"The Dead Don't Die": W końcu dobre rozpoczęcie festiwalu w Cannes?
Chociaż festiwal w Cannes jest jednym z najważniejszych wydarzeń w świecie filmu, jego niechlubną tradycją stały się nieudane filmy otwarcia. Wystarczy przypomnieć te z poprzednich lat: "Wszyscy wiedzą" Asghara Farhadiego, "Kobiety mojego życia" Arnauda Desplechina i "Śmietanka towarzyska" Woody'ego Allena okazały się zawodem dla widzów i krytyków. Czy "The Dead Don't Die" Jima Jarmuscha jest wyjątkiem od reguły?
Film Jarmuscha, który bierze także udział w konkursie głównym festiwalu w Cannes, wzbudził mieszane odczucia wśród zgromadzonej w pałacu festiwalowym publiczności. Ostatecznie uznano go za film przyjemny, ale bez szans na Złotą Palmę.
Krytycy zaznaczają, że "Dead Don't Die" nie jest filmem tak udanym, jak ostatnie dzieła reżysera: "Tylko kochankowie przeżyją" i "Paterson". David Ehrlich z serwisu "IndieWire" stwierdził, że fabuła rozwija się bardzo powoli - nawet jak na standardy Jarmuscha.
Ogromna większość recenzji nie szczędzi miłych słów obsadzie filmu. Krytycy chwalą Billa Murray'a, Adama Drivera i Chloe Sevigny, którzy wcielają się w trójkę policjantów, ratujących małe miasteczko przed inwazją zombie.
Największe pochwały otrzymała jednak Tilda Swinton, która zagrała szkocką pracownicę prosektorium. Uwagę krytyków zwrócił także Iggy Pop, który wcielił się w uzależnionego od kawy nieumarłego.
Ehrlich twierdzi w swojej recenzji, że zabawny film Jarmuscha jest miłym lekarstwem na nieznośny i bezcelowy melodramatyzm serialu "The Walking Dead".
Owen Gleiberman z "Variety" potwierdza, że film prezentuje absurdalne poczucie humoru, do którego przyzwyczaił swoich fanów reżyser.
Z kolei Todd McCarthy z "The Hollywood Reporter" zapewnia, że "The Dead Don' Die" - mimo komediowego charakteru - powinno zadowolić wielbicieli kina gore.