"Tatarak": Bolesna autobiografia Jandy
Opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza i osobisty dramat Krystyny Jandy. Nagrodzony na Berlinale "Tatarak" Andrzeja Wajdy, zadedykowany zmarłemu mężowi aktorki - operatorowi Edwardowi Kłosińskiemu, to wielki, przekraczający granice aktorstwa, popis Jandy. 24 kwietnia mija dziesięć lat od premiery filmu.
Na festiwalu w Berlinie w 2009 roku Wajda otrzymał za "Tatarak" Nagrodę im. Alfreda Bauera - przyznawaną reżyserom wyznaczającym nowe perspektywy sztuki filmowej.
Film jest ekranizacją prozy Jarosława Iwaszkiewicza. Oprócz Krystyny Jandy wystąpili w nim m.in. Jan Englert, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Julia Pietrucha oraz Paweł Szajda - amerykański aktor polskiego pochodzenia, znany z filmu "Pod słońcem Toskanii" Audrey Wells (2003), a następnie z "Wygranego" Wiesława Saniewskiego.
Janda wcieliła się w główną bohaterkę "Tataraku", dojrzałą, doświadczoną życiem kobietę, która żyje wspomnieniami. Przypadek sprawia, że do Marty na moment "wraca młodość". W jej życiu pojawia się młody mężczyzna. Kobieta przypomina sobie, czym jest bliskość. Niestety, przygoda będzie miała smutny finał.
Wajda połączył w filmie elementy fikcji i dokumentu - jedna płaszczyzna to ekranizacja opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, płaszczyzna druga to z kolei materiał dokumentalny - osobiste wyznania Krystyny Jandy po śmierci jej męża, wybitnego operatora filmowego Edwarda Kłosińskiego.
Jak podkreślał Wajda po pierwszych pokazach "Tataraku", Krystyna Janda wniosła do tego filmu "coś więcej niż aktorski talent", "właściwe jest współautorem tego filmu".
Jeszcze w trakcie realizacji "Tataraku" mówiło się o tym, że z tego filmu może wyjść Wajdzie genialna rola Jandy. Marta, bohaterka opowiadania Iwaszkiewicza jest dojrzałą żoną lekarza (Jan Englert), wiodącą spokojne, może nieco nudne życie w małym miasteczku. "Boję się, że nie dożyje lata" - zwierza się przyjaciółce (Jadwiga Jankowska-Cieślak) mąż Marty, odkrywając u żony raka. Jest wiosna, zbliżają się Zielone Świątki, trzeba będzie "umaić dom". Tatarakiem.
Po pierwszej scenie filmu - monodramie Krystyny Jandy - przenosimy się na plan filmu "Tatarak". Andrzej Wajda siedzi przy stole z Krystyną Jandą i czytają popodkreślane opowiadanie Iwaszkiewicza. "Tatarak ma właściwie dwa zapachy. Gdy rozetrze się górę liścia, pachnie jak woda ocieniona wierzbami. Gdy powącha się dół - jest jakby zanurzony w błocie, ma zapach śmierci". Nagle klaps, akcja, widok ekipy i sprzętu - dopiero teraz zaczyna się właściwy film?
Andrzej Wajda po raz kolejny zaskoczył. Nikt nie spodziewał się po "Tataraku" rodzaju filmu w filmie. Trochę jak we "Wszystko na sprzedaż" - reżyser miesza fikcję i rzeczywistość, sztukę i życie. Na konferencji prasowej po berlińskim pokazie powiedział: "Przyzwyczailiśmy się do tego, że nim film wejdzie na ekrany kin, przeważnie telewizja pokazuje making of. Widzimy ludzi, którzy robią film i widzimy film, który zrobili. Pomyślałem, że to jest coś naturalnego, żeby połączyć to razem na ekranie". W efekcie "Tatarak" składa się z dwóch wzajemnie przenikających się ("rymujących" - jak powiedział Wajda) części: właściwego filmu i kulis jego powstawania. Do tego dochodzi trzecia płaszczyzna narracyjna: spowiedź Krystyny Jandy.
Wajda wspomina, jak po zakończeniu zdjęć do filmu "nagle, któregoś ranka Krystyna Janda wsunęła mu do ręki kilka kartek i powiedziała: Przeczytaj to. Przeczytałem i zadałem jej jedno proste pytanie: 'Czy dajesz mi te kartki, żebym ja to przeczytał, czy chcesz to powiedzieć do kamery?'. Ku mojemu zdumieniu odpowiedziała: 'Ja to powiem do kamery?'. Zrobiłem 50 filmów, wydawało mi się, że już wszystko widziałem, wszelkie możliwe relacje, jakie zachodzą między aktorami a reżyserem mam za sobą" - wyznał reżyser.
Janda rzeczywiście jest w "Tataraku" rewelacyjna, choć nie mówimy tu tylko o kreacji aktorskiej, jej odwaga sięga głębiej - Janda obnaża w tym filmie swoją prywatność (Wajda z wyczuciem nie zbliża kamery do jej twarzy w najbardziej osobistych scenach). W oczach, na twarzy jej zauroczonej "bezczelnością młodości" Marty (bezczelną młodością jest w filmie grany przez Pawła Szajdę Boguś) wyczytać możemy pomieszanie strachu i fascynacji. Zarówno intuicyjne przeczucie śmierci, jak i gorączkową radość mijającego zbyt szybko życia. W jej zafascynowaniu Bogusiem nie ma nic erotycznego - kiedy siedzą nad rzeką w strojach kąpielowych Marta z pasją wtula się w plecy Bogusia. Pocałunek śmierci?
Jest pod koniec "Tataraku" ważna scena - Boguś, który skoczył do rzeki, żeby nazbierać świeżego tataraku, w pewnym momencie zaczyna tonąć. Marta skacze do wody na ratunek. Bezskutecznie nurkuje w mętnej wodzie (muzyka Pawła Mykietyna jest kolejnym ważnym elementem filmu). W pewnym momencie widzimy jak zdenerwowana? porzuca rolę. Wychodzi z wody i ucieka z planu. Wajda, obserwujący kręconą scenę na ekranie monitora, z niedowierzaniem pyta: "Co się dzieje?". Ekipa zaczyna szukać aktorki. Na konferencji wyjaśnił, że wprowadził tę scenę dzięki historii, którą opowiedziała mu kiedyś Janda.
"Odważyłem się zrobić tę scenę, ponieważ Krystyna Janda opowiedziała mi swoje przygody z innymi reżyserami, z którymi nie mogła się pogodzić, po tym jak zmieniali zakończenie filmów, w których grała. Tak jak stała, boso, opuściła plan i powiedziała, że nie będzie tego robić. To jej się podoba. Ona bierze odpowiedzialność za to, co gra na ekranie. Wydawało mi się więc, że mam prawo użyć tu jej prawdziwej historii" - wyjaśnił Wajda.
Najmocniejszymi partiami filmu są jednak fragmenty autobiograficznych monologów Krystyny Jandy. Rozgrywające się niejako poza czasem, w innej przestrzeni, są rodzajem jej osobistego katharsis. Myślę o tym, jak wielowymiarową postacią jest dzięki nim filmowa Marta. I jak bardzo tracimy zainteresowanie historią Iwaszkiewicza, która nie wytrzymuje porównania z osobistym dramatem aktorki. To chyba największy problem tego filmu - za mało "Tataraku" (Iwaszkiewicz) w "Tataraku" (Wajda). Zamiast być ekranizacją opowiadania Iwaszkiewicza, obraz Wajdy staje się bolesną autobiografią Krystyny Jandy.