Steven Soderbergh w pogoni za bestią
Reżyser, który zrobił film o skoku na kasyno, raczej nie martwi się o bezpieczeństwo swoich pieniędzy. Ale z filmem o epidemii to już zupełnie inna sprawa.
Steven Soderbergh, który niedawno wyreżyserował thriller "Contagion - Epidemia strachu", zjawia się na umówiony wywiad w jednym z hoteli w Beverly Hills. Siada, po czym powątpiewająco spogląda na dyktafon. - Kto jeszcze tego dotykał? - pyta ostrożnie. - Kto ustawiał mikrofon na tę konferencję, która ma się rozpocząć za jakiś czas?
Soderbergh - łysy, w dżinsach, białej koszuli i okularach "kujonkach" - wyciąga z kieszeni tubkę z balsamem do ust, rozpoczyna jego nakładanie, po czym przerywa czynność w pół gestu. - Dostałem ten balsam od makijażystki - mówi. - Przetarłem tubkę chusteczką, ale na wszelki wypadek nie zbliżajcie się do mnie. Nie wiadomo, czy chusteczka pomogła.
Filmowiec wybucha śmiechem. Wie, że jego słowa sugerują, iż oszalał - ale po zakończeniu pracy nad filmem o wirusie unicestwiającym miliony ludzkich istnień trudno jest nie popaść w lekką paranoję.
-Teraz już zawsze będę myślał o zarazkach - wzdycha Soderbergh, kręcąc głową. - Na imprezach już nie będę maczał chipsów w dipach. I nie będę brał garściami orzeszków z miseczki stojącej na barze.
Pocieszeniem dla reżysera jest świadomość, że nie jest odosobniony w swoich lękach.
- Nieźle się bawiłem podczas pokazów dla wyselekcjonowanych grup odbiorców - wyznaje. - Patrzyłem, jak czterysta osób wierci się na swoich fotelach, oglądając napisy końcowe. Widziałem, że właśnie zdali sobie sprawę, że znajdują się w małej sali kinowej, w bezpośredniej bliskości nieznajomych, którzy pokasłują, kichają i dotykają wszystkiego wokół. Widziałem myśli malujące się na ich twarzach: "Ilu ludzi dotykało wcześniej fotela, na którym siedzę?".
W "Contagion - Epidemii strachu" (autorem scenariusza filmu jest Scott Z. Burns) apokalipsę rozpętuje przypadkowa interakcja materiałów biologicznych nietoperza i świni, w efekcie której powstaje zabójczy wirus. Gwyneth Paltrow wciela się w rolę Pacjentki Zero - bizneswoman Beth Emhoff, która zaczyna narzekać na złe samopoczucie podczas lotu z Hongkongu do Minneapolis. Kobieta jest przekonana, że to atak grypy, jednak kilka dni później jej stan dramatycznie się pogarsza. Beth umiera. Jej zrozpaczony mąż (Matt Damon) pochowa wkrótce jeszcze jedną osobę: swojego synka...
Wirus rozprzestrzenia się błyskawicznie. Początkowo zakażenie objawia się kaszlem i gorączką; do symptomów tych szybko dołączają napady drgawek i udar krwotoczny mózgu, w efekcie którego chory umiera. Epidemia ogarnia USA, Europę i Azję, bez trudu pokonując kolejne granice w zglobalizowanym świecie.
Krótko mówiąc, "Contagion - Epidemia strachu" jest o wiele bardziej przerażająca, niż jakikolwiek film o psychopatycznym mordercy czy inwazji obcych. Zarazem jednak jest to próbka hollywoodzkiego kina w starym stylu, w którym roi się od gwiazd.
Zobacz zwiastun filmu "Contagion - epidemia strachu":
- To była niezła zabawa - mówi Soderbergh. - Gwiazdy pojawiały się na planie, by zaraz zniknąć. Czułem się tak, jakbym realizował jednocześnie kilka pomniejszych filmów. Przez pewien czas mieliśmy do czynienia z wielkim nazwiskiem, a po chwili jego posiadacza już z nami nie było. Dzięki temu zachowałem świeże spojrzenie na cały projekt.
Przeczytaj recenzję filmu "Contagion - Epidemia strachu" na stronach INTERIA.PL!
I rzeczywiście. Laurence Fishburne gra dyrektora Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, który rozpracowanie wirusa zleca swojej młodej podwładnej, granej przez Kate Winslet. Jej koleżankę po fachu, pracującą dla Światowej Organizacji Zdrowia, gra Marion Cotillard, która ma za zadanie zlokalizować źródło epidemii. Jude Law wciela się zaś w zaangażowanego blogera, przekonanego, że rządzący ukrywają przed opinią publiczną fakt istnienia naturalnego leku na nową, przerażającą chorobę.
Inspiracją dla całej historii była pewna scena z "Intryganta" - innego filmu będącego owocem współpracy duetu Soderbergh-Burns, i w którym również zagrał Matt Damon. - Dopiero co skończyliśmy pracę nad "Intrygantem" - wspomina reżyser - i wygrzewaliśmy się w blasku naszego sukcesu. Jest w tym filmie taka scena, w której Scott Bakula pokasłuje, kicha, a następnie przekazuje swój telefon Mattowi, który z kolei wygłasza tyradę zaczynającą się od słów: "Oho, zaczyna się. Teraz pochorują mi się dzieciaki!".
Przeczytaj recenzję filmu "Intrygant" na stronach INTERIA.PL!
I tak twórcy "Contagion - Epidemii strachu" zarazili się... pomysłem. Soderbergh zadzwonił do Burnsa. Okazało się, że scenarzystę również zaintrygowała wizja nakręcenia filmu o pandemii.
- Czuliśmy, że potrzebny jest ultra-realistyczny film na ten temat - mówi Soderbergh. - Chciałem podejść do tego projektu tak, jakbym kręcił horror; sprawić, by wirus przerażał widza. To najprawdziwszy potwór.
Wkrótce również wytwórnia Warner Bros zapaliła zielone światło dla projektu. - To było wręcz szalone tempo, zważywszy na obecne uwarunkowania w branży, jeśli chodzi o dramaty przeznaczone dla dorosłego odbiorcy - mówi reżyser. - Dzięki temu zyskałem poczucie, że uczestniczymy w czymś ważnym.
Praca nad scenariuszem i rozmowy z uznanymi naukowcami tylko spotęgowały to przekonanie. - Wszyscy nasi rozmówcy potwierdzali, że potężny wirus opanowujący całą planetę to wizja jak najbardziej realna. Stosowniejszym pytaniem jest tutaj nie: "Czy to możliwe?", ale "Kiedy to nastąpi?" - mówi Soderbergh. - Tak się złożyło, że kilka miesięcy później, kiedy wciąż jeszcze byliśmy na etapie badań, zaatakował wirus H1N1. Nie powiem, było to dość straszne.
Uczucie strachu u widza miało potęgować skoncentrowanie na tym, co najważniejsze. - Przyjęliśmy zasadę, że nie pokazujemy miast, których nie odwiedzili nasi bohaterowie. Nie lubię, kiedy w filmach katastroficznych widz nagle przenosi się, powiedzmy, do Paryża, podczas gdy żadna z postaci nie była tam wcześniej i nie toczyła się tam akcja. Widz patrzy wtedy na śmierć ludzi, z którymi nie czuje żadnej więzi emocjonalnej. To nic nie daje.
- Staraliśmy się opowiadać naszą historię z epickim rozmachem, a zarazem w sposób kameralny.
W przypadku bohaterki granej przez Gwyneth Paltrow najbardziej przerażającą sceną filmu była ta, w której po śmierci jej ciało, złożone na szpitalnym stole, poddawane jest autopsji.
- Gwyneth to stara wyjadaczka - chwali aktorkę Soderbergh. - W sali szpitalnej towarzyszyła nam lekarz-patolog, która w tym właśnie pomieszczeniu na co dzień przeprowadza sekcje zwłok. Poprosiliśmy ją, żeby objaśniła nam kolejne etapy tej procedury. Przy słowach "Ściągamy denatce skórę z twarzy..." odwróciłem się i powiedziałem: "No, dobra, to musimy znaleźć coś, co wygląda jak pizza z cienką warstwą sosu, i dodać do tego blond perukę".
- Pracowaliśmy z Gwyneth leżącą na stole przez 40 minut - kontynuuje radośnie reżyser. - Nawet nie drgnęła; nie pisnęła słówka. Miała specjalne soczewki kontaktowe, dzięki którym jej gałki oczne wydawały się martwe. Przed rozpoczęciem zdjęć zapytała lekarkę, w którym miejscu będą jej usta. "Język będzie wystawał z tej strony, a z ust będzie sączył się żółty płyn" - usłyszała. Gwyneth miała świadomość, że ten dziwny, symboliczny wręcz obraz utrwali się w pamięci widzów na zawsze - i miała rację.
48-letni Soderbergh urodził się w Atlancie, ale jeszcze jako chłopiec przeniósł się do Baton Rogue w Luizjanie wraz z rodzicami (ojciec przyszłego reżysera objął posadę wykładowcy na Louisiana State University) i piątką rodzeństwa. W wieku 15 lat Soderbergh już uczęszczał na kursy reżyserskie organizowane przez uczelnię, na której pracował jego ojciec, i kręcił amatorskie filmy własną kamerą. Po skończeniu szkoły średniej przeprowadził się do Hollywood, gdzie próbował swoich sił jako montażysta. Kiedy ten plan na życie nie wypalił, wrócił do Luizjany, gdzie zajął się tworzeniem własnych dzieł filmowych.
Zobacz zwiastun filmu "Intrygant":
Pierwszym przełomem w jego karierze było zlecenie od rockowej grupy Yes, dla której nakręcił muzyczny dokument "Yes: 9012 Live" (1986). Następnym dziełem Soderbergha był krótkometrażowy obraz "Winston" (1987), który po dwóch latach rozbudował w swój fabularny debiut - "Seks, kłamstwa i kasety wideo". Film ten z dnia na dzień zapewnił mu status ikony kina niezależnego, przyniósł Złotą Palmę na festiwalu w Cannes i nominację do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny. W późniejszych latach Soderbergh zrealizował takie filmy, jak "Co z oczu, to z serca" (1998), "Erin Brockovich" (2000), "Traffic" (2000), "Ocean's Eleven" (2001) i jego dwa sequele, "Dobry Niemiec" (2006), dwuczęściowy "Che"(2008) i "Intrygant". Za "Traffic" otrzymał zresztą Oscara dla najlepszego reżysera.
Najbliższe plany zawodowe Soderbergha obejmują filmy "The Man from U.N.C.L.E.", w którym wystąpi jego stary przyjaciel George Clooney. Następny w kolejce jest "Magic Mike" - cytując samego reżysera, "to ten film, w którym Channing Tatum gra męskiego striptizera". Wreszcie - "Liberace", w którym Michael Douglas wcieli się w rolę legendarnego artysty estradowego o polsko-włoskich korzeniach, a Matt Damon zagra jego kochanka, Scotta Thorsona.
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że przez najbliższe półtora roku będę bardzo zapracowany - stwierdza Soderbergh. - W dalszą przyszłość na razie nie wybiegam.
Z tymi słowami reżyser kończy naszą rozmowę, ze skinieniem głowy wstaje z miejsca i kieruje się ku drzwiom. Tym razem nie będzie uścisku dłoni. No, wiecie - zarazki.
Cindy Pearlman
"The New York Times"
Tłum. Katarzyna Kasińska