Reklama

Superman i inni... słabeusze

Komiksowi bohaterowie na dużym ekranie nie są już niezwyciężonymi herosami, jakimi niegdyś byli. W filmie "Człowiek ze stali", będącym ekranizacją przygód najbardziej znanego z nich - "Supermana", reżyser Zack Snyder pokazuje, że nie ma jednostki, której nie można skrzywdzić, nawet wtedy, gdy zdaje się być ona nadczłowiekiem.

Kryzys tożsamości "Supermana"? Czy widzowie na pewno chcą coś takiego oglądać? Chyba tak, ponieważ niedawno współprzeżywali podobne problemy wraz z innym komiksowym herosem - Batmanem, a jak pokazują finansowe wyniki trylogii o "Mrocznym Rycerzu" Christophera Nolana, pogłębienie psychologii głównego bohatera, to jedyna słuszna droga dla kolejnych adaptacji popularnych historii obrazkowych.

W tym roku w kinach triumfy święcił już "Iron Man 3", ale to dopiero mroczna jak nigdy dotąd ekranizacja przygód "człowieka za stali" rozpocznie prawdziwy atak zakompleksionych, neurotycznych, niepewnych siebie oraz, jakkolwiek by to nie brzmiało, słabych herosów, którzy niegdyś powstali w umysłach zdolnych rysowników. Superbohaterowie jeszcze nigdy nie byli tacy mało super.

Reklama

Już wspomniany Snyder, twórca skądinąd znakomitych ekranizacji komiksów "300" (2006) i "Watchmen. Strażnicy" (2009), nie ma litości dla "króla superbohaterów" i w swoim filmie, wysyła głównego bohatera w podróż pełną emocjonalnych meandrów. Widzowie zobaczą sfrustrowanego, wściekłego, samotnego, ale i przegranego Supermana, który już jako dziecko wyróżniał się i cierpiał z powodu swojej inności.

Prezentowana przez reżysera historia opowiada życie chłopca, który urodził się na innej planecie, ale jeszcze jako dziecko trafił na Ziemię. Clark zostaje adoptowany, a jego rodzice wspierają go w poszukiwaniu tożsamości, jednocześnie podkreślając, że nie wszyscy ludzie zaakceptują jego nadzwyczajne zdolności. Słabość nowego Supermana leży zatem w jego mentalności. Czy jego nowy wizerunek się spodoba?

"To eksperyment, ale uważam, że całkiem udany" - przekonuje Snyder i dodaje, że on oraz pozostali twórcy produkcji postawili przede wszystkim na realizm. Chcą, by każdy poczuł, że ta historia mogła zdarzyć się w rzeczywistości, że Clark Kent naprawdę żył, że jego losy zakorzenione są w naszym świecie.


Scenarzysta Davis S. Goyer, po jednym z pokazów prasowych, stwierdził, że w tym filmie postawił sobie pytanie - jaki wpływ na nasz świat miałaby obecność Supermana? I konsekwentnie stara się to przedstawić w obrazie, który stwarzając wrażenie mrocznego, tak naprawdę jest dramatem psychologicznym z ogromną dawką efektów specjalnych. Goyer, pisząc historię, oparł się na pomyśle własnym i wspomnianego Christophera Nolana oraz postaciach stworzonych przez Jerry'ego Siegela oraz Joe'ego Shustera - opublikowanych przez DC Entertainment (Superman pojawił się w pierwszym numerze magazynu "Action Comics" w 1938 roku).

W efekcie "Człowiek ze stali" to historia z jednej strony dobrze znana, z drugiej, opowiedziana zupełnie na nowo. Z innej perspektywy. Ten trend komiksowych adaptacji jest już zresztą znany w kinie XXI wieku, chociażby z wspomnianej trylogii o "Mrocznym Rycerzu" czy "Niesamowitego Spidermana" (2012) Marca Webba.

Co jeszcze wiadomo o przeciwnościach, z jakimi będzie się musiał zmierzyć "odnowiony" Superman? Tym razem do walki z nim staną dwie postaci ocalałe z Kryptona - czarny charakter Generał Zod, którego zagrał Michael Shannon oraz Faora, mroczna partnerka Zoda, w którą wcieliła się Antje Traue. Z Kryptona, rodzinnej planety Supermana, pochodzą także Lara Lor-Van, jego matka (Ayelet Zurer), oraz ojciec bohatera, Jor-El, w roli którego oglądać będziemy Russella Crowe'a.

Samego Supermana gra Henry Cavill, a jego ukochaną, Lois Lane, Amy Adams. W obsadzie obrazu Zacka Snydera są też Kevin Costner i Diane Lane (jako przybrani rodzice Clarka Kenta: Jonathan i Martha) oraz Laurence Fishburne (Perry White).


Zakompleksiony Superman w wersji Snydera może i nie jest tym niezłomnym herosem w pelerynie - szybszym od kuli i silniejszym od pociągu - z jakim wszyscy go utożsamiamy, ale co dopiero mają powiedzieć bohaterowie filmu "R.I.P.D. Agenci z zaświatów" (w kinach od 18 lipca), którzy są... martwi.

Produkcja Roberta Schwentke ("Red") jest luźną adaptacją komiksu "Rest in Peace Departament" autorstwa Petera M. Lenkova. Opowiada on o losach policjanta Nicka, który ginie na służbie, a po śmierci dołącza do tytułowej organizacji. Pełni ona rolę policji zaświatów i jej zadaniem jest obrona śmiertelników przed złymi duszami, które nie chcą spoczywać w pokoju. Rozpoczynający nową karierę Nick zostaje przydzielony jako partner do weterana wydziału imieniem Roy Pulsipher. W głównych rolach: Ryan Reynolds i Jeff Bridges. Partnerują im Kevin Bacon i Mary-Louise Parker.


Jeszcze gorzej od martwych policjantów prezentują się bohaterowie dwóch innych komiksowych adaptacji, w obu wypadkach sequeli, a to dlatego, że pierwsi z nich są... starzy ("Red 2"), a drudzy... słabi (Kick-Ass 2"). Franka (Bruce Willis), Marvina (John Malkovich) i Victorię (Helen Mirren) poznaliśmy przed trzema laty. Wszyscy oni to emerytowani agenci specjalni CIA, którzy znają największe tajemnice i spiski narodowe, przez co cały czas znajdują się na celowniku agencji. Chciano ich zlikwidować, ale udowodnili, że stara gwardia wciąż trzyma się mocno i każdego, kto jej zagraża, usunie lekko, łatwo i przyjemnie.

Teraz bohaterowie znów zmuszeni są współdziałać, by ruszyć tropem zaginionej głowicy nuklearnej najnowszej generacji, która w niepowołanych rękach grozi zagładą. Grupa emerytowanych, ale wciąż śmiertelnie niebezpiecznych zawodowców trafi do Londynu, Paryża i Moskwy, gdzie w drogę wejdą im zabójczo piękna Catherine Zeta-Jones, a także szalony Anthony Hopkins. Świat znów się przekona, że nikt nie rozprawia się ze złem w sposób tak spektakularny, elegancki i zabawny jednocześnie, jak przedstawiciele starej szkoły. Film Deana Parisota, który zastąpił na fotelu reżysera Roberta Schwentke, zadebiutuje w kinach 26 lipca.


Jeszcze większy problem niż zaawansowany wiek ma Dave Lizewski (Aaron Taylor-Johnson), nastoletni fan komiksów, który marzy o zostaniu prawdziwym superbohaterem. Z mocnym postanowieniem naprawy świata przybiera pseudonim Kick-Ass, zakłada specjalny strój i maskę, a następnie wyrusza w miasto, aby walczyć ze złem, tyle że nie ma... kompletnie żadnych supermocy. Decyzja zostania superbohaterem jednak zapadła i od tej pory Kick-Ass będzie musiał stawić czoła najniebezpieczniejszym przestępcom. W filmie Matthew Vaughna (zrobił niedawno "X-Men: Pierwszą klasę") Dave radził sobie z tym tak dobrze, że od 23 sierpnia znów będzie walczył ze złem.

W produkcji "Kick-Ass 2" Jeffa Wadlowa okaże się, że niesamowita odwaga tytułowego bohatera zainspirowała nowe pokolenie samozwańczych zamaskowanych wojowników dowodzonych przez Pułkownika Stars and Stripes (Jim Carrey). Nasz bohater dołącza wkrótce do tej grupy, by strzec porządku na ulicach. Superherosów-amatorów tropi Red Mist, teraz znany jako The Motherfucker (Christopher Mintz-Plasse). Chce on pomścić śmierć swojego ojca-gangstera. Jego niecnym planom może zapobiec tylko zabójczo skuteczna w posługiwaniu się nożami Hit Girl (Chloë Grace Moretz). Niestety, dziewczyna została zmuszona do przejścia na przedwczesną emeryturę. Teraz wiedzie szary żywot licealistki...


Hugh Jackman już po raz szósty wcieli się w rolę najsłynniejszego "X-Mena". "Wolverine" Jamesa Mangolda (premiera: 26 lipca) zapowiadany jest jako najbardziej osobista - niemal intymna - historia, spośród tych, które dotąd o tym herosie opowiedziano. Czy fani serii obrazkowych ze świata Marvel Comics wreszcie będą usatysfakcjonowani nie tylko scenami walki, ale także głębią psychologiczną ich ulubieńca?

Tym razem tajemniczy, obdarzony niezwykłą mocą Wolverine wyruszy do współczesnej Japonii, skuszony obietnicą spotkania człowieka, któremu ocalił życie podczas II wojny światowej. Mężczyzna na łożu śmierci chce podarować swojemu wybawcy pewien wyjątkowy prezent. W "Kraju Kwitnącej Wiśni" Logan będzie musiał stawić czoła nie tylko obcej kulturze, lecz także śmiertelnie groźnym wrogom, którzy gotowi są na wszystko, by go zniszczyć. Bohater odnajdzie wreszcie źródło swoich słabości, zyskując przy tym siłę, o której dotąd mógł tylko marzyć.


Wreszcie 8 listopada do kin wejdzie sequel "Thora" o podtytule "Mroczny świat". Wyreżyserowana przez Alana Taylora (za "jedynkę" odpowiadali twórca "Avengersów" - Joss Whedon oraz Kenneth Branagh) produkcja to kontynuacja przygód tytułowego bohatera (Chris Hemsworth), który nie ustaje w walce o ocalenie Ziemi i pozostałych Ośmiu Królestw przed tajemniczym, starszym niż wszechświat wrogiem.

Po wydarzeniach z filmów "Thor" i "Avengers", Thor próbuje zaprowadzić porządek w kosmosie, ale starożytna rasa, dowodzona przez mściwego Malekitha (Christopher Eccleston) powraca, by zepchnąć wszechświat w ciemność. Stając do walki z wrogiem, którego nie może pokonać nawet Asgard pod wodzą Odyna (Anthony Hopkins), superbohater musi udać się na niebezpieczną wyprawę, podczas której ponownie zjednoczy siły z Jane Foster (Natalie Portman) i poświęci wszystko, by ratować ludzkość.


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama