Reklama

​Sylvester Stallone: Jestem lepszym aktorem niż w młodości

Sylvester Stallone przygotowuje się właśnie do premiery drugiej części "Legionu samobójców", w którym użyczył głosu nowemu bohaterowi, Królowi Rekinowi. Przy okazji wywiadów promujących film, gwiazdor pokusił się o refleksję nad swoim dorobkiem. W rozmowie z magazynem "Esquire" aktor przyznał, że na początku swojej kariery nie skupiał się zanadto na warsztacie, liczyły się jedynie "zaklepane" role. Ale za to dziś, jak stwierdził skromnie, jest już dużo lepszym aktorem

Sylvester Stallone przygotowuje się właśnie do premiery drugiej części "Legionu samobójców", w którym użyczył głosu nowemu bohaterowi, Królowi Rekinowi. Przy okazji wywiadów promujących film, gwiazdor pokusił się o refleksję nad swoim dorobkiem. W rozmowie z magazynem "Esquire" aktor przyznał, że na początku swojej kariery nie skupiał się zanadto na warsztacie, liczyły się jedynie "zaklepane" role. Ale za to dziś, jak stwierdził skromnie, jest już dużo lepszym aktorem
Sylvester Stallone /GP/Star Max/GC Images /Getty Images

"Jestem w takim wieku, że każdy film traktuję tak, jakby to był mój ostatni strzał. Dlatego staram się skierować go we właściwym kierunku i ciężko nad tym pracować. Nie zawsze tak było" - przyznał w rozmowie z "Esquire" Stallone.

Sylvester Stallone: Jestem lepszy niż kiedykolwiek

To podejście jego zdaniem sprawia, że dziś jest znacznie lepszym aktorem niż wtedy, gdy otrzymał nominację do Oscara za rolę w filmie "Rocky". "Kiedy się starzejesz, stajesz się lepszy. Masz trochę więcej mądrości, możesz odpuścić pewne rzeczy. Może pamięć nieco szwankuje, ale z czasem twoje emocje nabierają większej wagi. Spójrz na moją twarz. Ona żyje. To widać w występach, zmarszczki pozwalają tchnąć nieco więcej powagi w każde wypowiadane słowo. Myślę, że dziś jestem lepszy niż kiedykolwiek, jestem bardziej zrelaksowany, rozumiem jak to działa, nie marnuję swoich możliwości" - zapewnił aktor.

Reklama

Stallone wyznał też, że dziś, wspominając swoich idoli z początków kariery, stara się być dla młodszych aktorów jak przybrany ojciec. "Kiedy masz 30 czy 40 lat, myślisz, że wiesz wszystko. Ale nic nie wiesz. Wchodzisz na plan i spotykasz faceta, który od 50 lat uprawia ten zawód i to uświadamia ci, jak mało wiesz. Pamiętam, jak pierwszy raz spotkałem Paula Newmana, byłem naprawdę zachwycony. Słuchałem uważnie wszystkiego, co mówił. Gdybym go spotkał, gdy miał 20 lat, pomyślałbym, że to tylko kolejny facet, który ze mną rywalizuje" - dodał Sly.

Sylvester Stallone: Gratulacje od Chaplina

Pytany o to, czy czegoś w swojej karierze żałuje, Stallone wyznał, że żałuje swojej ignorancji i przekonania, że na pewne rzeczy przyjdzie czas. "Na mojej ścianie wisi kartka z napisem 'Drogi panie Stallone, chciałbym pogratulować panu nominacji do Oscara za film 'Rocky'. Podpisano, Charlie Chaplin". Nigdy nie spotkałem Charliego Chaplina. Byłem wtedy naprawdę głupi. Byłem młody i myślałem, że na to przyjdzie czas później. Ale sześć miesięcy później Chaplin już nie żył. To jedno z takich wydarzeń, z powodu których chciałbym cofnąć czas" - powiedział odtwórca roli Rambo.

Czytaj więcej:

Sylvester Stallone: Gwiazdor, twardziel, artysta

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sylvester Stallone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy