Ta kompromitująca pomyłka nie powinna się wydarzyć. Jak do tego doszło?
Na początku wszyscy myśleli, że to żart. Gdy w 2017 roku producenci "La La Land" odbierali Oscara dla najlepszego filmu roku, za nimi nagle pojawili się przedstawiciele Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej oraz firmy liczącej głosy. Doszło do pomyłki. Wygrało "Moonlight". Tym samym finał 89. ceremonii rozdania Oscarów przeszedł do historii z najgorszych możliwych powodów. Jak mogło dojść do takiej kompromitacji?
Przed ceremonią wszyscy wiedzieli, że wyścig o główną nagrodę rozegra się między "La La Land" Damiena Chazelle'a i "Moonlight" Barry'ego Jenkinsa. Pierwszy film był faworytem. Debiutował podczas festiwalu w Wenecji, gdzie Emma Stone odebrała Puchar Volpiego dla najlepszej aktorki. Później ekipa musicalu otrzymała między innymi nagrodę Gildii Producentów, Gildii Reżyserów i rekordową liczbę siedmiu Złotych Globów.
Tymczasem "Moonlight" uchodził za czarnego konia wyścigu. Otrzymał jeden Złoty Glob, ale za to dla najlepszego filmu dramatycznego. Faworytem do nagrody za rolę drugoplanową był także Mahershala Ali.
W czasie 89. gali "La La Land" dominował, chociaż nie wygrywał w każdej kategorii. Niemniej do czasu ogłoszenia "najlepszego filmu" zgromadził sześć statuetek — za zdjęcia, scenografię, piosenkę, muzykę, a przede wszystkim za pierwszoplanową rolę kobiecą (Stone) i reżyserię (Chazelle). Moonlight miał na swoim koncie tylko dwie nagrody, za to w ważnych kategoriach — za najlepszą drugoplanową rolę męską (Ali) i scenariusz adaptowany.
Doświadczenie poprzednich ceremonii nauczyło widzów, że może wydarzyć się wszystko. Zaledwie rok temu tytuł najlepszego filmu powędrował do "Spotlight", które poza tym wygrało tylko w kategorii scenariuszowej. W 2014 roku "Zniewolony", nagrodzony także za scenariusz adaptowany i drugoplanową rolę Lupity Nyong'o, triumfował nad "Grawitacją", wyróżnionej za reżyserię Alfonsa Cuaróna i w sześciu innych kategoriach.
Wygrana "La La Land" wydawała się jednak najbardziej prawdopodobna. Gdy przyszedł czas na najważniejszą nagrodę, na scenie pojawili się Warren Beatty i Faye Dunaway. Mijała 50. rocznica premiery "Bonnie i Clyde'a" Arthura Penna, w którym wcielili się w parę tytułowych przestępców. Po kilku żartach i przedstawieniu nominowanych Beatty otworzył kopertę. Zamiast ogłosić zwycięzcę, zawahał się. Dunaway skarciła go koleżeńsko, że przeciąga. Aktor nie wiedział za bardzo co zrobić, ponieważ zamiast nazwisk nagrodzonych producentów zobaczył imię Emmy Stone, która chwilę wcześniej odebrała swojego pierwszego Oscara za główną rolę w "La La Land". Gdyby Beatty obrócił kopertę, zauważyłby, że jest ona przypisana do kategorii "najlepsza aktorka". Zamiast tego zmieszany pokazał ją Dunaway. Ta spojrzała na widniejący w niej tytuł i wykrzyknęła radośnie: "La La Land".
Na scenie zaraz zjawili się producenci Fred Berger, Jordan Horowitz i Marc Platt w towarzystwie pozostałych osób związanych z filmem. Pierwszy przemawiał Horowitz. Gdy skończył, jego miejsce zajął Platt. Producent nie wiedział, że za jego plecami zaczął rozgrywać się dramat. Obok ekipy "La La Land" pojawili się przedstawiciele Akademii Filmowej i firmy Pricewaterhouse Coopers, odpowiadającej za liczenie głosów. Nie słyszeliśmy, jakie słowa padają, ale w pewnym momencie uśmiechy zniknęły z twarzy Bergera i Horowitza. Zastąpiło je rozczarowanie i niedowierzanie. W tej chwili wszyscy wiedzieli, że pomylono koperty. Berger po chwili zastąpił Platta. Już bez entuzjazmu podziękował swoim bliskim. "Tak w ogóle, to przegraliśmy" - zakończył.
Jego miejsce zajął Horowitz. Do mikrofonu zbliżali się także zawstydzony Beatty i Jimmy Kimmel, prowadzący galę. "Popełniono błąd. 'Moonlight', wygraliście [w kategorii] najlepszy film" - powiedział producent i wyciągnął trzymaną przez siebie statuetkę w kierunku ekipy filmu Jenkinsa. "To nie dowcip, przeczytali zły tytuł" - dodał Platt. Zrobiło się straszne zamieszanie. Beatty trzymał w rękach kopertę, w której znajdowały się nazwiska zwycięzców w najważniejszej kategorii. Horowitz wyrwał mu ją i pokazał do kamery.
"Zobaczyłem Warrena Beaty, który szedł w moim kierunku z kopertą w ręce. Podszedłem do niego. Wtedy pojawił się inny gość, a ja pokazałem mu swoją kopertę. Tam było za dużo kopert. W tym momencie wszyscy powiedzieliśmy sobie: 'O, w mordę'. Wiedziałem, że trzeba to szybko naprawić. Wtedy zobaczyłem kamerzystę i skupiłem na nim swój wzrok, spojrzałem mu prosto w oczy i miałem nadzieję, że będzie wiedział, co teraz zrobić. Na szczęście od razu zrobił zbliżenie na kopertę w mojej ręce" - wspominał tę chwilę Horowitz w artykule dla "The Guardian".
Gdy do ekipy "Moonlight" docierało, że wygrali, do mikrofonu dorwał się Kimmel. "To, co się stało, jest naprawdę niefortunne. Osobiście winię Steve'a Harveya" - prezenter starał się ratować sytuację i nawiązał do pomyłki swojego kolegi po fachu, który podczas konkursu Miss Universe w 2015 roku ogłosił złą zwyciężczynię tytułu. Kimmel w zdenerwowaniu wyrzucał z siebie kolejne zdania i sprawił, że moment stał się jeszcze bardziej niezręczny. "Chciałbym, żebyście też dostali Oscara" - powiedział do Horowitza. "Dlaczego nie możemy ich po prostu rozdać"?
"Będę dumny, mogąc wręczyć tę statuetkę moim przyjaciołom z 'Moonlight'" - uciął jego dywagacje Horowitz. Chwilę później Beatty starał się niezręcznie wytłumaczyć całą sytuację. Śmieszkujący Kimmel nie pomagał. Gdy oni produkowali się przy mikrofonie, Horowitz wręczył Oscara, którego przez krótką chwilę uważał za swojego, Jenkinsowi. "Nawet w moich snach to nie może być prawda. Do diabła z tym, kończę ze snami, bo to jest prawda" - powiedział chwilę później reżyser.
Trzy godziny po zakończeniu ceremonii Pricewaterhouse Coopers opublikowało oświadczenie, w którym odniosło się do zamieszania. "Najszczerzej przepraszamy [ekipy filmów] 'Moonlight', 'La La Land', Warrena Beatty'ego, Faye Dunaway i widzów ceremonii oscarowej za błąd, który miał miejsce podczas ogłaszania zwycięzcy w kategorii 'najlepszy film'. Prezenterzy otrzymali kopertę ze złej kategorii. Gdy ten błąd został zauważony, został zaraz naprawiony. Badamy, jak do niego doszło i głęboko żałujemy, że ta sytuacja w ogóle zaistniała. Doceniamy sposób, w jaki z sytuacją poradzili sobie przedstawiciele Akademii i Jimmy Kimmel" - czytamy w nim.
Jak doszło do bałaganu z kopertami? Po niefortunnej ceremonii Emma Stone przyznała, że przez cały czas miała kopertę ze swoim nazwiskiem przy sobie. Skąd wzięła się ta w rękach Beatty'ego? Okazało się, że były dwa komplety kopert. Każdy z nich znajdował się przy przedstawicielu Pricewaterhouse Coopers po obu stronach sceny. Mijający go prezenterzy odbierali swoją kategorię. Druga koperta powinna wtedy zostać odłożona do utylizacji. Jednak w finale tego nie zrobiono i tak oto druga "najlepsza aktorka" znalazła się w rękach Beatty'ego. Wręczył mu ją Brian Cullinan, pracownik Pricewaterhouse Coopers. Z czasem to jego obarczono odpowiedzialnością za szokujący finał 89. rozdania Oscarów.
Jak zauważyli dziennikarze z "The New York Times", do pomyłki mogła doprowadzić także decyzja o zmianie wyglądu kopert z wynikami. Dotychczas były one złote, a napisy na nich — czarne. W 2017 roku po raz pierwszy wprowadzono czerwone koperty ze złotymi napisami. Wszyscy przyznali później, że nie było to za bardzo czytelne.
Sytuacja zapisała się w historii jako jedna z największych kompromitacji w historii Oscarów. Jenkins starał się robić dobrą minę do złej gry. Dzień po ceremonii razem z Chazelle'em udzielił wywiadu dla "Variety". "Mieliśmy dwie grupy, które w jednej chwili się pojednały. Jest zdjęcie, na którym ściskam Jordana, a Adele [Romanski, producentka 'Moonlight'] trzyma mu dłoń na ramieniu. O to chodziło w tej chwili" - przekonywał wtedy. Po latach przyznał jednak, że jego film — uznany przez krytyków, zrobiony za zaledwie kilka milionów dolarów, poruszający wiele trudnych tematów i jak najbardziej zasługujący na Oscara — będzie na zawsze utożsamiany głównie z pomyłką tamtej nocy.