"Szubienica": Najbardziej kasowy horror w historii kina?
Horror "Szubienica" jest już dostępny na płytach DVD i Blu-ray. Wyprodukowany za zaledwie 100 tys. dolarów, zarobił w kinach ponad 38 milionów dolarów, stając się jedną z najbardziej opłacalnych inwestycji filmowych w dziejach kinematografii.
"Szubienicę" nakręcono w całości poza Hollywood, a na duży ekran trafił dzięki wykorzystaniu przez twórców o wiele mniejszego ekranu - komputera, oraz ich własnej kreatywności.
29 października 1993 roku w liceum w amerykańskim mieście Beatrice dochodzi do tragedii. Podczas szkolnego przedstawienia sztuki zatytułowanej "Szubienica" ginie jeden z uczniów, Charlie Grimmile, a świadkami jego śmierci są wszyscy widzowie spektaklu, w tym jego rodzice.
20 lat później, 28 października 2013 roku w szkole trwają przygotowania do ponownego wystawienia "Szubienicy". Uczniowie chcą w ten sposób uczcić tragedię przed lat, jednak nie wszystkim się ten pomysł podoba. W przeddzień ponownej próby wystawienia sztuki uczniowie Reese (Reese Houser), Pfeifer (Pfeifer Brown), Cassidy (Cassidy Gifford) i Ryan (Ryan Shoos) spędzają noc uwięzieni w szkolnej auli, nie mając żadnej możliwości wezwania pomocy. A ta jest im potrzebna jak jeszcze nigdy w życiu. Nastolatkowie stają się celem ataków ze strony tajemniczego mordercy, którego motywy działania skryte są w przeszłości. Jeśli nie znajdą w sobie dość sił by stawić mu czoła, to może być ostatnia noc ich życia.
Historia filmu "Szubienica" zaczęła się zwiastuna, jaki zrealizowali a później umieścili w sieci Travis Cluff i Chris Lofing, w którym przedstawili pomysł na swój film. Materiał wpadł w oko producentowi Deanowi Schniderowi ze studia Management 360, który z kolei pokazał go swojemu koledze Jasonowi Blumowi, producentowi odpowiedzialnemu za przebojową serię "Paranormal Activity".
- "Szubienica" to w zasadzie pierwszy film z tego gatunku wyprodukowany przez nas od czasu "Paranormal Activity", który jest oparty na tym samym schemacie. Sprawia wrażenie filmu nakręconego w całości domowymi sposobami, co, szczerze powiedziawszy, potrafią zrobić tylko nieliczni. Rocznie oglądamy około tysiąca zwiastunów filmowych. "Szubienica" była wyjątkowa nie tylko dlatego, że nakręcili ją sami, ale również dlatego, że zrobili to dobrze - wspomina Jason Blum.
− Zawsze wertuję materiały prasowe, przeglądam blogi i strony z filmikami wideo, aby zaspokoić wrodzoną ciekawość albo próbując odkryć kolejny wielki talent. Obejrzałem ten dwuminutowy klip, który był niepospolity, straszny i sprawiał, że miałem gęsią skórkę. Wydawał mi się naprawdę wyjątkowy. Kierując się instynktem, skontaktowałem się z Chrisem i Travisem - dodaje Dean Schnider.
Aby ich film był jak najbardziej wiarygodny, Lofing i Cluff zdecydowali się powierzyć główne role w "Szubienicy" młodym, nieznanym aktorom dopiero stawiającym pierwsze kroki w branży filmowej. Co więcej, aż do końca zdjęć aktorzy nie wiedzieli jak zakończy się akcja filmu, bowiem scenariusz poznawali po kawałku przez cały okres produkcji. Twórcy filmu nadali bohaterom horroru prawdziwe imiona odtwórców ich ról, aby film wydawał się aktorom jeszcze bardziej realistyczny. W związku z tym Reese Mishler gra Reese’a Housera, Pfeifer Brown wciela się w rolę Pfeifer Ross, Cassidy Gifford to Cassidy Spilker, natomiast Ryan Shoos, który zachował zarówno swoje imię, jak i nazwisko, gra Ryana Shoosa.
− Fakt, że Chris i Travis zdecydowali się użyć imion aktorów jako imion filmowych postaci, był bardzo sprytnym i prostym posunięciem. Mówi ono wiele o ich podejściu do całego filmu, który jest na tyle rzeczywisty i autentyczny, na ile to możliwe - wyjaśnia producent Dean Schnider.
Reżyserzy zachęcali aktorów do improwizacji, a role poszczególnych bohaterów napisane były tak, by ich odtwórcom pozostawić dużą swobodę interpretacji. − Napisany przez nas scenariusz był bardzo ogólny, ale znaleźliśmy aktorów, którzy byli w stanie z nim pracować. Członkowie obsady potrafili doskonale improwizować i sprawili, że wszystko zaczęło nabierać realnych kształtów - wspomina współreżyser i współscenarzysta Chris Lofing.
Zdjęcia do "Szubienicy" w większości powstały we Fresno w stanie Kalifornia. Niektóre plenery zrealizowano w Beatrice w stanie Nebraska, rodzinnym mieście Chrisa Lofinga, ale te ujęcia ostatecznie nie znalazły się w końcowej wersji obrazu. Wykorzystując fresneńską aulę Veteran’s Memorial Auditorium jako główny plan zdjęciowy, filmowcy kręcili noc w noc, potęgując realizm całego przedsięwzięcia dla aktorów, a w ostatecznym ujęciu także dla widzów. − Rzadko realizuje się zdjęcia wewnątrz w każdą noc, ale zdecydowaliśmy się na ten krok, aby aktorzy mogli poczuć, jak to jest być poza domem w środku nocy, tak jak odgrywane przez nich postaci - zdradza producent Jason Blum.
Aby nadać swojej produkcji stylistykę charakterystyczną dla obrazów zrealizowanych w konwencji "znalezionego zapisu z kamery" twórcy wykorzystywali różnego rodzaju kamery na różnych etapach realizacji zdjęć, w tym Canon C300, Panasonic Lumix GH2, RED i Sony. − Myślę, że użyliśmy każdego rodzaju kamery, jaki został wyprodukowany - mówi współreżyser i współscenarzysta Travis Cluff.
− Tym, co sprawia, że horror jest przerażający, są sytuacje, w których życie bohaterów wisi na włosku. Jednak kiedy twoje życie jest zagrożone, trzymanie kamery to ostatnia rzecz, o jakiej myślisz. Chris i Travis potrafili sprawić, że wyglądało to naturalnie. Użycie kamery jest uzasadnione przez cały film, co niesamowicie przemawia do widzów - chwali twórców producent Jason Blum.
Na ekrany światowych kin horror "Szubienica" wszedł w lipcu 2015 roku i spotkał się z ogromnym zainteresowaniem widzów. Zrealizowana za zaledwie 100 tys. dolarów produkcja w samych tylko kinach wygenerowała przychód w wysokości ponad 38 milionów dolarów, stając się jedną z najbardziej dochodowych inwestycji filmowych w historii kinematografii.
− Chris i Travis wspólnie stworzyli autentyczny horror, który widzowie pokochają. Wiem z doświadczenia, że ludzie lubią się bać w najróżniejszych sytuacjach - jadąc kolejką górską w wesołym miasteczku, siedząc w ciemnym kinie - w zależności od tego, co podnosi im poziom adrenaliny we krwi i sprawia, że czują, że żyją. Sądzę, że Szubienica to wyjątkowy film, niepodobny do innych... i jest naprawdę przerażający - mówi producent Jason Blum.