Świat według Tima Burtona
Do polskich kin w odstępie dwóch miesięcy trafiły aż dwie produkcje "dziwaka Hollywood" Tima Burtona. Zarówno "Charlie i fabryka czekolady", jak i "Gnijąca panna młoda" to kolejne fantazmaty niepohamowanej, dziecięcej wyobraźni twórczej reżysera "Batmana", "Edwarda Nożycorękiego", czy "Jeźdźca bez głowy". Tylko pozornie jednak jego filmy przeznaczone są dla dzieci.
Niewielu jest we współczesnym kinie twórców tak autonomicznych, obdarzonych tak wielką wyobraźnią, zdolnych tworzyć osobne filmowe światy. Może Terry Gilliam ("Las Vegas Parano". "12 małp"), może Jean-Pierre Jeunet ("Bardzo długie zaręczyny", "Amelia") mogliby być porównani do Burtona.
Zwodnicze jest jednak wskutek bajkowości ich filmów przypisywanie im dziecięcej widowni.
Nie wszyscy może wiedzą, że Burton zaczynał jako animator. Olśnione jego talentem, zatrudniło go studio Disneya. Burtona nie interesowała jednak myszka Mickey. U Disneya Burton zrealizował dwa krótkie filmy animowane: "Vincent" (1982) i "Frankenweenie" (1984).
Pierwszy był hołdem złożonym idolowi Burtona Vincentowi Price'owi. Drugi był inspirowany frankensteinowskim motywem opowieścią o psie, który został przejechany przez samochód. Chłopiec- właściciel psa, stara się przywrócić psu życie. Czy możemy się dziwić Disneyowi, że nie wiedział co począć z tymi animacjami?
Dodatkowym utrudnieniem w odbiorze tych filmów były przeróżne odwołania, zwłaszcza do klasycznych tematów kina grozy. Burton bowiem jako dziecko spędzał wiele godzin przed telewizorem karmiąc swoją wyobraźnię horrorami klasy B.
"Wiele rzeczy, które widziałeś w dzieciństwie, pozostaje z tobą na zawsze"- powiedział kiedyś twórca "Planety małp".
Burton lawiruje więc między kiczem ("Ed Wood" był pełnym uwielbienia hołdem złożonym "najgorszemu reżyserowi świata") a sztuką filmową; bawiąc się konwencjami filmowymi i przyzwyczajeniami widza, bawi się także kinem.
Zamierzoną zabawą są także tytuły jego filmów, zawierające jego nazwisko. Śladem Felliniego, który umieszczał swoje nazwisko w tytułach "Casanovy", czy "Satyriconu", Burton aspiruje do bycia autorem filmowym, a nie tylko dostarczycielem rozrywki. Jego wcześniejsza pełnometrażowa animacja nosi tytuł "Tim Burton's Nightmare Before Christmas". Zapewne nie są to święta, których życzylibyśmy swoim dzieciom.
Zobacz Tima Burtona.