielski pacjent", ożywiając magię klasycznych melodramatów, to dopiero Cameronowi udało się dokonać cudu. Epicki melodramatach połączył z najnowocześniejszymi technikami, w starym entourage'u umiejscowił w gruncie rzeczy bardzo współczesnych - bądź ponadczasowych - młodych bohaterów, z którymi nastolatkom z końca XX w. nietrudno było się utożsamić. Z pozoru połączenie dość odważne, lecz łącząc stare z nowym, Cameron przywrócił blask nie tylko luksusowym wnętrzom Titanica, ale i kinu w starym stylu, nadając mu dynamikę, która trafiła do widza A.D. 1997.

Świadomie lub nie "Titanic" stał się też ładnym (na pewno efektownym) obrazem symbolicznego końca XIX w. Wraz ze statkiem na dno poszedł świat dawnych klas, podziałów społecznych, konwenansów, stylu, elegancji... Nie bez powodu brytyjski serial "Downton Abbey", dokumentujący pierwsze dekady XX w. angielskiego świata arystokracji i dokonujących się wtedy dynamicznych zmian, zaczyna się właśnie od informacji o zatonięciu Titanica. Przed i po swojej katastrofie słynny liniowiec był też pożywką dla rodzącej się ówcześnie prasy bulwarowej i masowej w jej dzisiejszym kształcie.

Lecz nie zamierzam tu tworzyć marksistowsko-leninowskich analiz, ani rozpisywać się o świetnym w gruncie rzeczy scenariuszu, pozwalającym prześledzić wraz z bohaterami tragedie z każdego kąta statku, rekordach finansowych przy okazji produkcji, efektowności zdjęć i technik, jakie wymyślono, by przenieść nas w świat początku XX w. Na to poświęcono już sporo papieru. "Titanic" powraca teraz w setną rocznicę tragedii liniowca. Stary świat w nowej technice. Trójwymiarowość nie zepsuła dawnego uroku filmu należącego do wąskiego grona tych dzieł, które się nie starzeją. Dla części z nas film Camerona ma zapewne sentymentalny naddatek naszych wspomnień z nim związanych.

W wersji 3D brak odrobinę tej "patyny" starej (sic!) taśmy, lecz pozostało to, co stanowi istotę magii dzieła Camerona - odpowiednio podana dawka łzawego sentymentalizmu, romantyzmu i epickości, której trudno nie ulec. Nawet jeśli jesteśmy zajadłymi przeciwnikami tego typu historii z pewnością dyskretnie będziemy pociągać nosem pod koniec seansu. A jeśli nie z powodu samego "Titanica", to wspomnień sprzed 15 lat, gdy film po raz pierwszy wszedł na polskie ekrany, a my, młodzi i piękni, a na pewno piękni... Zazdroszczę tym, którzy przy okazji wersji 3D zobaczą "Titanica" po raz pierwszy w kinie, a może w ogóle. Pokolenie "Titanica 3D"? Cameron sam przyznaje, że wychowuje sobie kolejnych widzów.

9/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Titanic", reż. James Cameron, USA 1997, dystrybutor Imperial-Cinepix, premiera kinowa: 13 kwietnia 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: James Cameron | pokolenie | Titanic | Kate Winslet | film | kino | Leonardo DiCaprio | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy